Środowiska LGBT rozkręcają się wrześniowo – odczarowujemy ich hasła

0
0
0
/

W naszym kraju działania promujące odmienne od naturalnych orientacje  seksualne mają się świetnie. Życie tzw. kulturalne Polski obfituje w wydarzenia tematyczne, związane z homoseksualnymi propozycjami na życie, a wszystko to przyjmuje formę tzw. walki o wolność i równość. Powstają całe cykle prezentacji filmowych w kinotekach, gdzie prezentuje się filmy tzw. LGBT, a wszystko brzmi tak, jakby film musiał mieć osobną kategorię płciową. Jednak czy rzeczywiście chodzi tu jeszcze o kulturę? ...bo może chodzi właśnie o nią? Słowo ‘kultura’ pochodzi od łacińskiego  ‘colere’, co oznacza uprawiać, dbać, pielęgnować, kształcić. Weźmy teraz termin ten jako pozbawiony światopoglądu i zobaczmy cały proces jako właśnie… urabianie. Gdy już mówimy o urabianiu kogoś, zauważmy pewien niuans dotyczący także i wiernych kinomanów. Niezwykłe jest to, że osoby, zwłaszcza pasjonujące się tzw. kinem ambitnym, uznają siebie za wolnych do końca i nie dających się urabiać żadnej ideologii. Rozrywka wyższa jest w mniemaniu wielu… niezależna. Nic bardziej mylnego! Owszem, taki ambitny widz jest zazwyczaj bardziej wymagający, wrażliwy na piękno, oczytany, obyty w świecie, ale to wciąż nie oznacza, że odporny na manipulację! Wrzesień rozpoczyna się różnymi imprezami w miastach, wszak naprawdę już chyba wszyscy powrócili z wakacji i pragną dalej żyć, życiem ciekawym i pełnym wrażeń. Oczywiście jest wiele propozycji światopoglądowo neutralnych, ale pośród nich są propozycje ideologiczne, które samozwańczo nazywają siebie wolnościowymi. Z wolnością nie ma to jednak zbyt wiele wspólnego, bo wcale nie chodzi o żadną wolność, ale o dowolność, a to zupełnie coś innego. Nazwijmy to  szczerze: dowolność jest wsprost proporcjonalną odwrotnością wolności! W tych okolicznościach jeszcze bardziej kuriozalne wydają się owe marsze wolnościowe opozycji, walki o ‘równość’ płci, czy feministyczna rzekoma 'obrona' kobiet itd… W ofercie jednego z takich festiwali czytamy na przykład: „Przybliża nam świat, do którego często tęsknimy, świat wolności i równości, poszanowania naszych praw i tożsamości, możliwości, które często pozostają w sferze naszych pragnień.” Jaka walka? Jaka obrona? I jaka równość?  O czym w ogóle jest tu mowa? Odczarujmy to choć odrobinę. Po pierwsze, gdyby środowiska LGBT były prześladowane w Polsce, nie miałyby swoich stron internetowych, swoich imprez publicznych, klubów, ogólnodostępnych produktów literackich, programów skierowanych do szkół, swoich ofert dla społeczeństwa z treningami osobowościowymi i in. włącznie itd. A zatem o żadnym prześladowaniu nie ma mowy! Po drugie, jeśli chodzi o ową enigmatyczną ‘równość płci’ to należy odczarować w tym momencie sam termin ‘równości’, gdyż w całej ideologii genderowej nie ma mowy o nawet pozornej prawdzie w tym temacie. Trafnie i merytorycznie wyjaśnił to w ostatnim wywiadzie publikowanym na Prawy.pl  pewien niemiecki teolog ks. Thomas Ottmar Kuhn, który powiedział: „Gender jest strategią na rzecz równości płci, ale równości rozumianej nie jako równoważność obu płci, tylko jako brak różnicy między płciami.” Tu nawet biologia sobie sama radzi z tematem, bo jakie są różnice płci każdy wie. Jednak żeby ich nie widział, wymyśla się nowomodne terminy genderowe i są tacy, którzy je… połykają jak bajkę na dobranoc! Po trzecie, w owe genderowe niby walki mocno wpisane są tzw. walki o prawa kobiet. I to jest kompletną bzdurą, gdyż żadne feministki nie walczą o prawa kobiet, ale walczą o zasady, które według nich powinny być realizowane w społeczeństwie nie dla kobiety realnej, ale dla idei kobiety, którą same wymyśliły! Broniona przez nie owa ‘kobieta’ to idea pojmowana w oderwaniu od relacji względem mężczyzny i względem dziecka! Stąd taki zajadły atak na rodzinę i promocja aborcji! Na takim odrealnionym gruncie żadne dobro nigdy nie może powstać, bo dobro powstaje zawsze na grucie świata realnego! Czy jesteśmy gotowi rozumieć, co się dookoła nas dzieje? Czy czasem i my wszyscy nie zostaliśmy poddani wieloletniemu mamieniu po przez tzw. kulturę masową? Tu musi każdy sam ze sobą stanąć w rzetelnym rozeznaniu. Będzie łatwiej o poznanie własnej samoświadomości na tym polu, gdy zaczniemy bacznie przyglądać się procesowi ideologizacji genderowej, na konkretnych przykładach. Oto jeden z nich. Na pewnym portalu środowisk LGBT jest propozycja tzw. Kina LGBT – czyli dokładnie tego, co proponuje się ludziom aktualnie w klubach kinowych w Polsce. Liczba zgromadzonych propozycji filmowych zebranych w listę na owym portalu wynosi… (uwaga!) dokładnie 846!, co daje ponad 1269 godzin przeżyć ekranowych, rozmiękczających zdrowy osąd w temacie relacji kobiety i mężczyzny!  Po ogólnym zapoznaniu się z ową listą widać, że wcale nie są to jakieś filmy, które by nie były w obiegu kinowym, wiele z nich było w jakimś stopniu popularne, nagradzane jakimiś współczesnymi złotymi cielcami ludzkości. I tak powoli kultura się toczy, urabianie mackami dowolnościowymi trwa i ma się bardzo dobrze. W Polsce również. Kiedy się obudzimy ze snu? … bo życie to nie film. Życie przyniesie konsekwencje. I naprawdę je przyniesie.    

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną