Wojna kardynałów

0
0
0
/

Biedny, rozczarowany człowiek, któremu nie udało się osiągnąć wielkiej władzy, o jakiej marzył – powiedział kard. Rodriguez Maradiaga, bliski przyjaciel papieża Franciszka, wypowiadając się (oczywiście dla mediów – jak mają w zwyczaju czynić postępowi hierarchowie) nt. innego kardynała - Raymonda Leo Burke'a. Teoretycznie idzie o papieską adhortację posynodalną „Amoris laetitia”, która być może stanowi złagodzenie papieskiej wizji dotyczącej rozwodników („być może”, bowiem język dokumentu jest taki, że nikt do końca nie wie o co naprawdę chodziło papieżowi). Kard. Burke (wraz z kilkoma innymi biskupami) wysłał w tej sprawie do Ojca Świętego pytania, które można streścić w zdaniu „Co miałeś na myśli?”, a po drugie, stwierdził, że adhortacja nie posiada rangi Magisterium. Kardynał jest na tle posoborowego Kościoła postrzegany jako tradycjonalista (co ciekawe, dał się poznać m.in. jako celebrans Mszy sprawowanej w nadzwyczajnym rycie, czyli tzw. Mszy trydenckiej nazywanej też przedsoborową). Kard. Maradiaga jest z kolei przeciwieństwem Burke'a i to nie tylko w aspekcie teologicznym. Jest przede wszystkim człowiekiem papieża. Może dlatego ruszył z odsieczą Ojcu Świętemu i w swoim stylu odpowiedział Burke'owi za pomocą mediów. Nawiązując do słów podważających wartość adhortacji „Amoris laetitia” Maradiaga stwierdził, że „Kardynał, który tak uważa, jest człowiekiem niespełnionym, bo życzył sobie wielkiej władzy i ją stracił” (wywiad wydany po włosku pod tytułem „Solo il Vangelo è rivoluzionario” co się przekłada na: „Tylko Ewangelia jest rewolucyjna”). – Ale to nie on (kard. Burke – dop. Red.) jest Urzędem Nauczycielskim, jest nim Ojciec Święty. (…) [Burke] mówi tylko to, co sam myśli, nie jest to warte dalszego komentarza. To słowa biednego człowieka” – dodał były przewodniczący Caritas Internationalis. Zdaniem Maradiagi to „zwykli ludzie” popierają papieża, a przeciwko niemu są osoby „aroganckie i dumne”. Do tego przyjaciel papieża przypomina, że to Piotr prowadzi Kościół i wszyscy wierzący muszą akceptować jego decyzje i „styl”, Co do stylu to oczywista bzdura, a co do decyzji, owszem, jednak co zrobić, jeśli teologia aktualnego papieża jest przeciwieństwem dziesiątek encyklik poprzednich katolickich papieży? Czy tamtych następców św. Piotra katolik nie ma obowiązku słuchać? Albo dla przykładu, czy wyznawcy Chrystusa winni byli posłuszeństwo we wszystkim papieżowi Liberiuszowi, kiedy ten poparł herezję arianizmu? Trudne pytania. Sedewakantyści za to zadają jeszcze trudniejsze: czy papież heretyk może być papieżem, skoro heretyk nie jest katolikiem? Najlepiej chyba oddał ten stan wątpliwości abp Marcel Lefebvre, pisząc o ZAKŁOPATANIU, do którego mamy prawo. Nie mamy za to obowiązku wiedzieć, ale mamy prawo być zakłopotani…  

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną