Zapomniany wiersz Andrzeja Trzebińskiego
Dodano 2 stycznia 2018
0
0
/
Andrzej Trzebiński w 1940 roku zdał maturę. Pozostały mu wówczas jeszcze trzy lata życia, a w tak krótkim czasie dał się poznać jako poeta, prozaik, publicysta, tłumacz poezji francuskiej, redaktor podziemnego pisma, dramaturg, tracz na kolei, korepetytor, rikszarz, działacz konspiracyjny oraz człowiek honoru.
Chciał – mimo młodego wieku – jak najwięcej po sobie pozostawić. Żył – podobnie jak wielu młodych ludzi tamtego czasu – ze świadomością, że w każdej chwili może zostać aresztowany, przesłuchiwany.
Rozstrzelano go z ustami zalepionymi gipsem podczas egzekucji ulicznej na rogu ul. Wareckiej i Nowego Światu 12 listopada 1943 r. Miał wówczas 21 lat.
***
na dachach leży śnieg, na drzewach zmierzch, na kwiatach czad...
wszystko za szybą — te lampy, tętniące miastem neony
te domy w łunach, te domy...
pełnią napełń swe oczy... zielone jak fosfor,
niechaj patrzą snem myśli, sosnami i dalą
niech zielenią się ciszą kobiecą, miłosną...
i niech przebaczą sen mój, niech nie żywią żalu.
pełnią napełń swe oczy... jaka gorzka zieleń!
źrenice widne, łączne, w czarne skry i grochy
wezmę w rękę garść złota, przeżegnam cię cierpieniem.
...czymże złoto? ...więc zamień.
Źródło: prawy.pl