W imię tolerancji nie przyprowadzać do Chrystusa?

0
0
0
/

Medytacje ewangeliczne z dnia 6 WRZEŚNIA 2017, Środa, Łk 4,38-44. Po opuszczeniu synagogi w Kafarnaum Jezus przyszedł do domu Szymona. A wysoka gorączka trawiła teściową Szymona. I prosili Go za nią. On stanąwszy nad nią rozkazał gorączce, i opuściła ją. Zaraz też wstała i usługiwała im. O zachodzie słońca wszyscy, którzy mieli cierpiących na rozmaite choroby, przynosili ich do Niego. On zaś na każdego z nich kładł ręce i uzdrawiał ich. Także złe duchy wychodziły z wielu, wołając: Ty jesteś Syn Boży! Lecz On je gromił i nie pozwalał im mówić, ponieważ wiedziały, że On jest Mesjaszem. Z nastaniem dnia wyszedł i udał się na miejsce pustynne. A tłumy szukały Go i przyszły aż do Niego; chciały Go zatrzymać, żeby nie odchodził od nich. Lecz On rzekł do nich: Także innym miastom muszę głosić Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, bo na to zostałem posłany. I głosił słowo w synagogach Judei. Gdy ludzie cierpią, trzeba ich zaprowadzać do Chrystusa i prosić Chrystusa za ludzi cierpiących, jedni za drugich. Co to znaczy? Dziś tak bardzo się chce szanować czyjeś tzw. osobiste poglądy religijne, przy tym mówi się wiele też o tolerancji. Zobaczmy jednak, co niekiedy prawdziwie kryje się pod tymi priorytetami obyczajowymi? Otóż w imię jakkolwiek pojętej tolerancji nie zaprowadza się ludzi cierpiących do Chrystusa, bo nie chce się im narzucać wiary. I to jest kuriozalne! Nie chodzi przecież o żadne narzucanie wiary, ale o niesienie prawdziwej pomocy człowiekowi! Obyczajowość tolerowania cierpienia jest czymś wewnętrznie fałszywym. Cierpienie jest czymś, czego Bóg dla nas nie chce, ale weszło ono na świat z powodu naszej grzeszności. Jeśli Jezus Chrystus jest tym, który uzdrawia, to jak mogę nie przyprowadzać do Niego cierpiących? Kto zaszczepił w nas takie przewrotne myślenie? Oczywiście niekiedy wcale nie dochodzi do uzdrowienia, ale w spotkaniu z Chrystusem odnajdujemy sens cierpienia, które akurat jest naszym zadaniem na dany czas. Jednak siebie nawzajem mamy po prostu przyprowadzać do Chrystusa i już. Jeśli ktoś na przykład ma chorobę, która wymaga antybiotyku, a ja znam lekarza który przepisuje ten lek, osoba natomiast chora nie wie co trzeba robić, to jak mogę chorego nie starać się doprowadzić do lekarza po lek, który owemu choremu uratuje życie? A zatem przemyślmy. Jeśli znamy nieskończone Miłosierdzie Chrystusa i po prostu wiemy jak absolutnie ono nas uzdrawia, nie możemy nie chcieć tego samego dla ukochanych nam osób! Czy niekiedy za bardzo nie daliśmy sobie wpoić w umysły jakiegoś mitu o rzekomej pseudo-tolerancji do tego stopnia, że popadamy w absurdy? Jest to temat do głębokiego przemyślenia w sobie samym. Oczywiście przyprowadzanie ludzi do Chrystusa często nas wiele kosztuje, ale przypomnijmy sobie od razu ile kosztować musiało tych, którzy nas kiedyś przyprowadzili do Niego!

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną