Choć nowy-stary rząd zwiera szyki na kolejną kadencję, to już ma pierwszy poważny kłopot. Szykuje się największa od 2003 roku fala zwolnień w służbach mundurowych bezpośrednio podległych premierowi. Funkcjonariusze BOR boją się o przyszłość i planują odejść ze służby.

Skąd takie obawy? Na wprowadzenie w życie czeka nowa ustawa o służbach mundurowych, którą przygotowała Platforma Obywatelska. Obejmie ona także funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu. Wiele przywilejów wynikających ze służby ma zostać zlikwidowanych. Najbardziej pracownikom BOR nie podoba się odebranie uprawnień socjalnych i wydłużenie okresu przechodzenia na wcześniejszą emeryturę.

Teraz wystarczyło 15 lat służby w BOR, aby móc ubiegać się o wcześniejsze świadczenia emerytalne. Zgodnie z tym, co zakłada projekt PO, okres ten zostanie wydłużony o 10 lat. Jednocześnie, funkcjonariusz, który będzie się o nią ubiegał, musi mieć skończone 55 lat życia. W niektórych wypadkach wysokość tego świadczenia zostanie obniżona. Dotyczy to funkcjonariuszy służących w niebezpiecznych rejonach świata, którzy jak dotychczas mogą ubiegać się o zwiększenie emerytury o kilka procent. Zmienić się mają także zasady przyznawania rekompensat za rezygnację z mieszkania służbowego.

Na razie, jak zapewnia rzecznik BOR mjr Dariusz Aleksandrowicz, wypowiedzenia złożyły tylko cztery osoby. Jednak już teraz co raz częściej mówi się o masowych odejściach ze służby. Pojawia się co raz więcej wniosków o podpisanie tzw. kart obiegowych, co może świadczyć o tym, że wielu pracowników rzeczywiście szykuje się do zwolnienia.

Jedno jest pewne: sami funkcjonariusze BOR zaznaczają, że rządy koalicji PO - PSL były dla nich bardzo niestabilne i stąd zamiar odejścia ze służby staje się co raz bardziej urzeczywistniać.

Jeśli informacja ta potwierdziłaby się, to Biuro Ochrony Rządu czeka wielki rozkład. Echem odbiłoby się to także na pracy wysokich urzędników państwowych, w tym prezydenta i premiera. Musieliby zadbać o ochronę z zewnątrz.

Michał Polak
fot. sxc.hu