Mamy w naszym kraju nową partię – partię o oficjalnej nazwie „Porozumienie”, ale czy mamy zarazem tak naprawdę nową jakość w polskim życiu politycznym?
Media wcześniej puściły takiego newsa, że nowa partia Pana Jarosława Gowina, która ma powstać, ma się opierać na społecznym nauczaniu Kościoła katolickiego. To mogło wielu obserwatorom nasuwać przynajmniej jakieś podejrzenie, że oto możemy mieć do czynienia w życiu politycznym w Polsce z czymś jednak bardziej poważnym, chociaż może nie przełomowym. Konwencja Zjednoczeniowa Polski Razem, Republikanów oraz – enigmatycznie nazywanych – środowisk wolnościowych i samorządowych (częściowo tylko wyjaśnia tę enigmatyczność wejście do nowego ugrupowania Chrześcijańskiego Ruchu Samorządowego), która miała miejsce w dniu 4 listopada br. niczego takiego nie dowodzi.
Z wystąpienia Jarosława Gowina na owej Konwencji: „Nowa partia to Porozumienie. Zebraliśmy się tu po to, by takie porozumienie zawrzeć. Nie tylko porozumienie między nami. Przede wszystkim między nami a Polakami. Chcemy zaproponować Polakom uczciwą umowę, że będziemy ciężko pracować dla Polski, kierując się ideałami, które nam przyświecają.” Do tego dodajmy to, co szef nowego ugrupowania jeszcze jakby „na gorąco” powiedział na antenie TVP Info, a mianowicie: „Porozumienie dlatego, że Polacy są bardzo podzieleni. My czerpiemy inspirację do budowania więzi z chrześcijańskiej etyki społecznej. Chrześcijaństwo kładzie nacisk na potrzebę budowania więzi i takiej więzi Polacy bardzo potrzebują.”
I do tego się sprowadza cała deklaracja programowa ugrupowania, chociaż nie można negować, że jakieś obszerniejsze przedstawienie owej deklaracji jeszcze nas może czekać w przyszłości. Ale odnieśmy się do tego, co mamy już. Otóż większej miałkości i gołosłowności ideowej trudno było by sobie wyobrazić. O jakiej etyce mówi pan Gowin, przywołując, ogólnie rzecz nazywając, chrześcijańską etykę społeczną, co można traktować jedynie jako jakąś zbitkę ideologiczną, ponieważ nie ma czegoś takiego w nauce o moralności, jak chrześcijańska etyka społeczna – sensownie może być mowa jedynie o katolickiej etyce i katolickiej nauce społecznej lub - z biedą - o etyce protestanckiej i jej egzemplifikacji np. w życiu społeczno-gospodarczym. Dalszy cytat: „Chrześcijaństwo kładzie nacisk na potrzebę budowania więzi…” Czysty dyletantyzm! Jakie dzisiaj chrześcijaństwo i w którym miejscu mówi o potrzebie budowania więzi, którą na myśli ma pan Jarosław Gowin?
Podstawa programowa Chrześcijańskiego Ruchu Samorządowego – elementu nowego ugrupowania wydaje się być nieco bardziej precyzyjna, ponieważ mówi się tam, że Ruch będzie się kierował społeczną nauką Ojca Św. Jana Pawła II, chociaż i to jest ogólnik. Obecny program społeczny Ruch natomiast – słowami wiceprzewodniczącego Rady Naczelnej Jacka Szczota - określa jako chęć dokonania w samorządzie zmian „ewolucyjnych”, do czego – jego zdaniem – jest potrzeba posiadania wpływu na bieżącą politykę. Doprawdy ambitny program!
Pod względem organizacyjnym nowe ugrupowanie jest zatem niczym więcej, jak jakąś efemerydą, pod względem ideowym zaś – nieokreśloną zbitką chęci działań na rzecz pewnych doraźnych rzeczy, które sprowadzałyby się przede wszystkim do promowania – jak dotychczas – tzw. wolności gospodarczej i gospodarki rynkowej ogólnie pojętej oraz – co pan J. Gowin mocno wyakcentował – do jakichś nieokreślonych działań na rzecz budowania więzi między Polakami, ponieważ „…Polacy są za bardzo podzieleni”.
Pomijam już to, że taka koncepcja polityczna zbyt kojarzy się z jakąś platformą kojarzenia wszystkich, którzy tylko będą chcieli w niej być, w związku z czym program społeczno-polityczny takiego tworu nigdy nie będzie ani precyzyjny, ani na tyle atrakcyjny, że mógłby przyciągnąć do siebie jakieś znaczące grono zwolenników, które przełożyłoby się na elektorat ugrupowania w najbliższych wyborach – czy to samorządowych, czy parlamentarnych.
Zastanówmy się jednak nad dalszymi, ważnymi bez wątpienia sprawami! Nawet gdyby przyjąć poważnie deklarację oparcia się o „chrześcijańską etykę społeczną” (jak chrześcijańską, to także katolicką – należy rozumieć), to trzeba zadać zasadnicze pytanie: w jaki sposób według Porozumienia w konkretnych warunkach społecznych - i każdych innych - współczesnej Rzeczypospolitej należało by realizować podstawowe choćby zasady, wynikające z takiej etyki – takie, jak zasada solidaryzmu społecznego i pomocniczości? A budowanie więzi? Jaką tu należałoby przyjąć zasadę? Personalizmu, czy może zgoła inną, która byłaby równie uniwersalna? Jeśli taka tylko istnieje. Tego nie wiemy. A jakie państwo Porozumienie chce budować? Jaką demokrację? Czy na bazie personalizmu właśnie, a więc demokrację personalistyczną, której kształt został wypracowany m. in. przez E. Mounier’a, J. Maritain’a i Karola Wojtyłę - św. Jana Pawła II? Tego nie wiemy i nie wiadomo, czy się kiedykolwiek dowiemy.
A weźmy z kolei pod uwagę ów banał o potrzebie budowania więzi. Przecież trzeba się odnieść nie do jakichś nieistotnych podziałów społecznych, ale zasadniczej kwestii, wynikającej z tego, że – jak we właściwym sobie stylu opisuje to pan Stanisław Michalkiewicz - na terytorium Polski dzisiaj zamieszkuje historyczny naród polski obok „polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej” (określenie autorskie pana redaktora Michalkiewicza). I pytanie szczegółowe tu od razu pojawia się takie: jak nowe ugrupowanie zamierza budować więź pomiędzy Polakami, kiedy z jednej strony mamy do czynienia z takimi ludźmi, jak znany pułkownik ze stanu wojennego, który na jednym z for społecznościowych dokonał nie tak dawno haniebnego wpisu o „groteskowej śmierci Chrystusa na krzyżu”, ludźmi, którym zupełnie nie przeszkadza prześmiewcze i niewybaczalne po ludzku traktowanie jednej ze świętości dla Polaków, to jest jedynego polskiego papieża w dotychczasowych dziejach Kościoła katolickiego w quasi-spektaklu teatralnym „Klątwa”, dalej - jak szefowie Wydziału Prawa na Uniwersytecie Gdańskim, którzy orzekli, że jeżeli na tamtejszym Wydziale rozpocznie przewód doktorski rzecznik Ministerstwa Sprawiedliwości, to nie będzie to służyło wizerunkowi uczelni, i w końcu (choć bynajmniej nie wyczerpuje to całości) - jak ci wszyscy sędziowie z Krajowej Rady Sądownictwa, którzy pod bzdurnym pretekstem odrzucili hurtem wszystkich asesorów, którzy pomyślnie ukończyli krakowską szkołę sędziów i prokuratorów. Czy Pan, Panie Gowin ma też takie podziały na myśli, ale co ważniejsze – czy ma Pan na nie receptę?
Jak więc widzimy, próżno by było doszukiwać się w nowej partii Pana Jarosława Gowina jakiejś rzeczywiście nowej jakości, która mogła by zafunkcjonować w naszym życiu społeczno-politycznym i odegrać naprawdę jakąś ważną pożyteczną rolę.
W sposób najzupełniej poważny należało by się zastanowić, jak długo jeszcze będziemy się spotykać z tak blagierskimi ofertami przeróżnych nowych partii i takimi ich programami. Kiedy na prawej stronie sceny politycznej pojawią się prawdziwe partie – partie prawdziwie ideowe, czyli o wyraźnym profilu ideologicznym, zakorzenionym w katolickiej nauce społecznej, która jest wyrazem niczego innego, jak immanentnego i nieusuwalnego prawa naturalnego, jakie ludzkość otrzymała od swego Stwórcy wraz z całą naturą widzialną i niewidzialną? Jak możemy się przekonać z wielu wypowiedzi ks. prof. Tadeusza Guza, tylko wtedy, gdy oprzemy się na takim fundamencie, będziemy mogli tworzyć najbardziej godne warunki życia człowieka na Ziemi, w tym przede wszystkim w naszej ojczyźnie, a więc najbardziej odpowiadające człowiekowi i jego godności – struktury państwa, kulturę, systemy: prawny i edukacyjny.
Wydawać się czasami może – o zgrozo – że jeszcze nie tak prędko, chociaż można i trzeba wiązać nadzieję z nowymi, młodymi pokoleniami Polaków, przywiązanych prawdziwie do Polski, polskości i Kościoła katolickiego. Oby jak najszybciej zdołali oni się politycznie zorganizować i osiągnąć pożądany skutek. Życzmy im tego i wspierajmy ich w tym z wszystkich sił!
Ryszard Kazimierz Grajek