Muzułmańscy agenci wpływu w środowiskach katolickich

0
0
0
/

Środowiska katolickie od dziesięcioleci są infiltrowane przez rozmaitych agentów wpływu, czy to świadomych powierzonej im roli, czy też nieświadomie propagujących pewien konkretny światopogląd. Niezależnie jednak od tego, czy kierują nimi konkretne siły, czy zwyczajna głupota, skutek na ogół jest ten sam – dążenie do rozbicia jedności Kościoła i społeczeństwa. I tak różne osoby deklarujące się jako zagorzali katolicy promują filozofię i medytacje Wschodu, w tym przede wszystkim hinduizmu, a także synkretycznego boga w ramach Ruchu Maitri. Obecnie jednak coraz częściej znaleźć można katolików opiewających... harmonię życia w islamie. Jest przy tym ze wszech miar oczywiste, że chodzi o to, aby „oswoić” i ocieplić wizerunek muzułmanów w oczach Polaków. I tak do polskich czytelników trafiają artykuły, w których rzekomo katoliccy dziennikarze przekonują, że najwyższą wartością muzułmanów jest rodzina, natomiast muzułmanki w tradycyjnych strojach z hidżabem, tudzież innym nakryciem głowy, to szczyt szyku i elegancji. Co więcej, osobom zwracającym uwagę na relacje panujące w muzułmańskim społeczeństwie, gdzie rzadko się zdarza – czy to mówimy o sunnitach, czy szyitach – żeby kobieta nie dostawała od męża cięgów, zarzucają brak wiedzy i ignorancję. Otóż według jednej z takich „katolickich” dziennikarek to „Wskutek propagandy polski odbiorca myśli, że ma do czynienia z inwazją muzułmanów, którzy szturmem chcą podbić Europę. Nie zagłębiwszy się w sendo problemu – tj. faktyczne przyczyny migracji, wojen na Bliskim Wschodzie, ekspansji terroryzmu, itp. – najwygodniejsze okazało się zrzucenie całej winy na islam”. Nie będę podawała nazwiska „mistrzyni”, która wysmażyła powyższe zdania, ignorując zupełnie sytuację w Europie oraz informacje podawane bezpośrednio przez Państwo Islamskie, bo nie jest ona przypadkiem odosobnionym. Nie ona pierwsza i zapewne nie ostatnia ignorując też słowa samych muzułmańskich przywódców duchownych – zarówno tych w krajach cywilizacji łacińskiej jak i muzułmańskich - którzy nie kryją w swoich wypowiedziach, że trwa dżihad i pokój może zostać osiągnięty jedynie poprzez wprowadzenie na świecie islamu i prawa szariatu. Proponuję za to, aby jako wolontariusz popracowała rok w muzułmańskiej dzielnicy w Niemczech czy Francji, w strefie no-go. Przekona się wówczas na własnej skórze, czym jest islam w stosunku do kobiet, w szczególności postrzeganych jako „niewierne”. Będzie miała również szansę na zmierzenie się z problemem islamskiego terroryzmu i być może wówczas – jeżeli przeżyje – będzie w stanie wreszcie „zgłębić sedno problemu” i zacząć myśleć, wyciągając prawidłowe wnioski. Warto nadmienić, iż przykład powyższej pseudodziennikarki nie jest odosobniony. Swoją drogą zastanawiam się, jak wielki brak wyobraźni i ludzkich odruchów trzeba posiadać, żeby usiłować narażać Polki na gwałty i przemoc, bo do tego sprowadzają się zazwyczaj kontakty z islamistami. Ale nasza „mistrzyni” idzie jeszcze dalej. „Wielu Polaków swoją opinię opiera na filmikach zamieszczanych na YouTubie i relacjach z rozmaitych blogów, niemających nic wspólnego z rzetelną i fachową wiedzą. Propagują one głównie patologiczne przypadki, ale na tyle nośne, że biją rekordy popularności. Ciekawym zjawiskiem jest też to, że największą karierę w Polsce robią obecnie osoby straszące islamem na potęgę. Szczucie na muzułmanów stało się wręcz towarem gwarantującym oglądalność w mediach, a nawet poparcie wyborców” pisze. Ręce opadają... Przyznam, że po przeczytaniu tych słów dosłownie oniemiałam tym bardziej, że organa propagandowe Państwa Islamskiego same wrzucają na You Tube nagrania z egzekucji i sami muzułmanie deklarują się jako wojujący, a każdy muzułmański wierny jest zobowiązany płacić pieniądze na dżihadystów, co zresztą wielokrotnie było poruszane na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych, zarzucającej państwom muzułmańskim finansowanie terroryzmu. Jeżeli chodzi o „straszenie islamem”, wystarczyło sięgnąć do raportów policyjnych opracowanych w formie notatek prasowych na stronach internetowych policji poszczególnych europejskich krajów, aby przekonać się, że problem naprawdę istnieje. Warto zaznaczyć, iż przebijały się one do wiadomości publicznej mimo nakazu zachowania politycznej poprawności. Należy w tym miejscu zwrócić uwagę na manipulację, której dopuściła się owa publicystka, polegającą na przyklejeniu każdemu, kto w sposób krytyczny wypowiada się o islamie łatki braku rzetelnej i fachowej wiedzy. A może tej wiedzy brakuje również niemieckim psychiatrom, do których masowo zgłaszają się Niemcy z ciężkimi stanami lękowymi spowodowanymi obecnością muzułmańskich imigrantów, o stresie pourazowym nie wspomnę, o czym mówią publicznie, w mediach, mimo istniejącej cenzury? A może brak wiedzy cechuje szwedzkich policjantów, którzy boją się zapuszczać do muzułmańskich gett, nazwanych strefami no-go? Może po prostu nikt im nie wytłumaczył, że islam to naprawdę pokojowe wyznanie, hołdujące rodzinnym wartościom? „Odnoszę wrażenie, że Polak „katolik” zapomniał, że tych ludzi w swoim boskim planie Bóg także powołał do życia. Trudno mi wyrokować – czy Polakami kieruje ignorancja, czy strach. Być może jedno i drugie. A już na pewno brak fundamentalnej wiedzy” perorowała dalej rzeczona pseudodziennikarka (a wszystko przy okazji reportażu z Czeczenii), dowodząc jedynie tego, że absolutnie – mimo że deklaruje się jako katoliczka - nie posiada znajomości Pisma Świętego. Wystarczy bowiem przytoczyć przypowieść o miłosiernym Samarytaninie, a wszystko stanie się jasne. Zauważmy, że miłosierny Samarytanin nie zabrał rannego do domu, ale polecił się nim zaopiekować w miejscu, gdzie tamten przebywał, opłacając jego leczenie. Jeżeli zatem chcemy postępować zgodnie z nauczaniem Chrystusa powinniśmy udzielić wszelkiej możliwej pomocy, ale na miejscu, a nie sprowadzać do siebie ludzi innej kultury, stanowiących dla nas zagrożenie. Warto, żeby owa publicystka wreszcie to sobie uświadomiła. Jeżeli ktoś jednak myślał, że to koniec absurdów w wykonaniu rzeczonej niewiasty, to się mylił. Otóż usiłowała ona wmówić czytelnikom, że Maryja zamiast w welonie, przedstawiana jest w hidżabie [sic!]. Warto przypomnieć, iż takie twierdzenie wysunął w 2008 roku mieszkający w Australii szejk Taj Din al Hilali, który w swojej książce dowodził, że zarówno Stary, jak i Nowy Testament mówią o noszeniu zasłon przez kobiety. Stwierdził on, że Matka Boska często jest pokazywana z chustą na głowie, a chustę – jak twierdził - można utożsamiać z islamskim hidżabem. Taj Din al Hilali był muftim Australii w latach 1988 - 2007. Następnie kierował największym meczetem w Sydney. Słynął on z kontrowersyjnych wypowiedzi, ale zapewne przez głowę mu nie przeszło, że stanie się guru publicystów deklarujących się jako katoliccy.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną