Tuwim wiecznie żywy

0
0
0
/

Z dawna oczekiwana, letnia aura zapełniła zielone skwery wytęsknionym słońca, narodem. Bezceremonialnie zdarła z niewiast ciężkie porcięta, dokumentując lekko zawoalowany cud stworzenia.

Żądny potrzebnej dawki witaminy „D”, ja również ruszyłem w miasto, podświadomie węsząc za jego zielonymi płucami. Centralny park mojego grodu szczelnie wypełniali ludzie w przeróżnych, wzajemnych konfiguracjach. Odrestaurowana fontanna bezwiednie zmieniła przeznaczenie, stanowiąc teraz wielką, orzeźwiającą misę, chłodzącą dziesiątki par nóg i raj dla baraszkującej w jej wodzie dzieciarni. Przypomniałem sobie moje ostatnie spotkanie z panem Mieciem, którego bezpardonowa diagnoza polityczna zmusiła mnie do spisania wrażeń w felietonie zatytułowanym „Szachowy gwałtownik”. Spojrzałem machinalnie w stronę betonowego stolika szachowego i między postaciami trzypokoleniowej rodziny spacerowiczów, dostrzegłem skupionego pana Mieczysława. Ucieszyłem się na jego widok i ruszyłem w kierunku rozgrywanej biało-czarnej bitwy.

- Witaj, dobry człowieku – pozdrowił mnie, nie podnosząc wzroku znad szachownicy.

- Witam, Panie Mieczysławie – odparłem, radując się rychłym rozpoznaniem.

Gdy zadał prawie śmiertelny cios podniszczonym Hetmanem, odchylił się, zostawiając przeciwnika z szachowym dylematem. Spojrzał na mnie z dziwnym zainteresowaniem.

- Znasz Tuwima? – zapytał niespodziewanie.

- Znam. Jak każdy – odpowiedziałem, lekko zawiedziony sugerowanym tematem nadchodzącej dyskusji.

- A znasz jego wiersz „Całujcie mnie wszyscy w dupę”?

- Widziałem jego wersję na youtubie – odparłem, przypominając sobie nagrany spektakl.

- Masz. Przysłał mi ciąg dalszy - wyjął złożoną kartkę i podał mi ją.

- Kto? Nieboszczyk? - zapytałem

- Może ktoś inny, nie pamiętam nadawcy – uśmiechnął się szelmowsko.

Wziąłem rzekomą przesyłkę i schowałem do tylnej kieszeni.

- Poddaję się – usłyszałem słowa spoconego przeciwnika pana Miecia.

- To miło – skwitował Pan Mieczysław spojrzawszy na mnie – A teraz już nie przeszkadzaj, bo jestem winien rewanż panu Waldkowi.

Nieco zmieszany postałem jeszcze chwilę, po czym odszedłem, żegnając szachowych przeciwników.

Kiedy byłem na ostatniej prostej do domu sięgnąłem do kieszeni po kartkę. Rozwinąłem lekko pogięty papier, spodziewając się jakiegoś żartu. Zacząłem czytać.

„Całujcie mnie wszyscy w dupę. 2017”

Magdalenkowe rzezimieszki, tajniaki w obcej racji służbie.

Feministyczne bab zastępy, konserwatyści chcący luźniej.

Grubasy w togach, lex szubrawcy,

co innym przystawiacie lufę.

I nieomylni świata zbawcy.

Całujcie mnie wszyscy w dupę

I wy unijni decydenci, co słoma z butów wam wyłazi.

Kłamliwe kmioty, ignoranci, mnie w waszych gębach wszystko razi. Wy komisarze, malwersanci,

co szpetną stworzyliście grupę.

Komuny wierni kombatanci.

Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Oficerowie bez honoru, ubeccy, „godni” emeryci.

I urzędowi rozbójnicy, co nigdy nie będziecie syci

I wy co światem dowodzicie,

Prowadząc w sztormy mą szalupę.

O rozpierdusze, marząc skrycie.

Całujcie mnie wszyscy w dupę.

I wy szacowne sejmotrutnie, co gęby wypychacie Polską.

Kłamiecie, lżycie, wichłaczycie, skrywając się za Matką Boską.

I fanatycy wszelkiej maści,

co wciąż spychacie nas na rufę.

Dzierżąc maczetę Boga w garści.

Całujcie mnie wszyscy w dupę

I ty makrelo spod Berlina, otyła innowierców matko.

Siostro Putina i Macrona, wszelkich lewaków świata, swatko.

Wy wszyscy nasi sojusznicy,

co przewyższacie Brytów tupet.

Winszując Polsce szubienicy.

Całujcie mnie wszyscy w dupę

I wy bogacze nowych czasów, co cyca państwa wyssaliście.

Artyści, co Rejtana gracie, tworząc kodziarskich marszów kiście. Czerwony pomiot milicjantów,

co we łbach tępych mózg Wam chlupie.

I wy sponsorzy popaprańców

Całujcie mnie wszyscy w dupę.

I wy kilkoro purpuratów, co Boga z wiktem wciąż mylicie.

Gardząc wiernymi, ich duszami, Piotrowych bram nie uświadczycie.

I wy Żydkowie nienażarci,

co grabić chcecie mi chałupę.

Sorosa hordy, Rotschild banki

Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Prawico dęta frazesami, której porządku chciałbym dożyć.

Znalazłaś kilku mężów zacnych, lecz mostów zapomniałaś stworzyć.

Kłótnie i rzeki lanych żali,

jakbyś na sporze był z przekupą.

Obyśmy zatem nie zostali

Jak zwykle, z gołą i wypiętą, dupą.

Leszek Posłuszny

 

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną