Kolejne polskie dziecko uprowadzone przez Jugendamt!
/
W dniu 15.10.2017 o godz. 2.00 w nocy w Hamburgu dwie aktywistki organizacji Jugendamt (org. ds. zarządzania dziećmi i młodzieżą) wtargnęły do mieszkania polskiej rodziny w Hamburgu i brutalnie z użyciem przemocy podczas nieobecności polskich rodziców całkowicie nieuzasadnienie wyrwały 10 miesięczną wnuczkę Marcelinkę Kwiatkowską jej babci (została pchnięta na ziemię - jest obdukcja lekarska), pod której opieką dziewczynka się znajdowała – informację o porwaniu przez Jugendamt polskiego dziecka podał portalowi Prawy.pl Wojciech Pomorski z Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech, zaangażowany w walkę z tą niemiecką organizacją.
„Błyskawicznie przysłano rodzicom rachunek w wysokości 7 tys. euro miesięcznie za pobyt Marcelinki w przytułku Jugendamtu. Nadmieniam: rodzice, którzy mają pełnię władzy rodzicielskiej, w czasie jednej z wizyt w przytułku przynieśli i zawiesili nad łóżeczkiem Marcelinki różaniec, który następnego dnia zniknął. Matkę dzieci Jugendamt nagabywał, by się rozwiodła z mężem oraz przeprowadziła się do domu dla maltretowanych kobiet, mimo, że w domu i między małżeństwem nie dochodziło do stosowania przemocy i nie istnieją nawet takie przesłanki” relacjonował.
Rozpaczy po porwaniu wnuczki nie kryje jej babcia, która tak relacjonuje porwanie dziecka przez Jugendamt:
„Dnia 15.10.2017 zostałam poproszona przez syna Piotrka telefonicznie, abym wezwała pomoc, gdyż Ilonka moja synowa się źle poczuła, on zaś był przez to bardzo przejęty. Gdy przyjechałam do mieszkania synowej i syna, chwilę później zjawiło się pogotowie i policja, które wcześniej wezwałam. Chciałam jechać z Iloną, ale policjant stwierdził, że to syn ma jechać z żoną. Marcelinka w tym czasie spała w łóżeczku, pogasiłam wszystkie światła w domu i położyłam się także spać. Po upływie około godziny, było około 2 w nocy, zadzwonił domofon. Podeszłam pod domofon i usłyszałam kobiecy głos "Proszę nas wpuścić Jugendamt, chcemy zobaczyć dziecko". Otworzyłam drzwi. Byłam zmieszana i wystraszona. Jedna z tych kobiet miała około 50 lat ciemnie włosy i od razu po wejściu zadzwoniła po bus i wezwała go. Druga kobieta stała przy łóżeczku. Ona wzięła Marcelinkę złapała ją pod pachę i bez dyskusji z nią wychodziła.
Próbowałam bronić Marcelinkę, jednak zostałam pchnięta tak bardzo, że się przewróciłam. Ta kobieta, uszkodziła mnie tak bardzo, że pojechałam na pogotowie i na policję też gdzie zgłosiłam przestępstwo. Jestem starszą kobietą i uważam, że przemoc w takim wypadku jest nie potrzebna. Z chwilą kiedy zamknęły się drzwi od mieszkania ja wyszłam za nimi. Marcelinka strasznie płakała, a one zatkały jej usta swoją dłonią i uciekły do windy. Około 5 minut później zadzwoniłam na policję z prośbą o pomoc. Policja przyjechała po około 5 minutach i wyjaśniła, że dziecko zostanie oddane, jeżeli matka nie wróci do domu. Rozmawiano z synem przez telefon i dostał informacje pod jakim numerem telefonu córka się znajduje. Czekałam na syna który się pojawił z kliniki około godz. 5 rano."
W ocenie Zarządu „Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech t.z." www.dyskryminacja.de w ich sprawach zachodzi uzasadnione podejrzenie dyskryminacji rodziców i ich dzieci, szczególnie tych, którzy są obywatelami RP, przez niemieckie organizacje, urzędy i instytucje.
Ilona i Piotr Kwiatkowscy - pochodzący z Iławy na Mazurach rodzice Marcelinki i dwójki jej rodzeństwa - od razu w następnym dniu przybyli do siedziby „Polskiego Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech t.z." w Hamburgu prosząc o pomoc, którą organizacja od jej powstania w dniu 18.02.2007 r. udziela rodzinom różnych narodowości na terenie Niemiec, Austrii i innych krajów.
„O powyższej sprawie poinformowaliśmy odpowiednie instytucje i polityków w Polsce żywiąc nadzieję, iż nie pozostawią samemu sobie dyskryminowanej polskiej rodziny w nierównej konfrontacji z Jugendamtem” powiedzieli w rozmowie z portalem Prawy.pl przedstawiciele stowarzyszenia.
Źródło: prawy.pl
