Bóg nie chce mówić do wszystkich. On tęskni za mówieniem do Ciebie!

0
0
0
/

Medytacje ewangeliczne z dnia 16 lipca 2017, Niedziela - (Mt 13,1-23). Tego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem. Wnet zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu. I mówił im wiele w przypowieściach tymi słowami: Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał niektóre [ziarna] padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na miejsca skaliste, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je. Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny. Kto ma uszy, niechaj słucha! […] My wszyscy jesteśmy… skomplikowani. Sami siebie nie znamy, ale to nie jest nasz problem. Nasze skupienie winno iść w zupełnie innym kierunku, bo ciągły egocentryzm poznawczy jest zgubny i … nie oszukujmy się… nudny! Jeśli więc, pogodzeni z niepojmowalnością samych siebie, nasza koncentracja zakotwiczy się w Osobie Boga, to już wystarczy. I teraz siebie trochę poznajmy… Są w nas miejsca, w których pozwalamy ludziom przechodzić przez nas i niszczyć nas, bo jeszcze nie wiemy jak poradzić sobie na przykład z jakimiś własnymi słabościami charakteru. Wpuszczamy zbyt wielu przechodniów we własne uczucia i emocje. Nie chodzi o to, że nie mamy czegoś przeżywać, ale żeby nie pozwalać sobie na uzależnienie, ubóstwienie kogoś. Droga, na którą pada ziarno, jest w nas. Być może po prostu samych siebie udostępniamy ludziom za mocno, to znaczy na tyle, że z tego powodu wciąż jeszcze nie może się TO konkretne Słowo w nas zakorzenić. Wpuszczamy na przykład w jakieś nasze uczucia zbyt wiele osób, które po prostu … przechodzą, depczą po nas jak po jakiejś drodze, a wtedy szybko zły wydziobuje Słowo, którego nie jesteśmy w stanie nawet poznać. Mamy też w sobie miejsca skaliste, to są wszystkie zranienia, które skrzętnie zachowujemy, nie oddając ich Bogu. Własnymi siłami zbudowaliśmy niejedną skorupę i myślimy, że jesteśmy… twardzi więc bezpieczni. Nie jesteśmy!!! To zagrzebanie zranień w skale własnego serca, powoduje tylko tyle, że Słowo Boga nie może dać korzeni. Mamy w sobie też niekiedy intencje, na których pozwalamy sami rozwijać się naszemu nieuporządkowaniu. Tam pracują pokusy, podszepty złego, to są ciernie. Od tego musimy być uwalniani sakramentalnie. Kto myśli, że tak nie jest, ten siebie samego okłamuje. Chrystus ma moc zabierać te ciernie… przyjmuje je na siebie jak… koronę Miłości, robi to dla Ciebie i dla mnie. Przecież o tym wiemy… Aż w końcu mamy w sobie te niesamowitą przestrzeń, żyzną ziemię. To szczególne miejsce, którego nikt już nie może zadeptać, a zdziczałe ptaki nie mają tam dostępu, nie mogą nic wydziobać ani rozszarpać. To miejsce jest żyzną glebą, która nie jest skałą. To miejsce jest Twoim i moim wewnętrznym Sanktuarium, oto owa żyzna ziemia, stęskniona za ziarnem! Tej żyznej ziemi nie ma poza Tobą! Ona jest w człowieku! Twoje wewnętrzne Sanktuarium nie znosi braku spotkania, choćby niewiadomo jak mocno człowiek zagłuszał w sobie ten nieprzejednany głód Słowa Boga i spotkania z Nim! Idź do tego miejsca w sobie, weź w to miejsce jakieś własne, proste Słowo Boga i zobacz, co się wtedy wydarzy! Nikt tego za Ciebie nie przeżyje. Czuj się wolny…  

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną