Wielka koalicja dla postępowych Niemiec

0
0
0
/

Minął już ponad tydzień od zerwania rozmów koalicyjnych pomiędzy chadekami z CDU/CSU, liberałami z FPD i partią zielonych w Niemczech. Tymczasem nad Wisłą „dobra zmiana” stara się korzystać powyborczego zamieszania w Republice Federalnej. Prawo i Sprawiedliwość drugi raz podchodzi do reformy sądownictwa. Opozycja totalna przy pomocy kodomitów i zaprzyjaźnionych mediów nie była w stanie zorganizować równie licznych jak latem protestów, co należy uznać za jej klęskę. Wobec tego zapewne wszyscy sympatycy niemieckiej dominacji w Europie, którą umożliwia Unia Europejska z niepokojem i łezką w oku wzdychają za jak najszybszym unormowaniem sytuacji politycznej za Odrą, co niechybnie, przynajmniej ich zdaniem, przełożyłoby się na bardziej twardą politykę Brukseli wobec Warszawy. Choć widmo kolejnych wyborów parlamentarnych wciąż wisi nad Republiką Federalną, to chyba jesteśmy od nich trochę dalej niż jeszcze na początku minionego tygodnia. Po fiasku negocjacji mających na celu utworzenie tzw. jamajskiej koalicji Angela Merkel wydaje się być bardzo zdeterminowana, by doprowadzić do reaktywacji aliansu chadeków z socjaldemokratami z SPD, o czym może świadczyć deklaracja prezydium CDU, które opowiedziało się za takim rozwiązaniem. Nie ma w tym nic dziwnego. W końcu groźba utraty stanowiska piastowanego przez ponad 12 lat jest dla polityka demokratycznego czymś o wiele gorszym niż prowadzenie złej i szkodliwej dla państwa polityki. Dlatego też pani kanclerz może okazać się skłonną do ustępstw, które jeszcze dwa tygodnie temu uznałaby za polityczną porażkę. SPD pod przywództwem Martina Schulza początkowo opierało się przedłużaniu na kolejne cztery lata koalicji z CDU/CSU. Socjaldemokraci motywowali uchylenie się od wchodzenia do rządu obawami przed jeszcze większym spadkiem poparcia, co mogłoby być rezultatem zdominowania w politycznym aliansie z Angelą Merkel. Jednak osłabienie pozycji negocjacyjnej pani kanclerz może zmienić nastawienie Martina Schulza, który dostrzeże w obecnej sytuacji impasu okazję do uzyskania lepszych warunków. Socjaldemokraci mogą też grać na kolejne wybory w nadziei poprawienia swojego wyniku przy jednoczesnym osłabieniu pozycji CDU/CSU. Jednak z drugiej strony na przedłużającym się chaosie traci państwo niemieckie. Cugle unijnego wierzchowca mogą się niebezpiecznie ześlizgnąć w czasie zamieszania nad Renem, a ich późniejsze ściągnięcie nie będzie należeć do najprostszych. Może się okazać, że co się już stało, nie zechce się tak łatwo odstać. Dodatkowo pogłębiający się paraliż Republiki Federalnej może zwiększyć niezadowolenie społeczne i przełożyć się na wzrost poparcia dla antyislamskiej AfD. Czas gra tu na korzyść antyestablishmentowej partii. Liczba muzułmańskich nachodźców w Niemczech oraz koszty związane z ich utrzymaniem i „sprzątaniem” bajzlu, który powodują, stale rosną, co na pewno nie wpływa na wzrost poparcia dla zwolenników przyjmowania tzw. uchodźców. Ewentualne przeprowadzenie zamachu w bliskości wyborów, nawet pomimo odpowiedniej narracji medialnej, mogłoby w znaczący sposób zmienić wyniki elekcji. Liderzy SPD zapewne to wiedzą i rozważają wszystkie plusy i minusy wielkiej koalicji z chadekami. Jeśli zdecydują się przyjąć ofertę CDU/CSU, będziemy mogli nazwać to porozumienie koalicją dla postępowych Niemiec. Kamieniem węgielnym kolejnego aliansu socjaldemokratów z Angelą Merkel byłaby kontynuacja polityki marksizmu kulturowego prowadząca de genderowej dechrystianizacji Republiki Federalnej, co przyspiesza ściąganie wrogo nastawionych do Europy nachodźców. Pomimo silnej pozycji gospodarczej Niemiec lewacka polityka kanclerz Merkel skończy się dla naszych zachodnich sąsiadów katastrofą. Prusy i zjednoczona Rzesza słynęły z wspaniałej, zdyscyplinowanej i bitnej armii oraz sprawnej administracji. Od połowy XIX wieku cała Europa uważała Niemców za najlepszych żołnierzy na kontynencie. Nasi zachodni sąsiedzi byli w stanie przez łącznie dziesięć lat stawiać czoła prawie całemu globowi w dwóch wojnach światowych. Choć oba starcia zakończyły się klęskami Niemiec, to ich żołnierze bili się znakomicie. Po kilkudziesięciu latach aplikacji marksizmu kulturowego podmywającego chrześcijańskie fundamenty Zachodu Niemcy są poważnie osłabieni moralnie. Niewielu z nich byłoby zdolnych do równie zaciętej walki, co ich przodkowie. Ludzie, którzy nie są w stanie obronić swoich matek, sióstr, żon, narzeczonych czy kochanek przed agresywnymi nachodźcami w żaden sposób nie nawiążą do sukcesów militarnych Prus czy Cesarstwa Niemieckiego. Perspektywa demograficzna Republiki Federalnej, nawet bez dalszego ściągania imigrantów, jest tragiczna. Teutoni za kilkadziesiąt lat będą stanowić mniejszość narodową nad Renem. Wrodzy Europie muzułmanie zaprowadzą tam wówczas swoje rządy. Zniewieścieli Niemcy, o ile wcześniej nie skapitulują, emigrując, konwertując na islam lub godząc się na status ludzi niższej kategorii, zostaną pokonani. Aby zapobiec owemu niebezpieczeństwu Republika Federalna musi jak najszybciej podjąć zdecydowane kroki. Nie przypuszczam, żeby Angela Merkel i jej wielka koalicja dla tęczowych Niemiec była w stanie wyprowadzić ojczyznę Goethego i Schillera z drogi do przepaści. Ów alians raczej przyspieszy niż spowolni upadek Republiki Federalnej. Dla Polski stopniowe osłabianie Niemiec jest znakomitą perspektywą. Należy jednak zachować zdrowy rozsądek i pamiętać, że zanim imperium upadnie, odniesie niejedno zwycięstwo. Nawet osłabiona Republika Federalna może być w stanie, przede wszystkim wskutek naszej własnej słabości, przywołać Polskę do porządku w ramach Unii Europejskiej. Innym zagrożeniem wynikającym z islamizacji Niemiec jest możliwość powstania  w niedalekim czasie jakiegoś kalifatu czy emiratu za Odrą. W przeszłości Polska graniczyła już z państwami muzułmańskimi. Owe granice nie należały do najbezpieczniejszych. Powinniśmy mieć to na uwadze i przygotować się zawczasu na islamską rewoltę nad Renem. Istnieje jeszcze jedna możliwość odczytania dopomagania państwa niemieckiego w islamizacji kraju. Czynniki decyzyjne Republiki Federalnej mogą chcieć w ten sposób przywrócić Niemcy do ich właściwej – militarno-imperialistycznej – formy dziejowej. Osobiście wątpię w prawdziwość owej hipotezy. Byłaby ona zbyt ryzykowna, by ją przeprowadzić. Taka prowokacja mogłaby w bardzo łatwy sposób wyślizgnąć się prowokatorom i zakończyć zagładą narodu niemieckiego. Na razie możemy jedynie obserwować, jak rozwinie się sytuacja nad Odrą oraz czy Prawo i Sprawiedliwość zdąży skorzystać na problemach wewnętrznych Angeli Merkel, przeprowadzając roszady personalne w sądownictwie. Jednak w dłuższej perspektywie musimy liczyć się z nieodwracalnymi zmianami na w Zachodniej Europie, które wywrócą sytuację polityczną na kontynencie.  

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną