Na stronach tygodnika „Do Rzeczy" ukazał się artykuł „Ulubiona trumna lewicy" autorstwa Rafała Ziemkiewicza w którym publicysta stwierdził, że „Eligiusz Niewiadomski był ewidentnie chory psychicznie" (bo tak w broszurce napisał jakiś ówczesny psychiatra żydowskiego pochodzenia).
Zdaniem Ziemkiewicza Niewiadomski był potrzebny lewicy do wykreowania przekonania, że endecja to mordercy, więc ostatnią rzeczą „na jaką mogła w tej sytuacji lewica pozwolić, było oficjalne stwierdzenie faktu, że zbrodniarz był działającym samotnie świrem, w żaden sposób nie powiązanym z prawicą, ani organizacyjnie, ani nawet wyznawanymi ideami. W gruncie rzeczy (...) jeśli ktoś zada sobie trud wczytania się w mistycyzujące, megalomańskie elukubracje Niewiadomskiego, najbardziej przypominają one sposób myślenia właśnie Piłsudskiego, a z endecją nic wspólnego nic, ale to nic. Poza antyżydowskim frazesem, który bynajmniej nie były wtedy własnością endecji, ale wyrazem powszechnej nienawiści do „wewnętrznego zaborcy", jak postrzegała Żydów spora część ówczesnego polskiego społeczeństwa".
W opinii Ziemkiewicza „przeklęty wariat Niewiadomski swą zbrodnią zamknął usta wszystkim, którzy w historycznym sporze o Polskę reprezentowali tradycyjne wartości, ale i zdrowy rozsądek".
Fakty jednak przeczą opiniom Ziemkiewicza. Gdyby były one prawdziwe to od 1922 roku endecja byłaby skompromitowana i nie cieszyła by się masowym poparciem Polaków (warto przypomnieć, że w II RP Polacy stanowili tylko 65% obywateli). O tym, że się cieszyła, świadczy dobitnie zamach majowy. Józef Piłsudski, by przejąć władzę, musiał dokonać zbrojnego zamachu stanu, zlikwidować demokrację i parlamentaryzm, bo na drodze demokratycznej nie dysponował poparciem Polaków, którzy popierali właśnie, rzekomo według Ziemkiewicza skompromitowaną, endecję.
Rafał Ziemkiewicz zapomina też o tym, że czyn Eligiusza Niewiadomskiego spotkał się z poparciem setek tysięcy Polaków. Czasy były wtedy inne i oddanie swego życia dla ojczyzny uznawane było za czyn chwalebny.
Nazywany przez Ziemkiewicza wariatem Eligiusz Niewiadomski był jednym z najlepszych polskich malarzy i historyków sztuki, który w swej publicystyce dostrzegał, że sztuka i kultura pełnią ważną role wychowawczą, człowiek ubogacony kontaktem z sztuką i kulturą jest odporny na lewicową demagogię.
Dodatkowo Eligiusz Niewiadomski aktywność fizyczną uważał za niezwykle istotny składnik tożsamości narodowej. Zdaniem Eligiusza Niewiadomskiego sporty walki „uczą zręczności, rozwijają siły, są środkiem samoobrony i załatwiania sporów bez pieniactwa i sądów. Uczą przestrzegać uczciwości w walce, gardzić bólem, zachowywać przytomność umysłu. Dają pewność siebie, panowania nad sobą, poczucie własnej godności. Są najlepszym środkiem wychowawczym i drogą do odrodzenia cnót". Pragnieniem Niewiadomskiego było to by Polacy stali się narodem wojowników, mężczyzn kontrolujących swój los.
Z wyjątkową niechęcią Niewiadomskiego spotkał się Józef Piłsudski (który zdaniem Niewiadomskiego „zmarnował swoją wielkość"). Zdaniem Niewiadomskiego Piłsudski swoją antypolską działalnością przekreślił swoje zasługi z okresu walki o niepodległość. Żydów Niewiadomski uznawał za element pasożytniczy, niezdolny do kreatywności i uczciwej pracy. Niezwykle bulwersowały Niewiadomskiego patologie partyjniactwa, lekceważenia przez polityków dobra Polski i Polaków.
Wbrew insynuacjom Rafała Ziemkiewicza wielu Polaków podzielało opinie Niewiadomskiego o sytuacji w Polsce. Pośmiertny masowy kult osoby Eligiusza Niewiadomskiego jako męczennika sprawy narodowej zniechęcił po raz kolejny Józefa Piłsudskiego do Polaków. Wstrząśnięty postawą Polaków Piłsudski wycofał się na trzy i pół roku z życia publicznego – co nie da się ukryć było pośmiertnym sukcesem Niewiadomskiego – i Ziemkiewicz sam piszący o szkodliwości Piłsudskiego powinien docenić akurat ten skutek działań Niewiadomskiego.
Jan Bodakowski