Pralnia Zielonych z Amber Gold w tle? Od 4Media do Przyjaciół Zwierząt

0
0
0
/

Organizacje ekologiczne i prozwierzęce prą do zmiany prawa w Polsce (ubój rytualny, likwidacja branży futrzarskiej itd.) oraz skarżenia Polski np. do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu (wycinka w puszczy białowieskiej). Czy są to ludzie motywowani ideowo czy finansowo? Przeciwnicy działań "zielonych" mówią o kolorowej młodzieży sterowanej przez wyrachowanych eko-biznesmanów. Warto więc przyjrzeć się temu kto może stać za interesami ekologów i animalsów, z jakimi podmiotami powiązani są liderzy "prozwierzęcy" i jakie sprawy prokuratorskie były i są prowadzone z udziałem głównych graczy na ekologicznej scenie Polski. Czy prokurator gaszący podobne postępowania znany z nieudolności przy sprawie Amber Gold wykazał się indolencją w przypadku spółek związanych z prezesem "Fundacji Viva!"? A może sieć powiązań świata biznesu, lobbingu i obcych interesów z polskimi ekologami to konfabulacja hodowców zwierząt futerkowych, leśników, myśliwych czy dziennikarzy takich jak chociażby Rafał Ziemkiewicz, Łukasz Warzecha czy Rafał Otoka-Frąckiewicz? Czytelnik sam musi odpowiedzieć na to pytanie.

Współpraca na Wiejskiej

Parlamentarny Zespół Przyjaciół Zwierząt tworzą politycy zatroskani o dobrostan zwierząt w Polsce. Regulamin Sejmu nie przyznaje zespołom posłów i senatorów uprawnień sejmowych komisji, ale niejednokrotnie członkowie tych właśnie ciał przygotowują projekty ustaw, które następnie trafiają do prac komisji. W Zespole Przyjaciół Zwierząt zasiada 22 parlamentarzystów, wśród których zdecydowaną większość stanowią przedstawiciele Platformy Obywatelskiej. W regulaminie zespołu czytamy, że do zadań Zespołu należy współpraca z organizacjami pozarządowymi w zakresie dbałości o dobrostan zwierząt. Z iloma organizacjami współpracuje zespół? Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że chętnych jest co najmniej kilka niezależnych podmiotów. Jednak po głębszej analizie okazuje się, że do współpracy garnie się zaledwie garstka ludzi, których nazwiska przewijają się przez coraz to nowe fundacje, stowarzyszenia i inicjatywy.

W ostatnich miesiącach Zespół poświęcił się pracy nad nowelizacją ustawy o ochronie zwierząt. W efekcie powstał projekt, którego celem jest trwałe wyeliminowanie z Polski branży futerkowej oraz cyrków wykorzystujących zwierzęta. Za pomysłem zmian stoją Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt "Viva!" oraz Stowarzyszenie Otwarte Klatki (w dużej mierze organizacja-córka, w której działają byli członkowie "Vivy!"). Przedstawiciele tych organizacji jednym tchem wymieniają cały szereg innych, które również zabiegają o wprowadzenie tychże zakazów. Na tapecie pojawią się chociażby Koalicja dla Zwierząt, Compassion in World Farming (CIWF) Polska, Vege Inicjatywa czy Fundacja na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt "Mondo Cane". Aktywiści tej ostatniej otwarcie przypisują sobie autorstwo przygotowanych nowelizacji. Pozornie szeroki wachlarz podmiotów społecznych, które chcą brać udział w procesie tworzenia prawa, powinien gwarantować kompromisowe podejście do poszczególnych zagadnień oraz pewną świeżość spojrzeń na rozwiązywane problemy… Nie ma jednak na to szans, a większość Polaków nie jest świadomych, że bombardujące ich swoimi analizami i postulatami liczne organizacje społeczne to w gruncie rzeczy środowisko, za którym stoi zaledwie kilkanaście osób przewijających się w różnych konfiguracjach.

Dżoana w eko-służbie

Nad przedsięwzięciami zarówno Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt, jak również Otwartych Klatek i "Vivy!" rozpostarto medialno-celebrycki parasol ochronny. W sukurs spieszą im Maja Ostaszewska (oddana aktywistka KOD-u), Agata Buzek, Joanna Krupa, przywiązana bardziej do karpi i pszczół niż do nienarodzonych dzieci, Natalia Przybysz i cała rodzina TVN. Ciekawe, że w wśród aktywistów "Vivy!" i "Otwartych Klatek" da się zauważyć nadreprezentację osób opozycyjnych do rządów PiS (chociaż ekologów wspiera m.in. poseł Czabański z PiS i dwóch dziennikarzy "Gazety Polskiej Codziennie"). Niestandardowo wyglądają również relacje "Vivy!" z "Gazetą Wyborczą". Wydania ogólnopolskie tego potężnego dziennika wielokrotnie drukowały ogłoszenia fundacji. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że "Viva!” płatnymi ogłoszeniami, których koszty publikacji waha się od 30 do 60 tys. złotych, nakłaniała czytelników do zbierania kwot rzędu 2 tys. złotych.

Utylizatorzy, Rosjanie i pranie brudnych pieniędzy

Próba odnalezienia osób, które stoją na czele łańcucha powiązań organizacji ekologicznych, wiedzie przez firmy utylizacyjne, afery finansowe oraz interesy obcych hodowców (w tym rosyjskich). Najprostszym tropem, którego istnienie potwierdzają sami zainteresowani, jest Związek Pracodawców Przemysłu Utylizacyjnego. Jak wynika z pracy dziennikarzy zawiązała się swoista koalicja Otwartych Klatek ze Związkiem, której celem jest uśmiercenie polskiej branży futerkowej. Gra toczy się o minimum 500 mln złotych rocznie, które utylizatorzy zyskaliby, gdyby hodowcy zaprzestali naturalnej utylizacji odpadów podrobiowych i odpadów akwarystyki. W rezultacie produkty te podlegałyby szkodliwej dla środowiska utylizacji przemysłowej (mówiąc wprost, norki hodowane na futra albo zjedzą różne odpady pozwierzęce albo odpady te zostaną spalone przez firmy utylizatorskie i tym samym zanieczyszczą środowisko!).

Według proszących o zachowanie anonimowości polityków zajmujących się polityką ochrony przyrody, niektóre organizacje zwalczające hodowle zwierząt futerkowych w Polsce finansowane są przez hodowców z zagranicy, wśród których coraz śmielej prezentują swoje ambicje Rosjanie, próbujący przejąć odbiorców polskiej produkcji. Wojujący ekolodzy czy przedstawiciele tzw. środowisk prozwierzęcych twierdzą, że są to jedynie teorie spiskowe hodowców. Bez wątpienia jednak jest o co walczyć, bo eksport produkcji futerkowej to około 3 proc. tego, co sprzedaje za granicę cały sektor rolniczy w Polsce. Z tego tytułu budżet państwa odnotowuje rocznie kilkaset milionów złotych wpływu do budżetu, a sam eksport wyceniany jest na ok. 2,5 mld zł rocznie.

Co ma Amber Gold do afery futrzarskiej?

Najciekawszym elementem całej tej układanki jest powiązanie z głośną sprzed paru laty aferą 4Media S.A. (dawniej Chemiskór), w której głównymi rozgrywającymi byli m.in. działacz PO Jacek Merkel oraz Wojciech Krefft i Dariusz Kaszubski. Dwaj ostatni usłyszeli wyroki skazujące odpowiednio na trzy i cztery lata pozbawienia wolności (w zawieszeniu). 4Media jest lub było przedmiotem postępowań, w których zarzuca się niekorzystne rozporządzenie mieniem powodujące straty w wysokości prawie 39 mln złotych, bezprawne przywłaszczenie środków finansowych (o łącznej wysokości 2,2 mln złotych), manipulowanie kursem akcji, podawanie nieprawdziwych informacji o kondycji finansowej spółki oraz uchylanie się od płacenia składek na ZUS. Udziałowcem spółki Chemiskór, oskarżanej o pranie brudnych pieniędzy (śledztwo prokuratorskie umorzono w 2013 roku), była oskarżana o naruszenie praw pracowniczych firma Azet Grafico, której wiceprezesem zarządu był niejaki Cezary Wyszyński. W historii 4Media dodatkowo pojawiają się jego ojciec oraz dwaj bracia i wiele firm powiązanych, w których także figurowali. Obecnie pan Cezary jest prezesem zarządu… Fundacji "Viva!" (założonej przez Brytyjczyków)! W aferze 4Media wiele wątków pozostało niewyjaśnionych. Wiele postępowań wciąż się toczy, a część została umorzona. Winą za niepowodzenia śledztwa część komentatorów obarcza trójmiejską prokuraturę (sprawę prowadził m.in. prokurator Wojciech Szelągowski, któremu przypisuje się również brak skutecznych działań w sprawie afery Amber Gold). 4Media do dziś kojarzy się w co najmniej 8 milionami dolarów, które wyparowały. Amber Gold z jeszcze większymi kwotami. Kompatybilna jest tu jedynie prokuratorska indolencja.

Trzeba sobie pomagać (?)

Transparentność działań Fundacji "Viva!" pozostawia wiele do życzenia. Do niedawna pod pruszkowskim adresem należącym przez wiele lat do Wyszyńskich i spółek związanych z aferą 4Media znajdowała się siedziba Viva Druk Sp. z o.o. Spółka zajmuje się drukiem czasopisma "Vege". Redaktor naczelny tego tytułu Maciej Weryński nie ustaje w zwalczaniu polskich hodowli zwierząt futerkowych. Walczy nie tylko poprzez publikowanie tekstów "Vivy", ale również poprzez współpracę z "Gazetą Prawną". We współpracy tej zastanawia to, czy "Gazeta Prawna" wie, że redaktor Weryński pisząc na jej łamach, jednocześnie jest promotorem "Vivy"? Ciekawe, czy w ramach tej promocji działa non profit? Tego jednak nie wiemy. Oficjalnie Viva Druk nie chwali się wykonywaniem zleceń na rzecz fundacji.

Zysk netto Fundacji Viva! w 2015 roku to prawie 3,5 mln zł, a wpływy z 1 proc. podatku wyniosły ponad 2 mln zł. Już rok później Viva! osiągnęła zysk netto niemal o ¼ większy (prawie 4,3 mln zł w 2016 roku).

Czy jest tak, że organizacje prozwierzęce w dużej części stały się środkiem do urządzania sobie całkiem tłustego życia kosztem polskiego interesu gospodarczego czy są to zarzuty bez pokrycia kreowane przez przeciwników ekologów i animalsów? Na to pytanie powinni szukać dalej odpowiedzi dziennikarze, a może także wymiar sprawiedliwości.

Paweł Miter

(dziennikarz śledczy znany z prowokacji dziennikarskich w TVP za rządów PO-PSL, a później w gdańskim sądzie (sędzia Łączewski i sprawa Amber Gold); na stałe publikuje w tygodniku „Warszawska Gazeta”)

Materiał ukazał się w lipcowym numerze miesięcznika „Moja Rodzina” dostępnego na Poczcie Polskiej i w salonach Empik  

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną