Łajdaki, wyłazić z nor!

0
0
0
/

Nikt nie wie, jak bardzo chciałbym ponieść transparent z tytułowym hasłem. Stąd każdy przejaw próby rozliczenia afer jest miodem na moją beznadziejnie patriotyczną duszę państwowca.

Siłą rzeczy, pomimo bezgranicznej awersji do telewizyjnych manipulacji, śledzę raz po raz obrady sejmowej komisji, zmierzającej do odtajnienia mechanizmów afery „Amber Gold”. Oczywiście, nawet przez myśl mi nie przeszło, iż efektem obrad rzeczonego gremium będzie wyjawienie jakiegokolwiek nazwiska, prawdziwie odpowiedzialnego za ekonomiczne nieszczęście tysięcy Polaków. Mam jednak nadzieję, że niejeden pomniejszy nikczemnik, zapełni swoimi danymi rubrykę w rejestrze skazanych. Z wielkim podziwem i przykrością jednocześnie, obserwuję perfekcyjne przygotowanie Pani Wassermann, która ze strzępów faktograficznej wiedzy, okrojonej przez celowe zaniechania kolejnych urzędowych łobuzów, buduje coraz bardziej prawdopodobne wersje wydarzeń. Zupełnie nieświadomie wyłania się przerażający obraz decydentów, którzy w ramach przedwojennych unormowań musieliby wlepić swoje tępe, zachłanne oblicza w ostatnią, widzianą za życia, ścianę. Wszak ignorancja, nielojalność wobec Państwa, permanentny i bezprecedensowy brak wiedzy, szkodzący wszystkim Rodakom, zasługiwał ongiś tylko na jeden finał.

Zatem boleję nad wielkim zaangażowaniem Szanownej pani Przewodniczącej, której bezsenne noce nigdy nie będą odpowiednio wynagrodzone. Na domiar złego zacność tej kobiety wystawiona jest niejednokrotnie na impertynencje sejmowych, tefałenowskich pacynek, których jedynym uzasadnieniem ludzkiej egzystencji jest statystyczne zaistnienie w księdze narodzin i społeczny udział w narastaniu nieistniejącego efektu cieplarnianego, kumulującego ich jadowite gazy.

Jak już nadmieniłem wybór Przewodniczącej uważam za trafiony w dziesiątkę. Jej przygotowanie merytoryczne, znajomość procedur oraz kompetencji poszczególnych organów i urzędów państwowych graniczy z perfekcją. Według regulaminu sejmowej komisji istnieje także funkcja wiceprzewodniczącego. I w tym miejscu, analizując kondycję intelektualną pełniącego tę zaszczytną misję zalecałbym daleko idącą ostrożność procesową. Łaskawy Panie Suski, oczywiście nie zamierzam pastwić się nad panem za lekko spóźnione poszukiwania małżonki Piotra III-go z Romanowów. Chyba jednak nie tam leży geneza współczesnych afer. Jednak forma, jakiej Pan hołduje w swoich, z pozoru przemyślanych, dociekaniach nieco mnie irytuje. Mam pełną świadomość, iż nie do końca jest pan temu winien, że pański zawadiacki loczek bardziej pasuje do krótkich, bawarskich spodenek, niźli zwiastuje powagę argumentów, to jednak, na Boga, skup się Pan! Uzupełnij Pan wiedzę! Nie tylko wynikającą z lektury akt sprawy. Bycie politykiem „prawicy”, nie upoważnia pana do napompowanej erudycji, za którą niczego nie ma. Podejrzewam, że w szkole miał pan zapewne same piątki, jednak w mojej jednostce szkolnictwa prócz piątek, miałby pan niechybnie tęgie manto za bezzasadne nadymanie. Nie można pozwalać sobie na wysoki, mówniczy diapazon, gardząc faktami, przygotowaniem faktograficznym i najzwyklejszą logiką. Zakazuję panu swoimi wypowiedziami, czy potyczkami z prostackimi niegodziwcami, dyskredytować postawę, kulturę i merytoryczną charyzmę pani Przewodniczącej. Wiem, że pani Wassermann poprzeczkę zawiesiła dość wysoko. Nikt jednak nie zabronił panu, chociaż próbować doskoczyć do poziomu pańskiej sezonowej szefowej. I proszę nie dawać wiary słowom poety:

„Chciałby nad poziomy człek

A tu ciągle niż

Nie uniesie pusty łeb

Ciężkiej dupy wzwyż”

Przesłuchania kolejnych świadków, zwłaszcza reprezentantów Państwa w zakresie władzy wykonawczej jak i sądowniczej, włos mi jeżą na głowie. Bezczelne uniki „nieskazitelnych” prokuratorów, wszechobecna głupota, nieodpowiedzialność, permanentny grzech niepamięci oraz poczynania ocierające się o bezprzykładną zdradę, każą poważnie rozważyć głębię słów pewnego łobuza z apaszką, z poprzedniej dekady, dowodzących schyłku państwa.

Kiedy, na bazie śledzenia obrad szacownej komisji, moja wizja państwa prawa, runęła z wielkim hukiem, wzmagając moje postanowienie nie uczestniczenia w tej farsie, na sali obrad pojawił się Wszechpolski drągal. Pewien byłem, że spazmatyczne drgawki tego jegomościa, które nasiliły się na jednej z manifestacji „kod-u”, mają charakter nieuleczalny i trwale usunęły go z polskiej palestry. A tu taka niespodzianka. Czy Rada Adwokacka jest organem pozbawionym zmysłu słuchu?! Czy wybaczone mu zostały podsłuchane teksty, w których snuł wizję godziwego żywota na bazie szantaży polskich biznesmenów. O tempora o mores!!

Podsumowując wypowiedzi sądowniczych i urzędniczych elit przed obliczem sejmowej komisji coraz dobitniej uświadamiam sobie jak bardzo doskwiera nam wszystkim wojenny i powojenny Polokaust, który wysforował na piedestały bandy piratów i rzezimieszków, płodzących kolejne pokolenia siebie godnych. Przyozdobione jednak w naukowe tytuły, przekłamaną historię rodzinną i tradycje zdrady oraz lewackiego ateizmu. A przy okazji nigdy nie mogłem zrozumieć dlaczego tak „znamienici” wybrańcy narodu jak na przykład panowie: Tusk, Kwaśniewski, Geremek, Komorowski, Schetyna i wielu, wielu innych, nigdy nie doczekali się rzetelnej biografii autorstwa niezależnych historyków. Czyżby ich nieskalane żywoty lekko trąciły kolaboranckim odorem. Oj, na pewno to tylko pomówienia złych języków.

Pomimo wielkiej nadziei i kibicowania prawdzie, w sprawie „Amber Gold”, żywię wielką obawę, iż po latach, usłyszę rozmowę zbankrutowanych dyskutantów. Na pytanie: „Gdzie w końcu jest to złoto?” usłyszę wulgarne, złodziejskie kredo - „ Amba wj….ła”.

Obym się mylił.

Leszek Posłuszny

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną