Jacek Wilk dla Prawy.pl: Niedługo jedynym wyjściem będzie pójście za przykładem brytyjskim

0
0
0
/

To jest tak, jak z tymi wszystkimi traktatami i prawem unijnym, które do nas płynie. Rząd oficjalnie prezentuje taką postawę antyunijną, natomiast ten sejm, w którym jesteśmy przyjmuje prawie tydzień w tydzień kilka aktów, które płyną z Brukseli, bo taki jest wymóg i obowiązek – powiedział poseł Jacek Wilk (Kukiz'15) w odpowiedzi na pytanie portalu Prawy.pl, jak ocenia retorykę polityków Prawa i Sprawiedliwości twierdzących, że mimo tego iż Polska zobowiązała się w Agendzie 2030 do wprowadzenia jako celów zrównoważonego rozwoju powszechnego dostępu do aborcji, antykoncepcji, wprowadzenia równości genderowej i deprawacji dzieci, podpisując stosowny dokument, wszystko zależy od interpretacji zawartej w owym dokumencie definicji zrównoważonego rozwoju. - Musimy rozporządzenia unijne przyjmować, jakie są, musimy dyrektywy implementować, czyli stosować do naszego prawa i nie ma się co oszukiwać, w tej chwili suwerenem jest ośrodek, który jest poza Polską - tłumaczył. - Być może Prawo i Sprawiedliwość ma problem z tą kwestią, ponieważ Prawo i Sprawiedliwość, a w szczególności Lech Kaczyński podpisał traktat lizboński, który ustanowił nowe państwo i nowego suwerena i na mocy tego traktatu Polska jako państwo stała się częścią składową tego państwa, które jest właściwym suwerenem. I takie są fakty prawne. Jeżeli będzie postępować dalej w tym kierunku przyjmowanie złych w naszym rozumieniu norm, niewłaściwych, które płyną z Brukseli, to jedynym wyjściem będzie pójście za przykładem brytyjskim i nie będzie innej opcji po prostu – stwierdził, zawężając jednak sprawę do Unii Europejskiej, chociaż głównym orędownikiem zrównoważonego rozwoju jest przede wszystkim Organizacja Narodów Zjednoczonych. Jacek Wilk w sposób kategoryczny wypowiedział się również w kwestii nadmiernej ingerencji państwa w rodzinę, co nawet w sytuacji dobrych intencji, ma na nią wpływ delikatnie mówiąc destrukcyjny. - Dostrzegamy co jakiś czas, może niezbyt widoczne na pierwszy rzut oka, ale jednak ataki na rodzinę, które skutkują przede wszystkim ograniczaniem naszych praw jeśli chodzi o rodziców i możliwości wychowawcze i to w bardzo drastyczny sposób. Jakiś czas temu, chyba rok temu, nasz parlament przyjął prawo, które wygląda bardzo ładnie, bo prawo to polega na tym, że jeżeli ktokolwiek widzi, że dziecko jest krzywdzone, to ma obowiązek złożyć doniesienie na policję pod groźbą kary, czyli niedoniesienie jest karane. Intencje mogą się wydawać szlachetne i bardzo dobre, ale nie zdefiniowano odpowiednio ostro, czym jest to dobro dziecka i w jaki sposób ono może być naruszone, to może być to tak szeroka kategoria, że dla przykładu na ulicy zobaczymy dziecko myjące szyby samochodów, to teoretycznie oto też być może przedmiotem jakiegoś nadużycia, bo być może ktoś go zmusza do tej pracy i wtedy wszyscy mamy obowiązek donieść na policję, bo jeżeli nie, to może nas dotknąć kara, ale najgorszy wymiar tego jest na polu rodziny, ponieważ zmusza do donoszenia na siebie nawzajem członków rodziny, co jest sprzeczne z jakąkolwiek moralnością. Zmuszanie przez państwo członków rodziny do donoszenia na siebie nawzajem jest żywcem wzięte z kultury bolszewickiej - przekonywał. Podkreślał, iż wszystkie tego typu działania, które pozornie zmierzają w dobrym kierunku i pozornie mają dobry cel, tak naprawdę skutkują tym, że ludzie będą się coraz bardziej zastanawiać, czy w ogóle posiadanie dzieci ma jakikolwiek sens, bo wiąże się to z dużym ryzykiem i zagrożeniem ze strony państwa i jego opresji. - Ingerencja posuwa się tak daleko, że rodzice przestają czuć, że mają prawo do tych dzieci, że mają władzę rodzicielską nad nimi, tylko są takim rodzajem nadzorców ustanowionych ze strony państwa, a prawdziwym właścicielem jest państwo - ocenił. - Tylko że w takim systemie nie ma żadnej motywacji, żeby te dzieci posiadać, bo wychowujemy dzieci nie dla siebie, nie dla swojej przyszłości, tylko dla rządu, który zresztą w ten sposób działa, że te dzieci chcą w większości wyjeżdżać zagranicę - zauważył. Jako główną i zasadniczą przyczynę katastrofy demograficznej poseł Jacek Wilk podał system emerytalny, „który stwarza poczucie złudne i fałszywe u ludzi, że na starość będą utrzymywani przez cudze dzieci”. - Ten system niczego nie akumuluje, a jedyne środki, które w nim są, są wpłacane przez pracujących, tylko żeby było komu pracować i wpłacać te środki, to muszą się rodzić dzieci. Tylko że ten system nie ma żadnego powiązania między liczbą dzieci, a emeryturą – tu nie ma żadnego powiązania, w związku z tym jest pod tym względem absolutnie demotywujący. Jest to system zupełnie absurdalny, co więcej, nie może działać, ponieważ jest to klasyczna piramida finansowa – ma tylko to, co wpłacają ci, którzy akurat do niej wchodzą, a ponieważ wchodzi środków coraz mniej, to dół piramidy się zwęża, a góra rozszerza. Z finansowego punktu widzenia jest to jawnym absurdem. Jest to też prawnym absurdem, ponieważ jest to klasyczny wyzysk, jeżeli porównamy, ile do niego wpłacamy, a ile z niego wyciągamy – diagnozował sytuację. Zdaniem Wilka zamiast wypłacać 500 plus, państwo powinno zmniejszyć podatki, w przeciwnym bowiem razie nie ma szans na poprawę sytuacji demograficznej. Fot. Anna Wiejak

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną