Olaboga! Król przyjechał

0
0
0
/

Co prawda nigdy nie rozumiałem i rozumieć nie chcę, uwielbienia dla obcych dynastii. Zwłaszcza, gdy ta niezasłużona estyma dotyczy tak nieprzyjaznej nam i nielojalnej od wieków Brytanii

Zawsze więcej dla mnie będą znaczyć polskie koligacje monarsze, nawet jurność naszych Króli, niźli jadłospis, czy łajdactwa jakiś napompowanych księżniczek z wysp. Zupełnie niewiarygodne są zatem oświadczenia dzisiejszych gości, pełne frazesów o przyjaźni, empatii i miłości między naszymi narodami. Niełatwo bowiem wymazać z pamięci, nieodległej bezczelności Angoli, którym nasz katolicki kraj zawsze był solą w oku. Nie chcę już wracać do zakamuflowanego udziału Królestwa w naszych rozbiorach i innych tragediach narodowych. Nie chcę wspominać martyrologii wojennej i grubasa z cygarem, który przehandlował Polskę w negocjacjach ze Stalinem. Próbuję wyczyścić z pamięci skasowanie nas żywym złotem, za użyczenie lotnisk, samolotów, sprzętu i aprowizacji, podsumowujące nasze bohaterskie uczestnictwo w „Bitwie o Anglię”. Ale zeszłoroczne napominanie parlamentu brytyjskiego, radzące nam, jak najszybsze rozliczenie roszczeń żydowskich, to już historia najnowsza. Jeszcze tylko świadomość goszczenia na dworze TW Alka, TW Oskara, czy wizyta u TW Bolka i obraz życzliwości imperium wobec Rzeczypospolitej staje się klarowny.

Wizyta w obozie koncentracyjnym w Stutthof narzucała powagę i zadumę. Oczywiście mimo że w obozie zamordowane były elity dwudziestu ośmiu narodów, czyniącym rolę przewodnika był człek w jarmułce. Na ulicach Gdańska rzesze naszych Rodaków wiwatowały na cześć przechadzającej się pary. Patrzyłem z niedowierzaniem. Przecież jesteśmy poddanymi Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, a nie bufoniastej Eli, będącej reprezentantką narodu utajniającego na kolejne „milion” lat archiwa, zawierające wiele paskudnych faktów czynionych naszej Ojczyźnie.

Gdy tak przyglądam się wizycie angielskiej parki przypominam sobie przełom sierpnia i września 1997 roku, kiedy to świat opuściły dwie niewiasty. Jedna z nich odeszła otoczona bogactwem, w atmosferze skandalu, pełna frustracji i macierzyńskiego zagubienia. Druga pożegnała nas w pokorze, miłości, w biedzie i ciszy, przyodziana w niebiesko-białe szaty. Wcale nie chcę wiedzieć, którą z nich pamiętać będą ludzie, tak tłumnie wiwatujący na cześć obcych monarchów. Znak czasów? Chyba raczej wynik skutecznych działań ideologicznych rozbójników gwałcących tożsamość narodową i szacunek dla własnej, godnej, odrębnej państwowości.

Jeszcze tylko agencyjny zapis jakiegoś świadomego pismaka o „polskich obozach koncentracyjnych” i pan William i Kate mogą ze spokojem zameldować włodarzom swego kraju, że wizyta była owocna, a niepojęty wyspiarski kolonializm ma się jak najlepiej, choćby w sferze duchowości. A zatem broić można dalej, bo gdy Polak zobaczy koronę to truchleje i przyklęka, jak trzeba.

Poddany Najjaśniejszej Rzeczpospolitej

Leszek Posłuszny

 

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną