Implementacja ideologii gender w Unii Europejskiej za pośrednictwem Konwencji Stambulskiej
/
Na początek przytoczmy podstawowe fakty. Otóż 11 maja 2011 roku Rada Europy przyjęła Konwencję o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, która od miejsca jej przyjęcia uzyskała nazwę Konwencji Stambulskiej. Konwencja ta weszła w życie po spełnieniu warunku minimum, tj. po jej ratyfikowaniu przez 10 krajów, co stało się 1 sierpnia 2014 roku. Już w grudniu 2012 r. Konwencję Stambulską podpisała Polska, a po dwóch latach z niewielkim okładem, bo 6 lutego 2015 r. Sejm RP przyjął ustawę ratyfikującą ten akt.
Nie zagłębiając się w tekst tej Konwencji, można by powiedzieć, że może mamy jednak do czynienia z pewnego rodzaju usankcjonowaniem jednego z moralnych imperatywów funkcjonujących w naszej łacińskiej cywilizacji i kulturze europejskiej, jakim jest szczególny szacunek, należny w naszym kręgu kulturowym kobiecie, a który to imperatyw nam współczesnym – bardziej, niż dotychczasowym pokoleniom - nakazuje pieczołowicie identyfikować i zwalczać wszelkie możliwe przejawy przemocy wobec tej płci, którą szczególnie w naszym kraju zwykliśmy – szlachetnie zresztą - określać, jako piękną lub słabą. Oczywiście było by to prawdą, gdybyśmy mieli do czynienia w tym przypadku z myśleniem w kategoriach obiektywnej prawdy, a także kategoriach społecznie konserwatywnych. Gdyby takie założenie przyjąć, mimo wszystko, to kiedy zagłębimy się w lekturę tekstu Konwencji, przekonamy się szybko, że jest ono całkowicie nieuprawnione. Lektura tego tekstu bowiem musi każdego natychmiast pozbawić wszelkich złudzeń: wynika z niej bowiem jednoznacznie, że oto wprowadza się do zestawu tzw. praw człowieka aborcję, a więc dzieciobójstwo prenatalne.
A oto kolejny wymowny fakt. Z niedawnego okresowego sprawozdania Parlamentu Europejskiego z 12 września 2017 r. dowiadujemy się, że środowiska lewicowe, które zdominowały parlamentarne komisje: Komisję Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych oraz Komisję Praw Kobiet i Równouprawnienia są zdeterminowane narzucić państwom – członkom Unii Europejskiej rozwiązań tej Konwencji - mających konotacje wyraźnie genderowe - siłą. Albowiem jak można traktować zawarty tam postulat uznania prawnej ochrony życia dziecka przed narodzeniem, a więc zakaz aborcji za formę przemocy wobec kobiet i dziewcząt. Wiemy przecież, że nieograniczony dostęp do aborcji jest jednym z podstawowych celów ideologii gender.
Ksiądz prof. Paweł Bortkiewicz, kierownik Centrum Etyki Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, na antenie Radia Maryja słusznie skomentował tenże fakt następująco: „Tego nie można zrozumieć: ani w sposób racjonalny, logiczny, prawny czy etyczny. To jest irracjonalne i bezmyślne działanie, wymierzone przeciwko godności ludzkiego życia. Oczywiście za tą decyzją europosłów kryje się charakterystyczna współcześnie – ideologia gender, która m. in. posługuje się argumentem przemocy.”
Dodajmy, że w myśl tej ideologii - wypracowanej przez żydowskiego pochodzenia amerykańską filozofkę feministyczną, profesorkę literatury porównawczej i retoryki na kalifornijskim uniwersytecie w Berkeley, Judith Butler (przedstawiła ją w 1990 r. w swej pracy pt. „Gender Trouble” – „Uwikłani w płeć”) - dotychczasowe instytucje społeczne, oparte na zróżnicowaniu płciowym, a przede wszystkim małżeństwo i rodzinę, mające służyć prokreacji i ochronie życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci, należy poddać totalnej negacji, uznać z określonych powodów za wręcz anormalne.
A więc z czym mamy do czynienia w – ogólnie rzecz ujmując - instytucjach europejskich i skąd się to wzięło? Zadajmy sobie niejaki trud i wyjaśnijmy to chociaż pobieżnie, nie roszcząc sobie pretensji do wyczerpania tematu, który jest niezmiernie obszerny.
Aby cokolwiek z tego zrozumieć, musimy odnieść się do dwóch podstawowych faktów: 1) w aspekcie organizacyjno-ideowym do Traktatu z Maastricht z 1992 roku oraz 2) w aspekcie filozoficzno-ideologicznym do Antonio Gramsciego i Szkoły Frankfurckiej, której kontynuacją była Nowa Lewica, a którzy to ludzie (frankfurtczycy i ludzie Nowej Lewicy) skutecznie rozwijali zachodni post-marksowski marksizm, który możemy określić mianem neomarksizmu, a który stanowi filozoficzną podstawę neokomunizmu.
W zasadzie należało by powiedzieć, że ten drugi element był wynikiem rozwoju tego nurtu filozoficznego, o który chodzi w elemencie drugim. W każdym razie między jednym a drugim elementem należy widzieć bardzo ścisły związek.
To, co spowodował najistotniejszego w tworzeniu późniejszej Unii Europejskiej Traktat z Maastricht, to zasadnicza zmiana programowa: dotychczasowa chadecka w swym charakterze doktryna Roberta Schumana została zastąpiona Planem Spinelliego – włoskiego trockistowskiego komunisty Altiero Spinelliego, który swój plan stworzył w oparciu o napisany przez niego - wraz z jeszcze jednym komunistą, Ernesto Rossim - Manifest z Ventotene w 1941 roku (nazwa pochodzi od wyspy włoskiej z więzieniem, gdzie wówczas przebywał). Zarówno Manifest z Ventotene, jak i Plan Spinelliego zakłada utworzenie w Europie nowego wydania państwa totalitarnego na wzór komunistyczny.
Co się takiego stało, że nastąpił tak gruntowny programowy zwrot? I tu wyjaśnieniem jest rozwój zachodniej doktryny marksistowskiej, zrywającej ze starym marksizmem i stalinizmem, którą zapoczątkował już w latach 20-tych dwudziestego wieku włoski komunista Antonio Gramsci, a która była rozwijana następnie przez Instytut Badań Społecznych we Frankfurcie n. Menem, zwany Szkołą Frankfurcką (tworzyło ją szereg osób wywodzących się ze środowiska Żydów niemieckich; najbardziej znani: Max Horkheimer, Herbert Marcuse - twórca koncepcji tolerancji represywnej, Leo Löwenthal, Erich Fromm, Jürgen Habermas – najbardziej znany przedstawiciel teorii krytycznej), a następnie Nową Lewicę, której pierwszym promotorem był Herbert Marcuse. Badania te miały na względzie jeden cel: doprowadzenie do zdobycia władzy przez komunistów w Europie i nie tylko, co nie udało się ani w epoce marksowskiej, ani później. Jednym z posunięć o ogromnym później znaczeniu, było hasło „długiego marszu przez instytucje”, które w sposób najbardziej zdecydowany postawił w 1969 roku działacz lewicowy, związany początkowo ze skrajną niemiecką lewicą, Alfred Wilhelm „Rudi” Dutschke.
Jaki był tego efekt? Ludzie antysystemowi, czyli marksiści kulturowi, dążący za Gramscim i Spinellim do likwidacji państw narodowych (poprzez realizację idei społeczeństwa otwartego, multi-kulturowego oraz zdemontowanie kultury opartej na wartościach chrześcijańskich), a którzy dominowali w środowiskach uniwersyteckich, zaczęli nagle lokować się w przeróżnych aktualnych instytucjach państwowych, w tym również europejskich.
Czy może zatem dziwić fakt, że obecna Unia Europejska z całą siłą stara się implementować politykę genderową, opartą na ideologii gender, która stanowi apogeum rozwoju komunistycznego neomarksizmu, dążącego do wprowadzenia takiej formy totalitaryzmu nihilistycznego, jakiego – zdaniem ks. prof. Tadeusza Guza – nie stworzono do tej pory nigdzie na świecie: ani w systemie niemieckiego nazizmu, ani w systemie sowieckiego komunizmu.
Z tego też powodu musimy – póki nie jest jeszcze za późno – przeciwstawić się tej niezwykle groźnej tendencji. Przede wszystkim rządzący naszym krajem nie mogą tego faktu przemilczać, czy też przed społeczeństwem go ukrywać; jeżeli tak będą robić, popełniają zbrodnię. Przede wszystkim – na co wskazuje dzisiaj wielu – Polska musi wypowiedzieć Konwencję Stambulską (co ciekawe, z naszego regionu Europy Środkowo-Wschodniej konwencję ratyfikowała tylko Polska - za rządów koalicji PO i PSL), ponieważ w przeciwnym razie – w dłuższej perspektywie czasowej nasz kraj nie będzie w stanie oprzeć się narastającej presji politycznej, wywieranej na Polskę przez Radę Europy i instytucje unijne.
Oczywiście to jest zadanie fragmentaryczne, gdyż o wiele poważniejszym zadaniem jest aktywne organizowanie koalicji państw członkowskich UE, która będzie skutecznie działać na rzecz wprowadzenia do instytucji europejskich podstaw programowo-ideowych chrześcijańsko-demokratycznych w miejsce marksistowsko-komunistycznych. Nie wystarczy opowiadać tylko, że Unia musi powrócić do tych wartości, które przyświecały twórcom Wspólnot Europejskich, a mianowicie Robertowi Schumanowi, Jeanowi Monnetowi, Alcide De Gasperi’emu, Konradowi Adenauerowi i Paul-Henri Spaak’owi, ponieważ – jak widzimy – mamy do czynienia z „grą na całego” i tej gry się nie wygra czczym gadaniem.
Upowszechniajmy tego rodzaju świadomość, bo to jest warunek sukcesu w tej sprawie. Musimy na rządzących naszym krajem wszelkimi legalnymi sposobami wymóc to, ażeby po pierwsze byli rzetelni i uczciwi wobec Polaków w tej sprawie (nie tylko tych, którzy zapewnili im władzę w wyborach), a po drugie – żeby nie ważyli się iść na jakiekolwiek kompromisy, bo to jest także warunek sine qua non bycia lub nie Polski jako suwerennego kraju – jak się to określa – na arenie międzynarodowej.
Ryszard Kazimierz Grajek
Źródło: prawy.pl