Przedstawicielka MEN zaorana przez panelistów Kongresu Życia i Rodziny – zamiast zgłębiać problemy wolała siać propagandę i...

0
0
0
/

Po wysłuchaniu - podczas IV Kongresu Życia i Rodziny - prelekcji na temat poziomu seksualizowania dzieci na zachodzie Europy, w tym przede wszystkim w Niemczech reprezentująca resort oświaty Krystyna Kiernozek z Departamentu Wychowania i Kształcenia Integracyjnego w Ministerstwie Edukacji Narodowej zaczęła przekonywać zgromadzonych, jak to rząd Prawa i Sprawiedliwości dba o to, aby dzieci w szkołach edukowane były zgodnie z wartościami chrześcijańskimi. Takiej reakcji panelistów z pewnością się nie spodziewała. - Chciałam państwa uspokoić, że nasz system edukacji, nauczanie i wychowanie w polskich szkołach jednak przebiega zgodnie z wartościami chrześcijańskimi rodziny – przekonywała Kiernozek. - Poza tym wprowadzając nową ustawę prawo oświatowe Ministerstwo Edukacji zapisało, że program wychowawczo-profilaktyczny uchwalany jest przez Radę Rodziców w porozumieniu z Radą Pedagogiczną, w związku z tym państwo, jako rodzice, mają bardzo duży wpływ na pewne działania wychowawcze, nawet na wszystkie przecież, i na działania profilaktyczne. Mogą państwo dyskutować i zmieniać. Można uchwalić program wychowawczo-profilaktyczny na cały rok szkolny, można go zmieniać w zależności od potrzeb szkoły. Nauczamy i wychowujemy do wartości chrześcijańskich, także proszę być spokojnym – perorowała, po czym oświadczyła, że ma wiele innej pracy i musi opuścić Kongres. Paneliści, którzy mieli prelekcje po jej wystąpieniu nie pozostawili na Kiernozek przysłowiowej suchej nitki. Na słowa przedstawicielki MEN natychmiast zareagowała Magdalena Trojanowska, dziennikarka zaangażowana w działalność społeczną Inicjatywy Stop Seksualizacji Naszych Dzieci, a zarazem jedna z prelegentek na Kongresie. - Niestety nasza edukacja wcale nie jest tak bezpieczna, chociażby ostatnio wprowadzone obniżenie wieku, kiedy się rozpoczyna edukacja seksualna, są inne programy, które wchodzą, są organizacje, które wchodzą [do szkół], jest program ministra Radziwiłła, który z założenia miał nie realizować celów standardów WHO, ale pewne przecieki się zdarzały i zdarzają. Na przykład ankieta o pornografii dostała się w ręce organizacji, która jak najbardziej stosuje standardy WHO i jakieś tam działania podejmuje - wyliczała. - Liczymy na Ministerstwo Edukacji, że stworzy takie mechanizmy, że nawet gdyby się okazało, że w przyszłej kadencji ta władza nie zostanie utrzymana, żeby jednak te mechanizmy stanowiły dużą przeszkodę do tego, żeby te zapory nie padały tak szybko – dodała, oceniając, iż obecna sytuacja nie jest ciekawa. Zwróciła uwagę, że tak Unia Europejska, jak i Bank Światowy czy inne organizacje udzielają pożyczki pod warunkiem, że państwo, które tą pożyczkę bierze, zobowiąże się do promowania gender mainstreaming. Takie praktyki stosowane są również wobec Polski, czemu obecny rząd nie przeciwstawia się w sposób ostry i radykalny. - Każdy projekt unijny realizowany w Polsce, bądź projekt organizacji międzynarodowych musi afirmować politykę gender mainstreaming – mówiła. Jednocześnie wskazywała, iż Związek Nauczycielstwa Polskiego działa na rzecz wprowadzenia standardów WHO, jest jednym z sygnatariuszy standardów WHO. Zwróciła też uwagę, że Kampania Przeciwko Homofobii nadal – mimo że obecnie rządzi PiS - jest recenzentem podręczników szkolnych. - Szkoły dla niewielkich finansowych korzyści podpisują kodeksy równego traktowania – wyliczała dalej. - Czujemy się bardzo bezpiecznie z naszym nowym rządem. Nie wiem, czy jest to kwestia niedoinformowania osób, czy jakiejś dozy bezmyślności – może ci ludzie nie uświadamiają sobie, jakie są skutki i konsekwencje tego, co robią. To byłaby taka sprzyjająca interpretacja tych zachowań, taka bardzo pozytywna, aczkolwiek ja podejrzewam inną interpretację – stwierdziła Trojanowska. - W każdym razie w ciągu ostatnich dwóch lat, za czasów rządów PiS, po pierwsze na posiedzeniu Rady Europejskiej podpisaliśmy taki dokument, który się nazywał „Konkluzje Rady Europejskiej w sprawie równouprawnienia osób LGBT”. Mimo że Polska dała pewne ograniczenia do pakietu tych konkluzji, to one są praktycznie bez żadnego znaczenia. Przede wszystkim podstawową kwestią, którą te konkluzje legalizują to jest pełny głos państw europejskich, które uznają prawa LGBT, taki rodzaj praw jako pewną rzeczywistość, której te grupy mają prawo się domagać - alarmowała. - Zaledwie przewagą kilku głosów został przegłosowany w tamtym roku mandat w Radzie Praw Człowieka ONZ niezależnego eksperta do spraw przeciwdziałania przemocy ze względu na orientację seksualną, tożsamość płciową, na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ. W tak ważnym gremium wprowadza się eksperta, który ma kontrolować, jak prawa LGBT będą realizowane w poszczególnych państwach – zaznaczała, podważając tym samym uczciwość intencji Prawa i Sprawiedliwości. Uświadamiała przy tym, jaki jest program takiego eksperta. - Czwarty cel programu eksperta: zakazać przekazywania treści religijnych, niezgodnych z ideologią ruchów LGBT. Piąty cel: promocja ideologii ruchu homoseksualnego za pośrednictwem szkół i innych placówek edukacyjnych. Edukacja ma się stać punktem wyjścia ku temu, żeby dzieci były wychowywane od najmłodszych lat we właściwych postawach - uwrażliwiała. Wskazywała ponadto, iż społeczność medyczna została zobligowana do potępiania każdej formy terapii poświęconej pomocy tym, którzy chcą uporać się z pociągiem do osoby tej samej płci. - Ów rzecznik przyznał również, że pojęcie rodziny pozostaje otwartą kwestią - dodała. - Nasza Polska wśród krajów przegłosowujących prawa seksualne kobiet to jest dość szokujące. Co prawda po głosowaniu wygłosiliśmy w ONZ takie poruszające wystąpienie, że będziemy bronić praw dzieci i przeciwdziałać aborcji, a jednak ten fakt głosowania miał miejsce. Mogliśmy go nie podjąć a jednak miał miejsce – wyliczała dalej „chrześcijańskie” postawy PiS. - Na tym polski rząd się nie zatrzymał. Ostatnio na 36 posiedzeniu Rady Praw Człowieka polski rząd zobowiązał się do nowelizacji Kodeksu Karnego i karania czynów nienawiści ze względu na orientację seksualną i tożsamość płciową. Jest to cały czas, krok po kroku, utwierdzanie pewnych idei i wprowadzanie ich w nasz system polityczny, system prawny, system zwyczajowy - skonstatowała. W podobnym tonie wypowiedziała się kolejna prelegentka, Bogna Białecka, psycholog, prezes Fundacji Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii. - Słuchałam pani minister i się zastanawiam, czy ona naprawdę nie wie. Przykład konkretny: przychodzi do poradni nowa absolwentka wydziału psychologii Uniwersytetu Adama Mickiewicza, bardzo kochana dziewczyna, świetnie wykształcona i w ogóle pozytywnie nastawiona wobec dzieci i pani dyrektor jej mówi „wiesz, może na początek poprowadzisz zajęcia psychoedukacyjne dla pięciolatków dotyczące rozwoju emocjonalnego”. Na co ona mówi: świetnie, bardzo lubię. Czy w takim razie – i tu dobrze, że zapytała – wykorzystać takie materiały, które nam bardzo polecano, że to jest dobry wiek, żeby dzieci z pewnymi trudnymi tematami zapoznawać. Pani dyrektor, której zapaliło się już czerwone światełko, zapytała, o co konkretnie chodzi, na co młoda pani psycholog, z pełnym zaufaniem do swoich wykładowców wyciąga Wielką Księgę Cipek i Wielką Księgę Siusiaków i mówi: „To było nam polecane.  Już kupiłam jako doskonały materiał edukacyjny dla pracy z pięciolatkami” - relacjonowała sytuację, z którą się spotkała. - To nie jest zagranicą. To się dzieje w Polsce. Tak są przygotowywani do pracy z dziećmi absolwenci pedagogiki czy psychologii – alarmowała. Warto zauważyć, iż przedstawicielka Ministerstwa Edukacji Narodowej nie znalazła czasu, aby tych głosów wysłuchać. A może celowo opuściła Kongres, żeby nie być zmuszoną do skonfrontowania sianej przez siebie propagandy z rzeczywistością? Fot. Anna Wiejak

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną