ZOMO III RP spacyfikowało protestujących w Sejmie

0
0
0
/

W czwartek przed północą umundurowane służby w sposób brutalny wyrzuciły z Sejmu ludzi protestujących przeciwko powstaniu na ich terenach elektrowni wiatrowych. Wobec obywateli kraju, który zaledwie dwa dni temu fetował wolność, użyto przemocy. Wobec obywateli, którzy zgodnie z Konstytucją RP są Suwerenem i to do nich powinien należeć ostatni głos w kluczowych dla ich życia kwestiach.

 

- Nakazano nam opuścić Sejm o 23.00, a przepustki mieliśmy ważne do północy. Nie zgodziliśmy się wyjść. Wtedy wpadło na nas 30-40 panów w czarnych mundurach. Oni się na nas rzucili. Czuję się tak upokorzona, że... - głos jednej z protestujących załamywał się, kiedy relacjonowała „demokratyczne” sposoby III RP dialogu z własnymi obywatelami jedna z poszkodowanych. - Dlaczego nas to spotkało? - pytała.

 

Protestujący zostali umieszczeni w policyjnych radiowozach i czekali około 40 minut, podczas gdy w tym czasie czyszczono karty pamięci należących do nich laptopów, telefonów komórkowych i aparatów fotograficznych. - Wszystkie pliki zostały usunięte – relacjonowała. Wykasowane zostały nawet osobiste kontakty w telefonach komórkowych.

 

Mariusz Błaszczak (PiS) zwrócił się do marszałek Sejmu Ewy Kopacz, aby udostępniła opinii publicznej nagranie z monitoringu oraz upubliczniła nazwisko osoby, która podjęła decyzję o pacyfikacji. - Ci ludzie nie zakłócali pracy Sejmu – mówił Błaszczak. - Doszło do użycia siły wobec ludzi tylko dlatego, że domagali się swoich praw w parlamencie - dodał.

 

Na tym jednak bezprawie się nie zakończyło, usiłowano bowiem zastraszyć poseł Annę Zalewską i zmusić ją do przekonania protestujących, aby opuścili budynek. W razie odmowy grożono jej zakazem zapraszania gości, co było działaniem bezprawnym i – nie bójmy się tego słowa – bandyckim.

 

Dla kontestujących obecność w pobliżu ich domów elektrowni wiatrowych protest w Sejmie stanowił ostatnią deskę ratunku. Protestuje 500 gmin, co statystycznie przekłada się na ok. 2 mln osób. Niektóre z nich domagają się usunięcia już działających elektrowni. Sytuacja taka ma miejsce w Darłowie, gdzie 210 elektrowni postawiono samowolnie i nikt ich teraz nie chce zdemontować. Najwyższa Izba Kontroli bezradnie rozkłada ręce, natomiast parlament w zdecydowanej większości nie ma zamiaru uszanować głosu swoich wyborców.

 

Anna Wiejak

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną