Kongres Życia i Rodziny: Mamy środki, żeby walczyć z seksualizacją!
/
Seksualizacja i deprawacja dzieci w ramach wprowadzanego genderyzmu nie jest ruchem oddolnym, ale odgórnym – zgodzili się paneliści IV Kongresu Życia i Rodziny, który obradował w czwartek w Warszawie. Walka polityczna z rządem nie jest celem uczestniczących w Kongresie organizacji, które zwracają uwagę na konieczność walki politycznej, ale z patologiami - jeżeli chcemy walczyć z seksualizacją, powinniśmy to robić w naszym bliższym lub dalszym otoczeniu na wielu płaszczyznach, dbając o dobrą kondycję rodzin i właściwą formację dzieci do wartości, przy jednoczesnym uświadamianiu im konsekwencji stawiania w życiu na antywartości.
Bogna Białecka, psycholog, prezes Fundacji Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii, autorka licznych poradników dotyczących wychowania i relacji a zarazem szczęśliwa matka i żona nie ma wątpliwości, że narzędzia do walki seksualizacją posiadają wszyscy rodzice, chociaż może nie zawsze mają tego świadomość.
Jako antidotum na seksualizację podała programy edukacji medialnej. - Jeżeli dziewczęta zdają sobie sprawę z tego, jak bardzo manipulowane są postaci kobiece na okładkach, czy w ogóle w mediach, bo to dotyczy też teledysków, nie tylko stacjonarnych zdjęć, to jest im łatwiej zrozumieć, że te idealne ciała, które one wszędzie widzą dookoła w mediach, że nawet te panie, które pozowały do tych zdjęć, czy do tych filmów, nie wyglądają tak w rzeczywistości, bo to wszystko jest obróbka – tłumaczyła. - To jest bardzo potrzebne. Tak samo chłopakom, ponieważ potem im się wydaje, jak zobaczą prawdziwą dziewczynę, że coś jest nie tak, bo wszystkie kobiety, które oglądali nawet nie w filmach pornograficznych, ale na okładkach mają zupełnie inne ciała – dodała.
- Kontakt dziecka z mediami w towarzystwie dorosłego, pomoc w interpretacji seksualizujących treści. W tej chwili jest rzeczywiście tak, że kiedy my oglądamy nowe filmy (oglądamy te filmy, które wybierzemy, nie zdajemy się na przypadkowość programu telewizyjnego) to doskonała szansa na to, żeby wejść w świat naszych dzieci i porozmawiać, a druga sprawa jest że jeżeli pojawią się jakieś treści, które są niewłaściwe, bo przegapiliśmy, to w tym momencie też możemy to wyprostować. A można przegapić, bo na przykład fajny film, a tu się pojawia, że jedna ciocia z drugą ciocią mieszkają w domu obok – tłumaczyła.
Białecka zwróciła również uwagę na oparcie w religii i potrzebę rozbudzania u dziecka wrażliwości etycznej jako psychologiczno-duchową alternatywę wobec wartości promowanych przez pop-kulturę oraz profilaktykę zachowań ryzykownych. Podkreślała, iż należy pomóc dzieciom i młodzieży na budowaniu pozytywnego obrazu samego siebie opartego na zdolności samokontroli w imię wyższych celów. - To jest coś, co zniknęło z programów wychowawczych, ale na tym warto się skupić – przekonywała, dodając, iż owa samokontrola jest ogromną wartością i umiejętnością przydatną w życiu.
- Edukacja seksualna wpisująca seksualność w kontekst pozostałych wymiarów społeczeństwa, czyli pokazująca seksualność jako jeden z elementów, którego się nie da wyizolować i oderwać od całości człowieka, całości osoby ludzkiej, od jej duchowości, od jej intelektu, od jej emocji, od jej relacji społecznych – wyliczała dalej, podkreślając, iż wprawdzie WDŻ jest świetnym narzędziem, ale wiele zależy od konkretnego nauczyciela. - Bo dochodzą do mnie głosy, że nauczyciel ma program, ale co w ten program wsadzi, to może być związane z jego skrzywionym już sposobem postrzegania seksualności, płciowości człowieka – uwrażliwiała. W jej ocenie podstawowym źródłem wiedzy dziecka na temat seksualności i płciowości powinni być rodzice, dlatego, że w tym momencie jest to edukacja zindywidualizowana. - Rodzic najlepiej zna swoje dziecko i będzie czuł, jakie treści w jakim momencie mu przekazać i w jaki sposób – stwierdziła, zaznaczając, iż wielu rodziców się tego boi i woli zrzucić to na specjalistów, chociaż najlepszym edukatorem i tak będzie rodzic, ponieważ na WDŻ wszystkie dzieci w klasie traktuje się jakby były na jednym poziomie i z podobnymi doświadczeniami.
Wskazywała ponadto, iż ważne jest też podejmowanie działań zmierzających do ograniczenia seksualizujących treści w mediach.
Błażej Marzoch, specjalista ds. rozwoju Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej prowadzącego badania nad młodzieżą, mówiąc o profilaktyce ryzykownych zachowań, zwrócił uwagę na potencjał istniejący w polskiej młodzieży mimo warunków sprzyjających szybkiej seksualizacji. Z przedstawionych przez niego badań wynika, że polska młodzież w większości nie sięga po pornografię, alkohol czy narkotyki. W jego ocenie warto „odkorkować” wizerunek polskiego nastolatka i promować jako dobre wzorce, dostrzegać to, co się udaje i na tym bazować, naśladując dobre praktyki.
Zwracał uwagę, iż młodzieży nie należy narzucać swojego systemu wartości, ale wydobyć to, co w ich sercach już tkwi, marzenia, głębokie aspiracje. Z badań wynika, że na pierwszym miejscu jako swoje dążenia młodzież wskazuje miłość, przyjaźń, udane życie rodzinne i dzieci. - W ten sposób można skutecznie zmieniać zachowania młodzieży – konstatował.
Z kolei mec. Jerzy Kwaśniewski z Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, angażującego się w obronę proliferów w procesach wytaczanych im przez aborcjonistów, nacisk położył na konieczność interesowania się, czego nauczane są dzieci w szkołach, reagowania na próby przemycania seksualizujących treści oraz wzajemnej współpracy w niedopuszczaniu organizacji lewackich i feministycznych do szkół. Na pytanie, co robić w sytuacji, kiedy do szkoły zostaje zaproszona organizacja seksualizująca dzieci odpowiedział: „Mówić prawdę i pokazywać, co oni robią dzieciom”. Kwaśniewski alarmował, że organizacje deprawujące młodzież i dzieci weszły w finansowanie publiczne po wyborach 2015 roku, zatem mimo „dobrej zmiany” mają dostęp do dzieci.
Fot. Anna Wiejak
Źródło: prawy.pl