Sztuka i boskie natchnienie

0
0
0
/

W starożytności obok wizji sztuki jako ludzkiej zdolności podporządkowanej rozumowi powszechna była także inna koncepcja. Koncentrowała się ona na tym, że prawdziwy artysta działa zawsze na mocy boskiego natchnienia, które uzdalnia go do tworzenia wspaniałych dzieł. Opowiadał się za nią chociażby Platon, który przedstawił ją w swoim dialogu „Fajdros”. W dziele tym przedstawiona jest rozmowa Fajdrosa z Sokratesem, mistrzem Platona. Historycy filozofii nie mają wątpliwości, że Sokrates ten nie przemawia własnym językiem, nie prezentuje poglądów, które faktycznie miał, ale przedstawia myśli swojego ucznia. Taki zabieg miał na celu podniesienie ich wartości w oczach czytelników. Ten platoński Sokrates wypowiada niezwykle znamienne słowa: „Tymczasem my największe dobra zawdzięczamy szaleństwu, które, co prawda, bóg nam zsyłać raczy”. Jest to zupełnie inna koncepcja, niż ta zawarta w pismach największego ucznia Platona – Arystotelesa, który uważał, że człowiek jest „animal rationale”, a więc tym co decyduje o jego istocie, jest rozum. Tutaj tym, co najważniejsze jest przeciwieństwo racjonalności – szaleństwo. Ma być tak ze względu na to, że szaleństwo jest oznaką działania boga, jego manifestacją w człowieku. Może to dziwić chrześcijan dla których Bóg jest samą mądrością, a ludzie są stworzeni na Jego obraz, bo posiadają intelekt i wolną wolę. Trzeba jednak pamiętać, że natura religii starożytnej Grecji była zupełnie inna. Przybliżył ją Sokrates w tej samej rozmowie z Fajdrosem: „Przecież ta prorokini w Delfach i owe kapłanki w Dodonie już wiele dobrego zrobiły ludziom i państwom helleńskim w szale, a po trzeźwemu mało co albo nic. Albo weźmy Sybillę i inne postacie wieszczym duchem opętane; one niejednemu już niejedno przepowiedziały i dobrze się tak stało”. Sybilla była postacią mityczną – wieszczką, która miała przepowiadać przyszłość. W Delfach znajdowała się jednak faktycznie świątynia poświęcona Apollinowi. Urzędowała w niej Pytia – dziewicza kapłanka, która wdychając odurzające wyziewy, wpadała w trans. Wypowiadała wówczas przepowiednie, często wierszem w formie heksametrycznej, a więc w sposób typowy dla starożytnej epiki greckiej. Czasami to świątynni kapłani wyrażali jej orędzie w sposób poetycki. Nieprzypadkowo Apollo był uważany za boga piękna, muzyki, wróżb, prawdy, patrona sztuki i poezji, przewodnika muz, natchnienia. Artysta przedstawiający piękno, działał pod wpływem Apollina, który go inspirował, wręcz działał przez niego, czyniąc go bezwolnym narzędziem, które na czas tworzenia, tak jak Pytia z Delf, traciło rozum. Sokrates chcąc wzmocnić swoją argumentację, powołał się na Hellenów, dla których „mania” nie była czymś złym. Wręcz przeciwnie, od tego słowa nazwali, szanowaną przez siebie, sztukę przepowiadania przyszłości – maniką: „Widocznie wierzyli, że szał to piękna rzecz, o ile go wyroki opatrzności ześlą, i stąd ta nazwa”. Szał ma różne źródła i służy różnym celom: bogowie mogą zsyłać szał proroctwa albo szał miłości: „Trzeci od muz pochodzi szał i natchnienie takie, co młodą, świeżą, czystą duszę porywa, a ona się budzi i wybucha w pieśniach i w innej twórczości artysty, a tysiączne czyny przodków zdobiąc, potomnych wychowuje. Kto bez tego szału Muz do wrót poezji przystępuje, przekonany, że dzięki samej technice będzie wielkim artystą, ten nie ma święceń potrzebnych i twórczość szaleńców zaćmi jego sztukę z rozsądku zrodzoną”. W słowach tych szał nabiera jeszcze innego znaczenia. Staje się on bowiem źródłem oryginalności, spontaniczności, autentyczności i przeciwieństwem sztuki wyrachowanej, u podstaw której leży jedynie technika i zimny rozsądek. Podobne ujęcie było rozpowszechniane w romantyzmie z tym, że zamiast o szale mówiono o „uczuciach”, które też były przeciwieństwem suchego racjonalizmu. Jest to obraz bardzo sugestywny, zwłaszcza po doświadczeniu epoki oświecenia, w której faktycznie rozum został sprowadzony do czegoś płaskiego i banalnego. Warto jednak pamiętać, że dla Arystotelesa rozum nie jest jedynie narzędziem tworzenia sylogizmów i tym, co decyduje o technice. Jest najbardziej ludzką z ludzkich zdolności, tym co rozstrzyga o mojej tożsamości. Jest przeciwieństwem instynktu, który działa na mocy konieczności, źródłem wolności, świadomych wyborów. W tym kontekście pochwała sztuki platońskiego Sokratesa zmienia się w krytykę człowieczeństwa: „wedle świadectwa starożytnych, piękniejsze jest szaleństwo od rozsądku, bo tamto od boga pochodzi, a ten jest od ludzi”. W tym ujęciu sztuka nie może pochodzić od rozumu, bo byłaby „tylko” czymś ludzkim. Lepiej więc ująć ją w ramy religijne. Te ramy religijne zaś odsłaniają przerażający obraz pogaństwa, w którym dominuje szaleństwo, upojenie i rozwiązłość (w starożytnej Grecji kwitła prostytucja świątynna, a w czasie bachanaliów dochodziło do orgii po pijanemu). Takie spojrzenie, choć może wydawać się romantyczne i piękne, z różnych względów jest groźne i niszczące, zwłaszcza dla artystów, ale także ich dzieł. Wyłącza ono bowiem sztukę z oceny estetycznej i moralnej, tworzy dla niej odrębny świat, w którym artyści jako bogowie-demiurdzy, robią to co im się żywnie podoba. Skoro działają pod wpływem boskiego natchnienia nikt nie ma prawa wypowiadać się krytycznie o ich sztuce. Nietrudno dostrzec, że dzisiaj artyści chcą tak postrzegać swoją twórczość, bo to jest dla nich wygodne. Nie muszą się liczyć z odbiorcami (dla których przecież ostatecznie tworzą, wystawiając swoje prace w galeriach i na aukcjach), ale skupiają się tylko na sobie, nadając swoim pomysłom, choćby najbardziej absurdalnym i obrazoburczym, absolutny charakter i tworząc wokół nich nimb tajemniczości i pseudoświętości.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną