Problem norweskiej instytucji Barnevernet nie jest nowy. Wielokrotnie na portalu Prawy.pl opisywaliśmy przypadki nadużyć, jakich dopuszczała się ta instytucja względem polskich rodzin w Norwegii. Przypadek Norweżki uciekającej przed urzędnikami Barnevernet nie jest odosobniony, co potwierdziła w komentarzu nam udzielonym mieszkająca w Norwegii Polka, Aneta Ciężarek - Działaczka ruchów Pro-Life, Animator Duchowej Adopcji D.P. Menedżer ds. organizacyjno-kulturalnych:
Dzieci zabierane są z najbardziej absurdalnych powodów, które nam nie wpadłyby do głowy. Zdarza się niejednokrotnie, że dzieci introwertyczne lub nadpobudliwe w taki sposób przesłuchiwane są przez szkolnych psychologów, by wyciągnąć z nich jakieś konkretne zdanie, mogące posłużyć za podstawę do interwencji Barnavernet.
Nie ma tu też różnicy, czy dziecko jest miejscowe, czy rodzice są przyjezdni. Bywa, że dzieci odbiera się turystom na ulicy, ponieważ według norweskiego prawa każde dziecko, które przebywa na terenie tego kraju jest własnością państwa.
Takie ustawienie prawodawstwa delikatnie mówiąc szokuje, ponieważ człowiek, niezależnie od tego, czy jest dzieckiem, czy dorosłym, nie może stanowić niczyjej własności bez złamania jego podstawowych praw wynikających z prawa naturalnego.
Sama koncepcja odbierania dzieci rodzicom znana jest w historii świata. Koncepcje platońskie już proponowały taki rodzaj wychowania, w którym właśnie dzieci miały być dla dobra społeczeństwa rozdzielane według predyspozycji jakie sobą reprezentowały i - śmiało powiedzmy - hodowane na rzemieślników, żołnierzy czy filozofów, przy czym ci ostatni mieli rządzić.
Platońska ideologia jest okrutna, nieludzka i nie trzeba bać się tego tak nazywać, ale dopiero gdy wcielona w życie, pokazuje spustoszenie istoty całego społeczeństwa, w którym suwerenem jest indywidualny człowiek, a nigdy jakaś ludzka masa, kasta, w której używa się osoby ludzkiej w jakimś celu.
Ktoś powie, że taka refleksja podsumowująca pomysły norweskie jest przesadzona, tylko że ona właśnie jest wcielana w życie i to w życie konkretnych osób. W jaki sposób? Otóż - społeczeństwo norweskie ma ustalone przez kastę panów standardy wychowania. One są absurdalne. Jeśli suweren - człowiek wychowuje dziecko inaczej niż nakazują tego owe wymyślone przez kogoś konkretnego standardy, dziecko zostaje takiemu rodzicowi odebrane. Czyli główna kasta rządząca odbiera dziecko, aby je przystosować do standardów przez siebie narzuconych. Na tej podstawie można już teraz uznać iż w Norwegii panują rządy totalitarne. Totalitaryzm polega na tym, że suwerenem nie jest osoba ludzka, ale kasta na użytek której mają się podporządkowywać ludzie, a jeśli tego nie robią, zostają do tego przymuszeni przez traumę odebrania im ich własnych dzieci, a te ostatnie nie maja prawa głosu już wcale.
Norwegia z tego powodu narusza podstawowe prawa człowieka, które wynikają z prawa naturalnego, do życia, do wolności, do rozwoju osobowego. Wszyscy musimy takie sytuacje nazywać po imieniu. Dokonuje się tam gwałtu na prawie do rozwoju, bo tym właśnie jest złamanie człowieka, bez względu na to, czy ma on roczek, pięć lat, dziesięć czy pięćdziesiąt!