Leksykon o islamie na miarę naszej ignorancji?

0
0
0
/

Czy Państwo wiedzieli, że istnieje Leksykon dla dziennikarzy, rzekomo walczący ze stereotypami, w którego samej już nazwie jest zawarty stereotyp, a brzmi on następująco: „Nie bój się islamu”? Postanowiliśmy się mu ogólnie przyjrzeć. To bardzo ciekawy tytuł, bo w nim jest zawarte stwierdzenie, że boimy się islamu, jednak może nie wszyscy, bo skoro wyraźnie jest napisane, że Leksykon jest przeznaczony dla dziennikarzy, to z prostej implikacji wynika, że dziennikarze się boją islamu. Jak to można zrozumieć? Ach… to taka sugestia powitalna, mocno sugerująca, że być może jeśli któryś z dziennikarzy ośmiela się jakkolwiek opisywać islam, to społeczeństwo od razu ma pomyśleć, że ze strachu, a że lęk nie jest dobrym doradcą, zatem dziennikarze nie zawsze są wiarygodni. No może z wyjątkiem tych, którzy wiedzę czerpią z… Leksykonu dla dziennikarzy? Boimy się tego, czego nie znamy. I rzeczywiście treści zamieszczone w leksykonie wprost nazywają tę cechę mianem ignorancji. Erudycja jest istotna, naukowcy z zasady ją posiadają. Granty jakie sypią się na niezliczone podróże umożliwiają im zdobywanie wiedzy, ale czy światopoglądu też? Odróżniamy to! Na jakiej podstawie jednak znawca jakiejś dziedziny ocenia innych jako ignorantów? Otóż na podstawie badań! Czy na Państwu były one przeprowadzane? Ze wstępu leksykonu wypływa następująca logika:  Jeśli krytykujesz islam, to znaczy, że się na nim nie znasz. Jeśli media podają złe wiadomości o islamie, to znaczy, że są skanalizowane w stereotypach, wynikających z ignorancji. Czytamy w owym leksykonie na przykład: „Przekaz dziennikarski jest bardzo ważny, gdyż w naszych czasach media są ogromną siłą, kształtują świadomość większości społeczeństwa, a nawet w pewien sposób kreują rzeczywistość. Media mają również wielką siłę przekonywania – dla znaczącej części ludzi wystarczającym dowodem na prawdziwość jakiegoś zjawiska lub zdarzenia jest fakt opisania tego zjawiska przez prasę lub pokazania go przez media elektroniczne. W przypadku islamu – kultury odległej od nas geograficznie – media pełnią szczególną rolę: zazwyczaj są jedynym źródłem informacji. Tylko nieliczni – znawcy islamu oraz ludzie o wszechstronnej wiedzy, a także podróżnicy – są w stanie zweryfikować informacje przekazywane przez media i tylko ta nieliczna grupa czerpie swoje wiadomości z innych źródeł.” Co nam się mówi w tym fragmencie? Otóż po pierwsze, medialne doniesienia o islamie, powinniśmy podważać, bo przecież są jedynie owi ‘nieliczni”, którzy znają prawdę, ale to pewnie nie my. Jeśli więc chodzi o islam mamy wątpić w to, co się nam szeroko podaje, bo istnieje wielka szansa, że doniesienia są serwowane tendencyjnie i wątpliwie. Skąd wiemy, że szansa na niewiarygodność mediów jest wielka? Wynika to z ostatniego zdania o owych ‘nielicznych’. Jeśli chcemy zaufać erudycie, który zna temat islamu i chcemy czerpać wiedzę od takich osób, trzeba mieć świadomość w pewnym stopniu przynajmniej jaki reprezentuje taki autorytet stan duchowy. Jak to się ma na przykład w przypadku autorytetu św. Tomasza z Akwinu Europejczyka z krwi i kości, chociażby jego dzieło Summa contra Gentiles. Z resztą dzieła wielu chrześcijańskich intelektualistów są z reguły ogólnodostępne, dla dziennikarzy również. Można czerpać, a autorytet jest wiarygodny. Jednak w leksykonie czytamy tak: „Mieszkańcy naszej części Europy swą wiedzę na temat religii muzułmańskiej czerpali w znacznej mierze z tych samych źródeł, co ludzie żyjący na Zachodzie, czyli z chrześcijańskich pism polemicznych, które mało zawierały rzetelnej wiedzy, a wiele półprawd, mitów i fantastycznych wyobrażeń.” Państwo pozwolą, że nawet tego nie skomentuję!!! Cóż, podróże kształcą, ale niekiedy szkodzą. Jeśli w Leksykonie przywołuje się jako autorytet niejaką Salomeę Reginę Pilsztynową, której życie było moralnie bardzo wątpliwe, czego przykładem mogło być choćby porzucenie przez nią własnych synów ich ojcu – pijakowi, prowadzącemu się na tyle źle, że jeden z chłopców został zagłodzony, podczas gdy samozwańcza pani doktor bawiła się w podróżowanie, a jednocześnie przywołuje się Henryka Sienkiewicza jako typowego programatora stereotypów, który kształtuje fałszywą świadomość na temat muzułmanów, to niestety, ale sam leksykon przestaje być godny zaufania. Oto adekwatny fragment: „Pewne wyjątki, które malowały w miarę prawdziwy obraz wyznawców islamu, jak na przykład pamiętniki podróżniczki i lekarki z XVIII w., Salomei Reginy Pilsztynowej, nie docierały raczej do szerszego grona odbiorców. W przeważającym wśród naszego społeczeństwa obrazie islamu i muzułmanów powtarzają się zatem te same stereotypy na temat muzułmanów, postrzeganych jako ludzie prymitywni, wojowniczy, skłonni do stosowania przemocy i okrutni, do tego zaś fanatycznie przywiązani do swej religii i rozwiąźli w sprawach seksu. Wiele tekstów literackich powtarza te stereotypy, wystarczy choćby sięgnąć do W pustyni i w puszczy czy Trylogii Henryka Sienkiewicza (na przykład zdradziecki, choć bardzo dzielny Azja Tuhajbejowicz).” Czy naprawdę Salomea Regina Pilsztynowa jest wiarygodna, a Henryk Sienkiewicz tendencyjny??? Patronatem medialnym owego Leksykonu jest między innymi Gazeta Wyborcza. Jest też KAI, Polskie Radio 1 i Tygodnik Powszechny. Projekt powstał w 2005 roku zainicjowany przez Towarzystwo Więź. Cóż, jest wielką zagadką, dlaczego tworzy się określone kompendium wiedzy ściśle dla dziennikarzy. Czyżby było już aż tak źle z tą profesją, że trzeba podawać na tacy to, co mieliby pisać? Przecież dziennikarstwo nie polega na czynnościach ‘zaznacz’, ‘kopiuj’, ‘wklej’, ale poszukuj samodzielnie i myśl! Swoisty program światopoglądowy leksykonu odsłania się w jednym z artykułów i brzmi następująco: „Polska jest już jednym z krajów Unii Europejskiej, co nieuchronnie prowadzi do zwiększenia liczby naszych kontaktów z ludźmi mówiącymi innym językiem, wyznającymi inną religię, mającymi inne obyczaje. Coraz więcej uchodźców i emigrantów wraz z rodzinami zamieszkuje czasowo lub na stałe w Polsce, ich dzieci chodzą do szkół wraz z polskimi dziećmi. Jest wysoce prawdopodobne, że migracja ludności będzie wzrastać. Dlatego tak bardzo ważne jest, aby zapobiegać potencjalnym konfliktom społecznym, do których może z czasem dojść, jeśli będziemy mieli wrogie czy pełne uprzedzeń podejście do obcych, w tym do muzułmanów. Warto więc zawczasu podjąć działania na rzecz tolerancji i przyjaznego, zgodnego współżycia z ludźmi wywodzącymi się z innych kręgów kulturowych i wyznającymi inną religię.” Brzmi jak proroctwo. Proroctwo, które ma się spełnić. Czy Leksykon ma przygotować mentalnie społeczeństwo poprzez dziennikarskie pióro na… no właśnie na co? W Encyklice Fides et Ratio, którą należy przypominać wciąż i wciąż jest napisane: „Myśl filozoficzna jest często jedynym terenem porozumienia i dialogu z tymi, którzy nie wyznają naszej wiary. Przemiany dokonujące się współcześnie w filozofii wymagają uważnego i kompetentnego udziału wierzących filozofów, umiejących dostrzec oczekiwania związane z obecnym momentem dziejowym, nowe zainteresowania i zespoły problemów. Chrześcijański filozof, który buduje swoją argumentację w świetle rozumu i zgodnie z jego regułami, choć zarazem kieruje się też wyższym zrozumieniem, czerpanym ze słowa Bożego, może dokonać refleksji dostępnej i sensownej także dla tych, którzy nie dostrzegają jeszcze pełnej prawdy zawartej w Bożym Objawieniu.” Najwyższy czas powstać w mądrości Kościoła Katolickiego, któremu nie można zarzucić braku otwartości, ani tym bardziej braku wiedzy w prowadzeniu dialogów z innowiercami, czy niewierzącymi. Oczywiście nie wszyscy są do takiego dzieła powołani i nie muszą być. Jednak jeśli Leksykon, który ma ze swej natury być kompendium wiedzy, we wstępnie ustawia potencjalnego czytelnika w pozycji wystraszonego ignoranta, myślącego stereotypami, to pytanie które nasuwa się wprost: jaką rolę ma on odegrać? Czy tak pejoratywnie podsumowujący nasze społeczeństwo autorzy są dla nas godni zaufania? Pozostawiam do samodzielnej oceny owej pozycji. Na koniec uprzedzam zarzuty wobec powyższego tekstu, że niby jest on o islamie. Nie, nie jest w ani jednym zdaniu. Jest o sposobie podawania treści na jego temat społeczeństwu polskiemu. Ten sposób wzbudza w przypadku Leksykonu dla dziennikarzy wątpliwość.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną