Dziś w godzinach porannych rozpoczęło się referendum w sprawie niepodległości Katalonii. Władze Hiszpanii uznają głosowanie za nielegalne. Większość lokali wyborczych zostało zamkniętych, lub zablokowanych przez policję i tylko niektóre zostały otwarte. W kilku miejscowościach regionu doszło do starć policji z chcącymi oddać swój głos Katalończykami.
Funkcjonariusze hiszpańskiej policji wkraczają do wielu lokali i konfiskują urny i karty wyborcze. "To pierwsze urny i karty zajęte przez policję w Barcelonie" - napisano na Twitterze MSW Hiszpanii. Opublikowano również zdjęcie przejętych przedmiotów i poinformowano, że działania funkcjonariuszy będą kontynuowane.
Rzecznik prasowy katalońskiego rządu Jordi Turull poinformował, że 73 proc. lokali wyborczych zostanie otwartych. Poprosił też o cierpliwość z powodu "ciągłych ataków hakerskich" na systemy komputerowe w lokalach. W samej Barcelonie doszło do zamieszek. Stacja telewizyjna Sky podaje informacje o użyciu gumowych kul przeciwko demonstrującym zwolennikom niepodległości Katalonii w Barcelonie. Lewacka burmistrz Barcelony
Ada Colau ogłosiła na Twitterze: Nasz tchórzliwy prezydent otoczył nasze miasto policją. Barcelona to miasto pokoju, nie boimy się.
Przed lokalami referendalnymi pracują służby medyczne, które udzielają pomocy potrzebującym Katalończykom. W mediach społecznościowych publikowane są zdjęcia, które mają udowadniać brutalność działań hiszpańskiej policji.