Ukraińcy prowadzą podwójną grę

0
0
0
/

Fakt, iż Ukraińcy mówią o Unii Europejskiej i demokracji wielu uważa za parawan, za którym stoją rzeczywiste intencje – stworzenie na ideologii UPA kolejnego reżimu. Podobnie jest z tworzeniem tzw. niezależnych mediów, na które – jak przyznają sami dziennikarze ukraińscy – w ich kraju miejsca po prostu nie ma.

 

 

 

- Na Ukrainie istnieje dobrze działający system mediów państwowych. Unieważnić media państwowe i powołać media publiczne – to recepta na normalność Włodymira Pavliva, legendy ukraińskich mediów. Plan ten został przedstawiony podczas wizyty w Polsce przedstawicieli ukraińskiej prasy i pozornie nie powinien wzbudzać kontrowersji – piękne słowa na temat wolności, braterstwa i niepodległości nie mogą przecież nikogo zranić. Problem jednak w tym, iż są one serwowane jedynie dla zminimalizowania sprzeciwu wobec tego, co dzieje się poza tym parawanem.
 

- Na Ukrainie rządzi uzbrojony w karabiny prawy sektor i to on rozdaje karty, również w mediach – przyznał w rozmowie z portalem Prawy.pl Włodymir Pavliv. - Na Urainie nie ma zapotrzebowania na materiały uczciwe, profesjonalne, ale na nacechowane konkretną ideologią – wyznał, kiedy zasugerowałam, iż bojcy chcą jedną ideologię zamienić na drugą.
 

Pavliv podczas spotkania z polskimi dziennikarzami nie chciał snuć wizji przyszłości swojego kraju. - Jestem pesymistą – mówił. - Obawiam się stawiania jakichkolwiek prognoz, jak większość ludzi myślących na Ukrainie, gdyż nikt nie jest w stanie przewidzieć, co się stanie jutro. Julia Tymoszenko nie spodziewała się, że zostanie tak chłodno przywitana przez Majdan. To jest sytuacja, która przerosła nas wszystkich i władzę, i opozycję i społeczeństwo – dodał.
Celem ukraińskiej delegacji było jednak nie tylko nawiązanie kontaktów ze światem dziennikarskim. - Przyjechaliśmy tu z wielką delegacją, aby odwiedzić Ukraińców mieszkających tutaj i dowiedzieć się, jak oni żyją – stwierdził z kolei Oleksandr Zhoraniec, redaktor naczelny jednej z ukraińskich gazet. Doszło do spotkania, w którym uczestniczyli również politycy.
- Posunięcia prawego sektora, w tym zdejmowanie ludzi ze stanowisk, przypominają nam rok 1917. Media mają swoich właścicieli i kto daje im pieniądze, tego lansują – oświadczył Zhoraniec, trafnie ujmując pararelę między rewolucją 1917 a 2014.
 

Rzeczywiście – jak zauważył Pavliv - prawy sektor to siła przednia ukraińskiej narodowej rewolucji i teraz nie bardzo wiadomo, co z tym zrobić. - Okazało się, że po stronie rewolucji nie ma postaci, która byłaby przygotowana do zmian, które nas czekają. Nagle opozycja stała się władzą, do czego nie była przygotowana, a to może jedynie oznaczać poważne kłopoty - zauważył. - Jeżeli rząd nie panuje nad częścią państwa (na wschodzie i południu), nie ma możliwości przeprowadzenia jakichkolwiek reform. Jeżeli ta sytuacja potrwa jeszcze parę tygodni, skończą się pieniądze i nie będzie czym płacić pracownikom. Ta część Ukrainy jest mocno patronowana przez Kreml, za pośrednictwem lokalnych elit. Może się zatem okazać, że wschodnio-południowa część państwa odłączy się od centralnej i zachodniej i będzie np. rządzona przez Wiktora Janukowycza, którego dotychczas nie znaleziono - przewidywał.
 

Paneliści nie kryli zachwytów nad postawą polskich dziennikarzy. - Gdyby polscy politycy prowadzili media w Polsce, mielibyśmy w nich złą opinię. To, co zrobili polscy dziennikarze, to zmienili reguły gry – nie krył zadowolenia Sierhiy Shturkhetsky, przewodniczący niezależnego związku dziennikarzy Ukrainy. Tymczasem, skoro chwalą nas i na Zachodzie i na Wschodzie, to powinniśmy jak najszybciej zrewidować dotychczasową politykę, o ile już nie jest za późno.

 

Julia Nowicka

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną