Rafał Matyja: PO-PiS, czyli konflikt teatralny

0
0
0
/

Dlaczego duopol wyborczy PO-PiS jest tak silny? Kaczyński „dotknął bardzo głębokich polskich emocji, które wyczuł lepiej od innych”. A Tusk z tej innowacji skorzystał, dysponując większymi zasobami.

 

Wynik wyborów europejskich wzmacnia prawdopodobieństwo trzeciej kadencji rządów Donalda Tuska. Od siedmiu lat konsekwencją wyborczego duopolu PO-PiS nie jest bowiem równorzędna walka tych partii o władzę, ale stabilizacja rządów PO. Stabilizacja oparta na przekonaniu, że Platforma nadal „nie ma z kim przegrać”, a nawet jeżeli poniesie symboliczną porażkę, to dzięki potencjałowi koalicyjnemu jej skala nie będzie tak wielka, by wymuszała oddanie władzy PiS. Dziś tylko zmiana nastawienia PSL mogłaby doprowadzić do naruszenia status quo.

 

Polskie Stronnictwo Ludowe jest jednak partią o słabym profilu ideowym czy programowym, za to o bardzo wyrazistych partykularnych interesach. Jeżeli po wyborach samorządowych zawrze korzystne dla siebie koalicje sejmikowe z PO i będzie miała realne szanse na umocnienie pozycji w administracji rządowej po wyborach parlamentarnych, bardzo trudno będzie znaleźć argumenty na zmianę sojusznika.

 

Młodzi przeciwko PO-PiS

 

Jedynym czynnikiem zmiany wydaje się fakt, że narracja PO i PiS nie trafia do znaczącej grupy wyborców młodego pokolenia. Świadomie nie powtarzam magicznej liczby 28 proc. (odsetek ludzi młodych, którzy według Ipsos poparli Nową Prawicę), bo nie wiemy, co myśli ta część młodych, która do wyborów europejskich nie poszła, ale zagłosuje w wyborach parlamentarnych i prezydenckich. Co więcej – warto zauważyć nie tylko wysoki poziom poparcia dla Korwin-Mikkego, lecz przede wszystkim ucieczkę poza dylemat PO-PiS.

 

W grupie powyżej 60 lat na te dwie formacje głosowało (wg Ipsos) 73 proc., w grupie 40–59 – 68 proc., w grupie 26–39 lat już tylko 57 proc. Wśród najmłodszych wyborców głosy na PO i PiS oddało tylko 40 proc. To czynnik pokoleniowy bez wątpienia stanowi najważniejszy aspekt osłabiający dominujący duopol. Jednak marketingowe maszynerie obu ugrupowań zapewne dostrzegły to zagrożenie i spróbują wkroczyć ze swoją ofertą na nieopatrznie utracone pole.

 

Będzie to tym łatwiejsze, że w dziele tym nie będą miały poważnych rywali. Przynajmniej przez najbliższy rok, do czasu rozpoczęcia kampanii prezydenckiej. To tam po raz pierwszy mógłby się pojawić kandydat spoza PO i PiS, potrafiący lepiej niż Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński dotrzeć do 20- i 30-latków. Dziś wiadomo, że takich zdolności nie ma ani Zbigniew Ziobro, ani Jarosław Gowin. Nie ma ich także z pewnością ani Leszek Miller, ani Janusz Piechociński. Jeżeli w wyścigu prezydenckim 2015 r. nie pojawi się polityk zdolny do zmobilizowania młodego elektoratu, będziemy mieli do czynienia z kolejną odsłoną dominacji formacji Kaczyńskiego i Tuska.

 

Kaczyński odgadł Polaków

 

Dlaczego duopol wyborczy PO-PiS jest tak silny? Jak trafnie zauważył przed laty prof. Paweł Śpiewak, Kaczyński "dotknął bardzo głębokich polskich emocji, które wyczuł lepiej od innych”. Te emocje – zdaniem Śpiewaka – były połączone z barierami awansu stworzonymi przez system, w którym o obejmowaniu stanowisk często decydują nie kompetencje, lecz znajomości. A także z potrzebą istnienia silnej władzy, zdolnej do stawiania czoła problemom. Te same dwie emocje znajdziemy na czołówkach tabloidów. Krytykę niemożności władzy i karier po znajomości. „Poważna prasa” żyje zaś oburzeniem wobec tak uproszczonej wizji świata. Oburzeniem wobec władzy przekraczającej swoje kompetencje. To Kaczyński wprowadził innowację, zmieniając osie rywalizacji. Tusk z tej innowacji skorzystał, dysponując większymi (w istotnej części zmobilizowanymi przez Kaczyńskiego) zasobami.

 

Co więcej, Kaczyński i Tusk zręcznie zagospodarowali pole tradycyjnie rozumianej lewicy. Kaczyński lepiej niż Miller wyraża emocje tych, którzy tracą na obecnej fazie kapitalistycznych porządków. Tusk nauczył się pozyskiwać zwolenników obyczajowego liberalizmu, wykazując, że Platforma jest siłą rozumiejącą postulaty dotyczące związków partnerskich czy wsparcia dla procedur in vitro, nawet za cenę konfrontacji z hierarchią kościelną.

 

Tusk i Kaczyński nie są jednak zakamuflowaną centrolewicą. Obaj potrafią świetnie nawiązywać do konserwatywnych odruchów: lęków przed naruszeniem społecznego status quo (Tusk) i lęków przed laicyzacją i jej obyczajowymi skutkami (Kaczyński). Ich partie niezwykle sprawnie i zgodnie eliminują też wszystkie wewnętrzne i zewnętrzne inne frakcje.

 

Głównym polem, na którym rozgrywa się generująca poparcie dla obu formacji„wojna”, jest sfera budzących emocje symboli. Do sporu między PO a PiS dopisano bowiem wszelkie możliwe animozje, pieczołowicie selekcjonując te, które wzmocnią antagonizm. Spór, który na początku – w latach 2004–2005 – był często politycznie jałowy, nabierał ciała poprzez wyciąganie symboli, które poruszały serca, wzbudzały gniew, pogardę lub irytację. Toksyczny konflikt między aktorami na scenie wciągał coraz szersze kręgi publiczności. Z czasem dziwni wydali się ci, którzy odmawiali jednoznacznego zaangażowania się po którejś ze stron.

 

W tym sensie rywalizacja PO-PiS jest również zanurzona w podstawowym paradygmacie „inteligenckiej polityki” ostatnich dekad, jakim jest nadwartościowanie gestu. Warto też dodać, że znaczenie gestu, jako pozornej często, ale łatwej do zrozumienia i opisania części polityki, bardzo odpowiada logice funkcjonowania znaczącej części opiniotwórczych mediów po obu stronach. Skoro gest wywołuje emocje, to z pewnością mówienie o nim zatrzyma na dłużej widzów programu telewizyjnego, umieszczony na okładce tygodnika – skłoni czytelników do zakupu.

 

Czy chcecie wygrać?

 

System polityczno-medialny napędzany przez konflikt PO-PiS jest jałowy nie dlatego, że prowadzi do mało merytorycznych debat. Jego jałowość polega na tym, że pozwala Tuskowi lekceważyć kwestie jakości rządzenia. Błędy i problemy rządu, które dały krótkotrwałą przewagę PiS w sondażach, nie przełożyły się bowiem na wynik wyborczy. By poważnie myśleć o przejęciu władzy, ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego powinno zdobyć wyraźną przewagę nad PO. A to oznacza zdolność mobilizacji dodatkowych grup wyborców. Każdy, kto pamięta pewien rozpęd polityczny, jaki towarzyszył marszowi po władzę AWS Krzaklewskiego, SLD Millera czy PiS braci Kaczyńskich w roku 2005, dostrzeże bez trudu, że podobnego rozpędu nie ma dziś w Prawie i Sprawiedliwości. Nie widać go ani w kampanii wyborczej, ani w codziennej pracy politycznej tej formacji.

 

Konflikt PO-PiS rozgrywany jest przez obie strony rutynowo. Czasami trudno oprzeć się wrażeniu, że politycy obu partii grają swe role z przekonaniem, że nic od nich nie zależy, że miejsca rządzących i opozycji są im przypisane na stałe. Przypominają wręcz bohaterów antycznej tragedii. Wynik wyborów do PE wydaje się obie strony w tym przekonaniu utwierdzać. Klęska PRJG, SPZZ i EPTR stanowi dla Tuska i Kaczyńskiego wystarczający powód satysfakcji i daje obu formacjom oddech. Można wrócić na z góry upatrzone pozycje, czerpiąc energię z kolejnych symbolicznych utarczek, takich jak choćby ostatnie spory wokół pogrzebu Wojciecha Jaruzelskiego. I jeżeli w wyborach prezydenckich nie pojawi się nowy kandydat spoza partii parlamentarnych – mechanizm ten będzie pracował jeszcze na układ sił w kolejnej kadencji.

 

Będzie pracował zarówno za milczącą zgodą PiS, jak i wbrew takiej zgodzie. Wbrew intencjom części przynajmniej polityków tego ugrupowania, naprawdę chcących zastąpić PO u steru władzy. By te intencje uznać za wiarygodne, w najbliższych tygodniach powinny paść nowe polityczne pomysły. Pomysły dotyczące „zagospodarowania elektoratów” przegranych partii centroprawicowych i mobilizacji wyborców, którzy 25 maja nie poszli głosować. Brak takich pomysłów potwierdzi fatalne – z punktu widzenia efektywności mechanizmu demokratycznego – przypuszczenie, że spora część polityków tej formacji czuje się w opozycji całkiem dobrze i raczej obawia się kłopotów z rządzeniem, niż czyha na kolejne potknięcia PO i PSL.

 

Rafał Matyja
Stały współpracownik „Nowej Konfederacji”, doktor politologii

INTERNETOWY TYGODNIK IDEI, NR 23 (35)/2014, CENA: 0 ZŁ

 

Więcej na www.nowakonfederacja.pl i www.facebook.com/NowaKonfederacja

Źródło: prawy.pl

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną