Totalna Targowica

0
0
0
/

Po raz kolejny Unia Europejska dała pokaz stosowania podwójnych standardów. W środę w Strasburgu odbyła się debata o praworządności w Polsce. Przewodniczył jej wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans. Zwołanie takiej debaty, w tym czasie było zupełnym absurdem. W Polsce ustawa o sądownictwie trafiła dopiero do Sejmu. Nie została jeszcze przedstawiona opinii publicznej. Do jej ustalenia przez parlament, podpisania przez prezydenta i wejścia w życie jeszcze długa droga. Unia Europejska już teraz debatowała nad czymś, o czym nie ma zielonego pojęcia. Aby jakieś państwo oskarżać o naruszenie praworządności, trzeba mieć żelazne dowody. Trzeba takie przypadki rzetelnie uzasadnić. Timmermans, który sam jest prawnikiem opiera się w tym wypadku na samych ogólnikach, na opinii totalnej opozycji i doniesieniach mediów nieprzychylnych rządowi PiS-u.  W swoim przemówieniu ciągle operuje wyświechtanymi pojęciami nie mającymi z naszą rzeczywistością nic wspólnego. Padają stwierdzenia: „łamanie Konstytucji”, ”naruszenie podziału władz”, „łamanie demokracji i praw człowieka” i inne podobne brednie. Opozycja PO-wska donosiła o rozpędzaniu demonstracji nieprzychylnych rządowi, inwigilacji przywódców opozycyjnej partii, o szerzeniu się ksenofobii i nietolerancji. Wszystko to podobno ma miejsce w naszym kraju. I na tych wierutnych bzdurach opierała się cała debata. Według Brukseli nie powinniśmy nawet myśleć o żadnej reformie wymiaru sprawiedliwości. Czkawką się odbił jeszcze spór o Trybunał Konstytucyjny. To właśnie o jego niezawisłość i legitymację walczy KE. Słusznie stwierdził prof. Legutko, że UE ma jakąś obsesję na temat Polski. Dręczona jest jakimiś maniami prześladowczymi.  Jak pijany płotu przyczepiła się tylko do Polski i znienawidzonego w liberalno-lewicowym świecie prawicowego rządu wybranego w wolnych demokratycznych wyborach przez naród. Co pewien czas daje pokaz nienawiści do rządu dobrej zmiany, który nadal po dwóch latach sprawowanej władzy, cieszy się coraz większym poparciem. W Brukseli przyzwyczaili się do tego, że siedzimy cicho w kącie, traktowani jak ubodzy krewni i tylko czekamy, co nam spadnie z pańskiego stołu. Nie mogą się pogodzić z obecną dobrą koniunkturą gospodarczą Polski, z tym, że chcemy stanowić o sobie i jako duży, dumny naród mamy do tego prawo.  Ale takie działania Brukseli są skutkami zdradzieckich zabiegów totalnej opozycji, która ciągle domaga się wszczęcia wobec Polski procedury opartej na art.7 traktatu UE. Gdy zawiodła koncepcja „ulicy”, pozostała jeszcze „zagranica”. To ich ostatnia deska ratunku w uprzykrzaniu życia Polsce. Dlatego miały wczoraj miejsce skandaliczne przemówienia europosłów z PO. Janusz Lewandowski grzmiał o działaniach rządu polskiego, które są sprzeczne z polską racja stanu i prowadzą do izolacji kraju. Powoływał się na list, który zostawił Piotr Szczęsny po akcie samospalenia. Dało to asumpt do wygłaszania absurdalnych teorii przez europosłów z innych krajów. Doszło nawet do porównań programu PiS z programem Putina Pod obstrzał brukselskiej krytyki dostał się także Marsz Niepodległości. Guy Verhofstadt zaperzał się, mówiąc o maszerowaniu sześćdziesięciu tysięcy faszystów i nazistów w samym sercu Europy oddalonym o tylko o 300 kilometrów od dawnego obozu Auschwitz. Za te skandaliczne słowa obrażające tysiące polskich patriotów, uczestników marszu, powinien ponieść konsekwencje prawne. Wiadomo przecież, że od tego żenującego marginesu, który nie wiadomo, czy nie był prowokacją, odciął się zdecydowanie prezydent, jak i premier rządu oraz Jarosław Kaczyński. Dziwne, że UE nie interweniowała, gdy w innych krajach odbywały się rzeczywiste marsze faszystowskie. O podwójne standardy oskarżył Timmermansa Jacek Saryusz-Wolski.  Dlaczego siedział cicho - dopytywał – gdy na Malcie korupcja dosięgnęła władzy, gdy dziennikarka, która o tym pisała, została zamordowana.  Ale na Malcie rządzą pobratymcy wiceszefa KE, socjaliści. Dlatego wszystko im wolno. Po burzliwej debacie została przyjęta rezolucja przeciwko Polsce. Za jej przyjęciem głosowało sześciu europosłów z PO: Thun, Boni, Huebner, Jazłowiecka, Kudrycka i Pitera. Reszta wstrzymała się od głosu, chociaż niektórzy brali udział w jej redagowaniu. Prawdziwa schizofrenia peowska. Ale te sześć nazwisk warto zapamiętać, bo są symbolem zdrady narodowej. I w przyszłości z tego powodu zostaną zapewne rozliczeni. Na zawsze powinni zniknąć z życia publicznego.  

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną