MEDYTACJE EWANGELICZNE Z DNIA 20 czerwca 2017

0
0
0
/

Wtorek - (Mt 5,43-48) Jezus powiedział do swoich uczniów: Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski. Uczeń Chrystusa kocha tych, od których nic nie dostaje, a także i tych, którzy mu szkodzą. Czy to jest proste? Nie, to nie jest proste. To jest przecież… ukrzyżowanie. Jest pewna ogromna pułapka w tym świecie jeśli chodzi o wszystkie relacje międzyludzkie. Nieświadomy nawyk, który rodzi się z naszej grzeszności, polegający na tym, że wchodząc w relację z drugim człowiekiem, mamy… oczekiwania. Od sąsiada oczekujemy, że się nam ukłoni, od pani w sklepie oczekujemy, że będzie miła, od nauczyciela w szkole, że będzie rzetelny, od polityka, że zadziała dla naszego dobra, od współmałżonka, że będzie wierny, od dziecka, że będzie nas szanowało itd… Ale świat jest zupełnie inny. To tygiel radości i zawodów, zysków i strat. Ale czy… strat? Oczywiście, są sytuacje w które nie mamy wchodzić, bo sam Bóg pokaże nam, kiedy strzepnąć popiół ze stóp i po prostu odejść. Ale jest też tak, że jedyną formą realizacji miłości w danej relacji jest po prostu… wytrwać w wierności. Jeśli takie jest życzenie Boga i prawdziwie jest przez nas rozeznane, to trwanie jest właśnie naszym ukrzyżowaniem. Świat wcale nie jest piękny, sąsiad ma na przykład do nas ciągle jakieś pretensje, pani w sklepie jest smutna, nauczyciel w szkole ma ulubionych uczniów ale to nie my, współmałżonek nie radzi sobie sam ze sobą i przerzuca wszystko na nas, a dziecko trenuje na nas swoje asertywne zachowania społeczne. A my? A co z nami w tym wszystkim? Bądźmy spokojni. Posiadamy słabości, które również ranią. Czy jesteśmy tego świadomi, czy nie, w każdej relacji pojawia się ta trudność zranień. Są też sytuacje, gdy ktoś realnie nas nienawidzi. Gdy, mając z jakiegoś powodu bardzo negatywne odczucia wobec nas, idzie za emocjami, nie wznosi się ponad negatywną uczuciowość i… nas atakuje. Zobaczmy jednak, gdy my sami tak robimy, co nas samych mogłoby wtedy najbardziej uratować od nienawiści? Jaki czyn człowieka, mógłby złamać ból odczuwanej nienawiści? Taki czyn istnieje, a jest nim czynione przez osobę ranioną szczere dobro, dawane temu, który rani. Takie naprawdę szczere i niewywyższające się ponad kogokolwiek dobro. Wtedy złość zostaje ugaszona. Niekoniecznie od razu, ale jest to ogromna lekcja dobra, prawdy i piękna, to znaczy Miłości! Tę wzajemnie dawaną sobie lekcję otrzymują ludzie od Boga, bo jeśli Bóg sprawia, że wschodzi słońce, to On też sprawia, że mimo naszych osobistych ułomności, które mogłyby poprowadzić nas do nienawiści, my idziemy zupełnie przeciwnie – do Miłości! A w Miłości nie ma czegoś takiego jak strata. Śmierć ziemska nawet to… zysk. Zobaczmy Jezusa Chrystusa i… wystarczy.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną