Runął dach najstarszego kościoła na Malcie – wierni widzą w tym symbol upadku katolicyzmu

0
0
0
/

Kiedy w najstarszym na Malcie katolickim kościele Ta' Giezu w tajemniczych okolicznościach zawalił się dach, niemalże wszyscy zaczęli przypisywać temu wydarzeniu rangę symbolu. Widok wyłaniającego się zza gruzów zabytkowego ołtarza dosłownie przyprawiał o ciarki na plecach. Jeszcze kilka lat temu Maltę można było pokazywać za wzór. Na wskroś katolicka, z prawem definitywnie zabraniającym zabijania nienarodzonych dzieci trwała na straży katolickiej spuścizny Europy. Wystarczyło jednak jednorazowe przejęcie władzy przez liberałów, aby zniszczyć kraj i jego społeczeństwo. I trzeba przyznać, że na Malcie proces ten przebiegł w iście ekspresowym tempie. Partia Pracy, która rządzi na Malcie od 2013 roku wprawdzie udaje brak zainteresowania kwestią aborcji, niemniej skoncentrowała się na wprowadzaniu tzw. polityki równościowej, co przełożyło się bezpośrednio na legalizację „małżeństw” osób tej samej płci. Jednocześnie nastąpił gwałtowny rozkład rodziny, przy wydatnym – o zgrozo – udziale tamtejszych hierarchów Kościoła katolickiego. Warto w tym miejscu zauważyć, że maltańscy biskupi dali zielone światło dla udzielania Komunii Świętej osobom, które rozwiódłszy się wstąpiły w nowe, cywilne związki. Zdaniem maltańskich hierarchów jest „po ludzku niemożliwe”, aby przestrzegać nauczania Kościoła katolickiego w sprawach małżeństwa i rodziny oraz żyć w czystości w kolejnych związkach, zatem – stwierdzają – należy stan grzechu ciężkiego zaakceptować i udzielać Sakramentów osobom, które nie pojednały się z Bogiem. W tym odstępstwie powołują się na adhortację Amoris Laetitia papieża Franciszka i zawarte w niej wskazówki. W maltańskim Kościele katolickim bardzo aktywne są też grupy walczące o akceptację przez Kościół sodomii. Co ciekawe mają one pozwolenie, aby w parafiach, katolickich centrach pomocy, a nawet w kaplicy jedynego na Malcie uniwersytetu wykładać pogląd o konieczności akceptowania „małżeństw” homoseksualnych. Zdumiewający jest stosunek do nich maltańskich hierarchów Kościoła katolickiego. Otóż, kiedy przed zaplanowanymi na 3 czerwca wyborami wierni Kościoła katolickiego opublikowali w poczytnych mediach całostronicowy dodatek, w którym znalazł się artykuł broniący prawdziwego małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety, a określający związki homoseksualne jako „nienaturalne”, biskupi orzekli, iż jest to „propaganda”. Co więcej Archidiecezja Malty odcięła się od tej inicjatywy, wydając specjalne oświadczenie, w którym stwierdza: „Archidiecezja Malty kategorycznie oświadcza, że szanując prawo do wolności słowa każdej osoby czy społeczności, nie jest w żadnym stopniu zaangażowana w propagandę dokonywaną przez Maltańskich Katolików Zjednoczonych dla Wiary”. Znalazło się ono na oficjalnej stronie internetowej diecezji 23 maja bieżącego roku. Dla maltańskich katolików takie stanowisko kurii nie stanowiło zaskoczenia. Arcybiskup Malty Charles Scicluna nieoficjalnie wspiera bowiem grupy homoseksualne w swojej diecezji, a ostatnio nawet rozpostarł tęczową flagę sodomitów nad ołtarzem jako gest potępienia dla „homofobii”. To właśnie ten arcybiskup dał organizacji Drachma LGBTI, która prowadzi działania na rzecz uznania przez Kościół katolicki „małżeństw” osób tej samej płci, sodomii i adopcji dzieci przez pary homoseksualne, możliwość działania we wszystkich maltańskich parafiach, centrach pomocy i wspomnianej już uniwersyteckiej kaplicy. Ten sam hierarcha na oficjalnych stronach archidiecezji promuje pro homoseksualne książki. Ten sam hierarcha w końcu odcina się od nauczania Kościoła katolickiego na temat homoseksualizmu, dokonując rzeczywistej schizmy, która jednak nigdy przez Watykan za schizmę uznana nie została. O ile Kościół katolicki naucza, że praktyki sodomickie stanowią grzech śmiertelny przeciwko czystości i ci, którzy się im oddają, dobrowolnie odcinają się od Boga, co ma swój finał w piekle, o tyle abp Scicluna powiedział w zeszłym roku w rozmowie z „Malta Indep”, że homoseksualne związki cywilne są „służbą dla godności tych ludzi”. Za nic zatem ma on dokumenty Kościoła w tej kwestii, również ten z 2003 roku, gdzie Kościół wyjaśnia, iż „szacunek dla osób homoseksualnych nie może w żadnym razie prowadzić do aprobaty zachowań homoseksualnych czy uznania przez prawo związków homoseksualnych”. - Uważam, że powinniśmy wspierać ustawodawstwo, które daje partnerom tej samej płci ich godność i opiekę socjalną – przekonywał abp Scicluna w 2016 roku. Być może właśnie w owym odstępstwie arcybiskupa Malty od nauczania Kościoła katolickiego szukać należy przyczyn, dla których biskup Mario Grech z Gozo zaatakował grupę maltańskich katolików, którzy wystąpili w mediach w obronie prawdziwego małżeństwa przeciwko „nienaturalnym” związkom osób tej samej płci. Jak słusznie zauważył komentujący sprawę publicysta portalu LifeSiteNews prawdziwą „służbą” osobom zmagającym się z problemem pociągu do osób tej samej płci byłoby wskazywanie im drogi i przestrzeganie przed niemoralną aktywnością seksualną ze wszystkimi tego konsekwencjami w wieczności. To nie o „społeczną ochronę” homoseksualistów powinni się troszczyć biskupi, ale o „duchową ochronę” przed diabłem, sprytnie zastawiającym pułapki na słabych ze swojej natury ludzi. W tej sytuacji trudno się dziwić, że zawalenie się sufitu najstarszego z maltańskich kościołów zostało odczytane jako znak, któremu nadano znaczenie wręcz symboliczne. W tym niegdyś katolickim kraju panoszy się przez nikogo nie niepokojona herezja w najgorszym z możliwych, bo homoseksualnym wydaniu. Wszystko przy całkowitej inercji Ojca Świętego i Watykanu.  

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną