O krok od kolejnej wojny! Gaza znów krwawi

0
0
0
/

Od poniedziałku Strefa Gazy jest celem izraelskich bombardowań. Izraelczycy skoncentrowali siły lądowe u jej granic i nie wykluczają użycia ich do interwencji w drugiej fazie operacji przeciw Palestyńczykom. 

 

Od poniedziałku do dzisiejszego południa w wyniku izraelskiego ostrzału zginęło 81 osób, większość z nich to cywile niezaangażowani w palestyńskie organizacje zbrojne. Wśród ofiar jest co najmniej 13 kobiet i 13 dzieci najmłodsze z nich miało 2 lata. Rannych jest około 550. Jak relacjonował reporter telewizji Al-Dżazira ambulanse nie nadążają z dojeżdżaniem do poszkodowanych. Życie na ulicach miasta zamarło, choć przecież pozostawanie w domach nijak nie uchroni przed izraelską rakietą, jeśli izraelski pilot obierze go sobie (lub dom sąsiedni) za cel.

 

Według oświadczenia sztabu izraelskiej armii jak do tej pory zaatakowała ona 54 wyznaczonych celów i około 150 „miejsc terroru”. W nocy z wtorku na środę rakiety dosięgły dom Hafeza Hamada dowódcy organizacji Islamski Dżihad w Strefie. Ponieważ Izraelczycy wyeliminowali go we właściwy dla siebie sposób wraz z nim w ostrzelanym rakietami budynku zginęli jego rodzice, dwaj bracia oraz jedna kobieta. W innym ataku zginął dowódca „sił morskich” Hamasu Raszid Jassin.

 

Według oświadczenia izraelskich sił zbrojnych celem operacji jest zniszczenie militarnych zdolności Hamasu i powstrzymanie go przed rakietowym ostrzeliwaniem Izraela. Drugie wytłumaczenie można uznać za co najmniej wątpliwe. Hamas zaczął odpalać swoje pociski po atakach izraelskich na Strefę i Zachodni Brzeg Jordanu, które rozpoczęły się jeszcze w połowie czerwca, co ważniejsze izraelska tarcza antyrakietowa – system „Żelaznej Kopuły” radzi sobie z rakietami Hamasu całkiem dobrze. Ten ostatni okazał się zdolny do rażenia izraelskiej stolicy – Tel-Awiwu, niemniej ze względu na wspomniany system przeciwrakietowy żadna z nich według Izraelczyków nie dosięgła celu, choć wczoraj na obszarze izraelskiej stolicy słychać było trzy wybuchy.

 

Także dziś w Strefie Gazy wybuchają nadlatujące znienacka rakiety. I na tym może się nie skończyć. IDF ogłosiła mobilizację 40 tys. rezerwistów a pod granicą skoncentrowano znaczną ilość sprzętu wojskowego w tym czołgów Merkawa, co we wtorek relacjonowały telewizji France24 i irańska PressTV. Także dziś przybywały kolejne co pokazywała Al-Dżazira.

 

Zawrócić do epoki kamienia

Izraelskie media zgodnie przewidują lądowy atak na Strefę w najbliższym czasie. Choć określenie „przewidują” oddaje tylko część prawdy bo w istocie same podgrzewają atmosferę. Według relacji portalu „Middle East Monitor” większość izraelskich środków masowego przekazu posługuje się agresywnym językiem. Amos Regew redaktor naczelny gazety „Israel Hajom” wezwał władze Izraela do „zawrócenia Strefy Gazy do epoki kamienia i wyrwania zębów węża” co miałoby się odbyć właśnie poprzez atak na pełną skalę. Podobny apel formułował szef działu publicystycznego dziennika „Maarif”. Eskalacji sprzeciwiał się natomiast na łamach „Haaretz” Guy Spigelman. Jeszcze w sobotę izraelskiego premiera za zbytnią łagodność krytykował z kolei na łamach dziennika „Jedioth Ahronoth znany z szowinistycznego nastawienia minister spraw zagranicznych Awigdor Lieberman

 

Nie sposób też nie zauważyć radykalizacji izraelskiej opinii publicznej. Co najmniej od czasu ewakuacji osiedli żydowskich ze Strefy Gazy w 2005 r. nie było tak dużej mobilizacji izraelskiej skrajnej prawicy. W 2005 r. ich protesty były wymierzone w prowadzący ewakuację rząd Ariela Szarona, teraz tłum, poza atakami na arabskich przechodniów, dostarcza Netanjahu poparcia dla militarnej eskalacji. W poniedziałek izraelscy osadnicy na Zachodnim Brzegu wykorzystali sytuację, by w asyście żołnierzy zrujnować buldożerami sześć gajów oliwnych należących do Palestyńczyków. Obszar, jako sąsiadujący z żydowskim osiedlem położonym niedaleko od Betlejem, został upatrzony przez kolonistów jako dogodny dla jego rozbudowy.

 

Hamas jak do tej pory odpalił w kierunku Izraela co najmniej 150 rakiet. Ich zasięg pokrywa około połowy terytorium Izraela w tym jego stolicę. W nocy z niedzieli na poniedziałek bojownicy organizacji przeprowadzili desant z wybrzeża morskiego na bazę wojskową Zikim koło Aszkelonu. Wszystkich pięciu zabili izraelscy żołnierze. Przedstawiciel tej organizacji w Palestyńskiej Radzie Ustawodawczej Ismalil Al-Aszkar ogłosił dziś, że Hamas może powrócić do zawieszenia broni pod warunkiem natychmiastowego zaprzestania ataków przez izraelską armię, zwolnienia więźniów na zasadzie porozumienia niewypełnianego przez Izrael od kwietnia tego roku oraz przerwania blokady Strefy Gazy. Izraelski rząd nie jest zainteresowany tą propozycją, Netanjahu na dzisiejszym spotkaniu z członkami Knesetu stwierdził, że o żadnym rozejmie nie może być na razie mowy. Al-Aszkar zresztą chyba przewidywał taką reakcję, gdyż w swojej wypowiedzi zawarł także stwierdzenie o „trzecim, błogosławionym powstaniu”, które nazwał „jerozolimskim”.

 

Ban Ki-Mun apeluje o reakcję

Palestyński prezydent Mahmud Abbas nazwał działania Izraela „ludobójstwem” zaś ambasador Palestyny przy ONZ zaapelował do Sekretarza Generalnego Organizacji o szybkie podjęcie kwestii na jej forum. Ban Ki-Mun podzielił jego wniosek i wezwał dziś Radę Bezpieczeństwa do pilnego zebrania się w sprawie eskalacji w Palestynie. Rozmawiał on z Mahmudem Abasem ale także szefami dyplomacji Arabii Saudyjskiej i Kataru. Ron Prosor przedstawiciel Izraela przy ONZ dezawuował głos palestyńskich władz – „od kiedy to organizacja terrorystyczna ma swoje krzesło w ONZ?” – mówił czyniąc aluzję do niedawnego powołania palestyńskiego rządu jedności.

 

W nocy premier Netanjahu miał rozmawiać telefonicznie z Ban Ki-Munem a także Angelą Merkel oraz amerykańskim sekretarzem stanu Johnem Kerry. Nie jest znany przebieg i efekty tych rozmów. Tymczasem Sekretarz Generalny ONZ zaapelował do prezydenta Egiptu Fattaha Al-Sisi o pełne otwarcie przejścia granicznego ze Strefą Gazy w Rafa. Wywodzący się z armii nowy lider Egiptu do tej pory był raczej skłonny do kontynuowania niegdysiejszej polityki Mubaraka izolowania tej palestyńskiej eksklawy. Właśnie dziś egipski generał poinformował, że jego żołnierze zniszczyli już 19 tuneli prowadzących do Strefy. W ciągu ostatnich 100 dni przejście w Rafa było otwierane jedynie cztery razy. Jednak jak w południe informowała Al-Dżazira egipskie władze otworzyły je, zezwalając jednak na przekraczanie go wyłącznie przez obywateli egipskich oraz rannych wiezionych w celu hospitalizacji.

 

Od 12 czerwca, czyli od porwania trzech izraelskich osadników, izraelskie służby bezpieczeństwa aresztowały już 896 Palestyńczyków. Z tego aż 251 aresztowanych to mieszkańcy Izraela w granicach z 1967 r., jak relacjonuje powołując się na źródła izraelskie, jordańska gazeta Ad-Dustur. Oznacza to w praktyce fiasko izolowania, prób dzielenia arabskich obywateli Izraela i ich pobratymców na Zachodnim Brzegu. Wielu komentatorów uważa, że mobilizacja arabskich mieszkańców terenów Izraela w granicach z 1967 r. jest największa od wybuchu drugiej intifady w 2000 roku.

 

Izraelskie władze manipulowały opinią publiczną?

Niestety nie należy spodziewać się szybkiej deeskalacji konfliktu, wprost przeciwnie, strona izraelska będzie dążyć raczej do jego przedłużenia i nasilenia. Tak jak już pisałem [ WIĘCEJ NA TEN TEMAT ] atak na Palestyńczyków to kopnięcie w stolik gry, wykonane kiedy okazało się, że nieustępliwa dyplomacja izraelska została osamotniona i obciążona za kwietniowe fiasko rozmów pokojowych. Porwanie i zamordowanie młodych osadników dostarczyło doskonałego pretekstu do ataku i argumentu ex post, bowiem główną narracją izraelskich władz stało się podkreślanie terrorystycznego charakteru Hamasu, a więc delegitymizowanie polityki Abbasa po jego odejściu od stołu rokowań. I choć pozostaje to w sprzeczności z ciągiem przyczynowo-skutkowym, pomaga właśnie na Palestyńczyków zrzucać odpowiedzialność za fiasko rozpoczętych jeszcze latem zeszłego roku negocjacji i oskarżać ich o „niechęć do pokoju”.

 

Światło na izraelską politykę ostatnich tygodni rzucają publikacje portalu Mondoweiss. 23 czerwca opublikował pierwszy oparty na relacjach dziennikarskich materiał autorstwa Adama Horowitza, Scotta Rotha i Philippa Weissa, w których sugerują oni, że rząd izraelski naciskał na media aby nie publikowały pojawiających się wkrótce po zniknięciu trójki osadników informacji, iż zginęli oni niemal natychmiast. Jak komentują autorzy dotyczyło to między innymi informacji, że w nagraniu rozmowy telefonicznej jaką jeden z porwanych wykonał na posterunek policji, słychać strzały co mogłoby świadczyć o natychmiastowej egzekucji, a całą „akcję poszukiwawczą”, polegającą na masowej akcji wojskowej i aresztowaniu setek ludzi, ukazywało jako w rzeczywistości mającą niewielki związek ze sprawą trzech nastolatków.

 

Drugim kluczowym elementem izraelskiego dyskursu towarzyszącego militarnej operacji jest wyrzekanie na ataki rakietowe Hamasu i Islamskiego Dżihadu, uzasadnianie nimi własnych działań choć i w tym przypadku próbuje się pomieszać przyczyny ze skutkami. Inna sprawa, że w stworzonej przez IDF sytuacji militarnej, organizacje palestyńskie mieniące się częścią „ruchu oporu” muszą odpowiedzieć aby zachować swoją wiarygodność. Ze względu na dysproporcję sił mogą odpowiedzieć tylko w sposób asymetryczny a to Izraelczycy znów mogą wykorzystać dla portretowania Palestyńczyków jako „terrorystów”.

 

Oczywiście towarzyszy temu chęć rozbicia dopiero co zawiązanego palestyńskiego rządu jedności. Izraelczycy dobrze pamiętają jak słabi byli Palestyńczycy w czasie podziału. Obecne działania na płaszczyźnie politycznej mają delegitymizować ideę partycypacji Hamasu w palestyńskich strukturach a więc de facto promować powtórną izolację polityczną całej Strefy Gazy gdzie ma on niekwestionowane poparcie. Już przynosi to skutki – na początku lipca członkowie Senatu USA na posiedzeniu komisji zajmującej się Bliskim Wschodem domagali się od Abbasa zerwania relacji z Hamasem, pojawiły się też głosy na rzecz większego „uwarunkowania” pomocy jaką Stany Zjednoczone przekazują palestyńskiej administracji.

 

Kilka pieczeni na ogniu konfliktu

Nawet jeśli palestyńskie władze narodowe w Ramallah nie uginają się na razie pod presją Netanjahu to w praktyce nie dołączają się też do „ruchu oporu”, zaś oddziały policyjne podległe Abbasowi tłumią protesty palestyńskiej młodzieży. Gdy przedstawiciel administracji Abbasa – Adnan Al-Husajni pojawił się w domu rodziny palestyńskiego nastolatka zamordowanego w odwecie przez izraelskich osadników, został wygwizdany i okrzyczany „szpiegiem” przez zgromadzony tłum Palestyńczyków. Znana młoda palestyńska publicystka Linah Alsaafin w komentarzu z 4 lipca wprost określiła palestyńską administrację jako „kolaborantów” i „podwykonawcę okupanta”. Wezwała do formowania „komitetów ludowych” jak alternatywy dla oficjalnej administracji OWP.

 

Zniszczenie kadry i zasobów Hamasu przy jednoczesnym podważeniu wiarygodności palestyńskiej administracji na Zachodnim Brzegu to dwie pieczenie jakie chce upiec polityka izraelska na jednym ogniu konfliktu militarnego. Dodatkowo pretekst jakim było zamordowanie trzech osadników z Zachodniego Brzegu jest też doskonałym sposobem blokowania dyskusji o kolonizacyjnym charakterze izraelskiej polityki okupacyjnej.

 

Reakcje z Waszyngtonu i Europy są niezwykle wyrozumiałe i pokazują Netanjahu, że jego polityczna taktyka się sprawdza. Niewiele ostrzejsze są reakcje ze strony państw regionu. Turecki minister spraw zagranicznych Ahmet Davutoglu stwierdził stanowczo, że „neutralność w sprawie Palestyny jest wyraźnym wspieraniem izraelskiej okupacji” lecz traktować to należy bardziej w kategoriach kampanii prezydenckiej toczącej się w jego kraju, gdyż było polemiką ze słowami opozycyjnego wobec partii Davutoglu kandydata. Izrael może nie przejmować się za bardzo stanowiskiem państw arabskich. Konflikty w Syrii i Iraku do których Tel Awiw dorzuca swoje trzy grosze wspierając dyskretnie siły antyrządowe w tej pierwszej czy ogłaszając poparcie dla secesji irackiego Kurdystanu, skutecznie blokując jakąkolwiek mocniejszą reakcję świata arabskiego, tym bardziej że Egipt też obecnie zajmuje się głównie sam sobą, Katar zaś liże rany po klęsce swojej polityki w Syrii i Egipcie właśnie, gdzie nota bene przegrał w starciu z ambicjami Saudów.

 

Iran jest całkowicie zaangażowany przez sytuację w sytuację w Syrii i Iraku, podobnie jak Hezbollah. Syryjski prezydent nawet gdyby mógł i tak nie wsparłby Hamasu, jak to robił przez lata, po tym jak w 2012 i 2013 r. organizacja ta weszła w kooperację z walczącymi z Baszarem Al-Asadem ugrupowaniami zbrojnymi, najpewniej w ramach kurateli Kataru rozciągniętej wówczas nad Strefą Gazy. Taki kontekst międzynarodowy może zachęcać Tel-Awiw do militarnej eskalacji.

 

Karol Kaźmierczak 

FOT. flickr.com, wikimediacommons

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

 
 

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną