Wzrasta liczba operacji zmiany płci

0
0
0
/

Statystyki mówią - w ciągu dwóch lat płeć zmieniło 20% osób więcej.

Amerykańskie Stowarzyszenie Operacji Plastycznych (ASPS) w 2016 podało, że płeć biologiczną zmieniło 3200 pacjentów.

W porównaniu z rokiem 2015 oznacza to zwiększenie się o jedną piątą ludzi uznających gender do tego stopnia, że odrzuciło swą płeć biologiczną i poddało się operacji. Lekarze wykonali podczas zabiegów m. in. usuwanie genitaliów, fragmentów klatki piersiowej i modyfikacji twarzy o czym poinformował chirurg plastyczny Loren Schechter (sic!) z Chicago. Psycholog kliniczny Randi Kaufman (związany z promującą LGBT Gender and Family Project na Ackerman Institute for the Family) podał, że jest to m. in. skutek propagandy w mediach. Osoby transpłciowe ukazują się w nich częściej, co przekłada się na wzrost zainteresowania gender i liczbę zabiegów. W efekcie tego "jest więcej pozytywnych [?] modeli ról lub posiadania [transpłciowego] członka rodziny lub przyjaciela który jest trans".

Wedle psychologa klinicznego Michaela Hendricksa działania te wspiera opieka socjalna USA, bo pozwala na dokonywanie tych zabiegów na koszt podatnika. Schechter jest przekonany, że "jak ludzie uzyskają wcześniej opiekę (np. w trakcie dojrzewania przez zahamowanie rozwoju ciała w celu zapobieżenia wytworzenia się wtórnych cech seksualnych) my moglibyśmy zobaczyć mniej operacji ponieważ niekoniecznie wiele cech męskiej twarzy by się rozwinęło".

Na łamach Medical Dailly redaktorka Susan Scutti przytoczyła za Reuters, że operacji zamiany kobiety w mężczyznę i odwrotnie poddaje się 25 tys. osób rocznie. Czuwa nad tym World Professional Association for Transgender Health (WPATH). Wytyczyło ono reguły, jakim poddają się pacjenci m. in. pierwszeństwo aplikowania hormonów, a dopiero później fizycznej modyfikacji ciała. Scutti zauważa, że ku tym zmianom ludzi spycha kultura gender.

Przytacza m. in. historię kobiety Sam Hashimi, później znanego jako transeksualny mężczyzna Charlesa Kane (sic!). Choć urodziła dwójkę dzieci zainteresowała się kulturą LGBT po tym, jak się rozwiodła. Gender poznała w 1997 w ramach klubów nocnych. Powodem do zmian dla matki dzieci były jej odczucia. Uważała, że nie zrealizowała się jako kobieta. Nie akceptowała swej płci. Uznała, że oddziaływanie na nią żeńskich hormonów "to jest jak pranie mózgu kogoś [i umieszczenie] w nowym sposobie życia". Badania Cecile Dhejne w ramach szwedzkiego Karolinska Institutet wskazały, że między 1970 a 2010 liczba osób zainteresowanych operacjami i zmianą fizycznej płci zwiększyła się z 0,16 przypadka na 100 tys. osób do 0,42 na 100 tys. osób w 2010 w przypadku kobiet. Przełomem dla gender okazał się rok 2000. Odtąd nastąpił skok w liczbie zabiegów. Uwieńczeniem tego procesu są Zasady Yogyakarta wprowadzające m. in. płeć kulturową do filmu jako akceptowaną społecznie "normę".

Wedle zwolenników transpłciowości, czyli zamiany swej płci biologicznej na kulturową 78% osób jest zadowolonych z tego, że widzą tę zmianę ich koledzy i koleżanki z pracy (za The National Transgender Discrimination Survey Report). Zarazem to samo źródło podaje, że 41% osób po zabiegu próbowało samobójstwa (2644 osoby z przebadanych 6450).

Moda na transpłciowość pomija, że wedle ustaleń Cecile Dhejne, Paula Lichtensteina, Marcusa Bomana, Anny Johansson i innych (za ich artykułem "Long-Term Follow-Up of Transsexual Persons Undergoing Sex Reassignment Surgery") odrzucenie płci biologicznej na rzecz kulturowej (gender) prowadzi do chorób psychicznych, samobójstw, większej śmiertelności. Na łamach Society Guardian redaktor David Batty już w 2004 donosił, że "brak dowodów, że zmiana płci biologicznej podnosi [standard] życia transeksualistów". Przytacza dane, że 20% odrzuca stan, w jakim się znalazło po operacji.

Promocje operacji transpłciowych krytykuje również Walt Heyer, autor "Perfected with Love". Sądzi, że gender jest oszustwem. Tak uważa, bo sam przeszedł operację zmianę płci i po 8 latach od zabiegu dostrzegł, że popełnił błąd. Wskutek swych doświadczeń i poszukiwań napisał trzy wnioski:

"1. Wiele osób transgender ma współistniejące zaburzenia które nie są rozpoznane i leczone. Standardy Opieki Harry'ego Benjamina z podejściem 'jeden rozmiar pasuje wszystkim' jest błędny. 2. Zbyt wielu terapeutów jest ślepych w uświadomieniu sobie alternatywnych zaburzeń [w miejsce zaburzenia rozumienia płci biologicznej - dystorfii płciowej] i w efekcie pacjenci popełniają samobójstwa. 3. Proces zmiany płci kulturowej z użyciem terapii hormonalnej i/lub operacji nie jest łatwy dla nikogo. Wielu pacjentów nie jest po prostu przygotowanych na trudności jakim muszą stawić czoła".

Jacek Skrzypacz

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną