6 energetycznych plag Tuska

0
0
0
/

- Kwestia niezależności energetycznej Polski i całego kontynentu zaczyna nabierać coraz większej wagi - podkreślił premier Donald Tusk, informując, iż jego rząd „przeprowadza ofensywę dyplomatyczną i ekspercką w Brukseli w sprawie unii energetycznej”. Wymienił 6 jej filarów, równie możliwych do zrealizowania, jak jego słynne katarskie kontrakty dla stoczni.

 

 

Donald Tusk postuluje po pierwsze wspólne negocjowanie przez kraje UE nowych kontraktów z zewnętrznymi dostawcami energii. Nie wiadomo jednak, na czym miałoby ono polegać i jaki miałby być cel uwspólnotowienia rozmów. Wydaje się bowiem oczywiste, że każdy suwerenny kraj sam decyduje, skąd i ile jakiego paliwa zakupić, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo energetyczne. Tego typu rozmowy są objęte ścisłą tajemnicą.
 

To, co proponuje premier, to nie tylko uzależnienie polskiego bezpieczeństwa energetycznego od innych państw, ale przede wszystkim narażenie kraju na naciski, a w dłuższej perspektywie – na utratę mocy decyzyjnej w tych najważniejszych dla Polski kwestiach.
 

Równie niedorzeczny jest drugi wymieniany przez Donalda Tuska filar, a mianowicie wzmocnienie mechanizmu solidarności pomiędzy państwami na wypadek odcięcia dostaw źródeł energii. Przede wszystkim nie bardzo wiadomo, jak premier rozumie ową solidarność i czy podobnie postrzegają ją inne kraje, na przykład Niemcy, gdyż należy przypuszczać, iż niekoniecznie.
 

Poza tym mówienie o mechanizmach solidarności to nic innego, jak wykładanie sofizmatów. Solidarność nie posiada mechanizmów - jest czymś, co abo jest, albo nie, i niestety w przypadku krajów wspólnoty mamy tak wielki jej deficyt, że chyba gorzej już być nie może.
 

Zgodnie z trzecim punktem infrastruktura energetyczna, w tym połączenia transgraniczne, interkonektory i magazyny, mają być dofinansowane z UE na maksymalnie dopuszczalnym poziomie – 70 procent. Problem w tym, że wcale nie jest powiedziane, że unia zdecyduje się wyłożyć na to pieniądze, szczególnie biorąc pod uwagę, że pozycja Polski jako kraju tranzytowego spada w szybkim tempie, głównie ze względu na zrealizowany już projekt Nord Stream. Wspólnota,  a konkretnie kraje Zachodu nie mają zatem absolutnie żadnego powodu, aby dofinansowywać projekt, który z punktu widzenia ich interesów, w zasadzie nie ma przyszłości.
 

W punkcie czwartym Donald Tusk postuluje pełne wykorzystanie dostępnych w Europie źródeł paliw kopalnych, z poszanowaniem środowiska naturalnego. Słowa te w sytuacji, kiedy rząd zgodził się, aby Polska zrezygnowała z energetyki węglowej, brzmią niczym złowieszcze szyderstwo.
 

Swoiste kuriozum stanowi punkt piąty, mówiący o sprowadzaniu gazu i ropy do UE od innych partnerów, zwłaszcza ze Stanów Zjednoczonych. Donald Tusk nie ma bowiem żadnej władzy, aby dyktować innym krajom wspólnoty, skąd mają importować te surowce. Żaden kraj mu na to zresztą nie pozwoli.
 

Równie na wyrost jest punkt szósty, mówiący o zapewnieniu bezpieczeństwa energetycznego sąsiadom UE oraz wzmocnieniu wspólnoty energetycznej, której sygnatariuszami są państwa bałkańskie oraz Ukraina i Mołdawia. Polska – co należy z całą mocą podkreślić - nie ma na to żadnego wpływu.
 

W tym miejscu pojawia się pytanie, co jest większe: ego premiera, deficyt budżetowy, jaki zafundował nam jego rząd, czy też może wielkopoddańczy stosunek do naszych zachodnich sąsiadów? Konia z rzędem temu, kto jest w stanie na nie odpowiedzieć.
 

Anna Wiejak


© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną