„Dobra zmiana” pokazała swoje prawdziwe oblicze – komisja rolnictwa przyjęła projekt ustawy o GMO!

0
0
0
/

Powołując się na konieczność wdrożenia unijnej dyrektywy z 2001 roku, rząd Prawa i Sprawiedliwości przedstawił ustawę umożliwiającą wprowadzenie do Polski upraw GMO. Szkodliwa dla rolników i środowiska naturalnego i dziurawa jak sito ustawa została w środę przyjęta przez połączone Komisje Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa oraz Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Skandaliczne zapisy, których długofalowym skutkiem będzie koniec polskiego rolnictwa i oddanie pola w tym obszarze gospodarki wielkim korporacjom produkującym żywność modyfikowaną genetycznie, zostały przeforsowane wbrew woli obywateli. Mowa o Projekcie ustawy o zmianie ustawy o mikroorganizmach i organizmach genetycznie zmodyfikowanych oraz niektórych innych ustaw, która dokonuje nowelizacji obowiązującej obecnie ustawy z dnia 22 czerwca 2001 r. o mikroorganizmach i organizmach genetycznie zmodyfikowanych (Dz. U. z 2015 r. poz. 806 oraz z 2016 r. poz. 2003). Jak stwierdza rząd w oficjalnym uzasadnieniu, podstawowym celem projektu ustawy jest: „1) uzupełnienie wdrożenia do polskiego porządku prawnego postanowień dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2001/18/WE z dnia 12 marca 2001 r. w sprawie zamierzonego uwalniania do środowiska organizmów zmodyfikowanych genetycznie i uchylającej dyrektywę Rady 90/220/EWG (Dz. Urz. WE L 106 z 17.04.2001, str. 1, z późn. zm; Dz. Urz. UE Polskie wydanie specjalne, rozdz. 15, t. 6, str. 77), zwanej dalej „dyrektywą 2001/18/WE”, regulującej kwestie zamierzonego uwolnienia organizmów genetycznie zmodyfikowanych (GMO) do środowiska, wprowadzania do obrotu produktów GMO oraz ich stosowania w uprawach, 2) zwiększenie stopnia bezpieczeństwa dla zdrowia ludzi i dla środowiska przez ustanowienie mechanizmów umożliwiających skuteczną kontrolę oraz ograniczanie upraw GMO”. Problem w tym, że uzasadnienie to jest delikatnie mówiąc nielogiczne, biorąc pod uwagę, że Polska była dotychczas – przynajmniej oficjalnie - krajem wolnym od GMO. Zresztą podczas czytania ustawy na posiedzeniu połączonych komisji strona społeczna jasno wskazała wszystkie niebezpieczne dla polskiego rolnictwa zapisy, prosząc o rezygnację z procedowania ustawy. Wniosek ten nie został uwzględniony przez żadnego posła, członka komisji, by poddać go pod głosowanie. Wobec braku wpływu na kształt ustawy i arogancji posłów, w tym również przewodniczącego Jarosława Sachajko strona społeczna w geście protestu opuściła obrady komisji. Wprawdzie do projektu ustawy wprowadzono poprawki, jednak niewystarczające, aby zabezpieczyć interesy polskiego społeczeństwa. Komisja Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa i Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi 16 głosami przeciwko 4 odrzuciła poprawkę Jarosława Sachajko i klubu Kukiz'15, wprowadzającą dla rolników uprawiających rośliny GMO ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej od skażenia upraw rolników prowadzących rolnictwo ekologiczne. Przeciwne poprawce było Ministerstwo Rolnictwa. Jego przedstawiciel usiłował przekonywać, że „bufor 30 km doprowadzi do tego, że w Polsce nie będzie można prowadzić upraw roślin genetycznie modyfikowanych”. Dodał, że jeżeli nawet dojdzie do tego, że rolnik będzie chciał opłacić takie ubezpieczenie, ale na taką umowę nie zgodzi się firma ubezpieczeniowa, to przepis będzie martwy. - Pan minister mówił, że firmy nie chcą zawierać takich umów ubezpieczeniowych i tu mamy dowód na to, że strona rządowa nas oszukuje, usiłując wmówić, że uprawy GMO są bezpieczne, odległości są bezpieczne itd. Skoro firmy, które robią na tym biznes nie chcą ubezpieczać to odpowiedź mamy jasną – ripostowała Jadwiga Łopata z Międzynarodowej Koalicji Dla Ochrony Polskiej Wsi. Chwilę później organizacje rolnicze zwróciły się do prezesa Jarosława Kaczyńskiego – nieobecnego na posiedzeniu - o „wstrzymanie procedowania tej haniebnej ustawy”. „Polska wolna od GMO” apelowali. - Słuchajcie głosu suwerena – podkreślali. Żaden z obecnych na posiedzeniu posłów woli suwerena uszanować jednak nie zamierzał... - Jest mi trudno uwierzyć, że tak nieprecyzyjny, niejasny dokument prezentuje się nam, Polakom, jako propozycję ustawy mającej zabezpieczyć Polskę w stu procentach przed uprawami GMO. To jest nie do pomyślenia, że to jest dokument, który nazywa się ustawą – oceniła Jadwiga Łopata. Zaapelowała przy tym do posłów „aby nacisnęli na hamulec i wspólnie ze stroną społeczną, z wyborcami zrobili konkretne zmiany, które zabezpieczą Polskę przed GMO”. - Co to znaczy: „pod jakimi warunkami minister zaakceptuje prowadzenie uprawy”? Kto poniesie koszty, jakie będzie musiał ponieść rolnik, któremu zanieczyszczono uprawy? Kto poniesie koszty procesów, jakie korporacje wytoczą rolnikom, którym zanieczyszczono pola, upominając się o tzw. prawa autorskie? Nawet nie chcecie państwo dopuścić do tego, żeby wprowadzić ubezpieczenie. Wszyscy wiemy, że jest to możliwe i że wprowadzenie takiego ubezpieczenia to jest taka bariera, o którą podobno chodzi – mówiła Łopata, przypominając, iż wszystkie sejmiki wojewódzkie przyjęły uchwały, że chcą, aby ich województwa były wolne od GMO. Strona społeczna zauważyła, że nie potrzeba ustawy o przedłożonej treści, aby zabezpieczyć Polskę przed GMO, co usiłuje wmówić strona rządowa – wystarczy zawrzeć w ustawie zapis, że w Polsce uprawy roślin GMO są zakazane. Ministerstwo Rolnictwa twierdzi jednak, że wprowadzenie takiego zakazu w drodze ustawy jest niemożliwe [sic!]. Jeżeli tak, to po co w drodze ustawy tworzyć warunki dopuszczalności upraw GMO, jeżeli nie ma się zamiaru zezwolić na ich prowadzenie? Otóż, nie jest prawdą, co usiłują wmawiać niektórzy politycy, że UE zakazuje wprowadzania zakazu upraw GMO w poszczególnych krajach członkowskich – zgodnie z obowiązującymi obecnie regulacjami unijnymi każde państwo członkowskie samo decyduje, czy zezwala na uprawy roślin GMO, czy też nie. Może to uczynić drogą rozporządzenia Rady Ministrów, a w obliczu dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2015/412 z dnia 11 marca 2015 r. w sprawie zmiany dyrektywy 2001/18/WE w zakresie umożliwienia państwom członkowskim ograniczenia lub zakazu uprawy organizmów zmodyfikowanych genetycznie na swoim terytorium wszelkie wcześniejsze zapisy dyrektywy, wydane przed złagodzeniem przez UE przepisów ws. wprowadzania zakazu upraw GMO powinny stać się nieobowiązujące i zapewne tak jest. Również poprawka, iż zezwolenie na utworzenie strefy prowadzenia uprawy GMO wydaje się na czas określony, nie dłuższy niż 2 a nie – jak jest w ustawie – 5 lat została odrzucona. Skoro nie zamierzają dopuścić upraw GMO to co im za różnica, czy pięć lat czy dwa? Problem jednak w tym, że zamierzają, a cała prezentowana mętna retoryka ma za zadanie jedynie mydlenie oczu obywatelom. Roman Bartkowiak, rolnik upraw ekologicznych zauważył, że jedyną formą zabezpieczenia się przed wprowadzeniem GMO jest wprowadzenie zakazu GMO, ponieważ w każdym innym razie „rolnicy będą musieli ciągle udowadniać, że nie są wielbłądami” w procesach z koncernami i korporacjami. Niektórzy obecni na posiedzeniu komisji rolnicy mówili wprost, że punkty tej ustawy pisały korporacje. Przegłosowano zapis punktu 18: „Przy wydawaniu odmowy na podstawie przesłanki, o której mowa w art. 17 pkt 3, minister właściwy do spraw środowiska bierze pod uwagę aktualną wiedzę naukową [...]”, przy czym – jak zauważyła strona społeczna – nie doprecyzowano, o jakie badania chodzi – równie dobrze mogą to być „badania” i „wiedza naukowa” przedstawiane przez koncerny biotechnologiczne. Z kolei zgodnie z przyjętym zapisem ustawy rejestr upraw GMO jest jawny, z wyjątkiem danych, o których mowa w ust. 49 a ust.5 pkt. 1 i 8, czyli utajnione zostaje „imię nazwisko oraz adres i miejsce zamieszkania albo nazwa oraz adres i siedziba podmiotu, który zamierza prowadzić uprawę GMO, z tym, że w przypadku gdy podmiot ten jest osobą fizyczną prowadzącą działalność gospodarczą, zamiast adresu i miejsca zamieszkania tej osoby – miejsce i adres prowadzenia działalności, jeżeli są inne niż adres i miejsce zamieszkania” i „wskazanie tytułu prawnego do nieruchomości, na której ma być prowadzona uprawa GMO”. Dane te zostały utajnione mimo że nie należą do danych wrażliwych. Ministerstwo Rolnictwa powołuje się przy tym – co stanowi swoiste kuriozum – do ustawy o ochronie danych osobowych [sic!]. Skutkiem przegłosowania tego zapisu będzie utajnienie, kto i gdzie prowadzi uprawy GMO, co stanowi poważne zagrożenie dla otoczenia takiego rolnika, czy przedsiębiorcy. Zgodnie z przedstawionym przez PiS i przyjętym na posiedzeniu połączonych komisji projektem ustawy rolnik ekologiczny, którego uprawy zostaną zanieczyszczone przez uprawiającego GMO sąsiada może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej (zapłacić grzywnę, albo pójść do więzienia) za... prowadzenie upraw niewpisanych do rejestru. Przedstawiciel Ministerstwa Rolnictwa zapytany o to, jak zamierza uchronić rolników ekologicznych przed tymi konkretnymi skutkami ustawy w sposób co najmniej bezczelny oświadczył, iż „mogą oni dochodzić swoich roszczeń w sądach” w oparciu o zapisy Kodeksu Cywilnego [sic!]. Strona społeczna zlekceważona Kiedy Marek Wesołowski poprosił o to, żeby posłowie, którzy „w sposób nielogiczny” głosowali wbrew interesowi rolników i wbrew stronie społecznej zostali wymienieni z imienia i nazwiska, przewodniczący komisji Jarosław Sachajko nie dopuścił do tego. Strona społeczna niemalże do końca nie składała jednak broni. - Ponieważ my nie możemy wnosić wniosków, tylko posłowie w naszym imieniu, więc gorąca prośba do posłów siedzących tutaj na sali: odwołujemy się do waszych sumień, do waszej wiary, do tego, że macie rodziny, dzieci, że jesteście naszymi przedstawicielami. Odnosimy się do waszych sumień, do tego, że będziecie niedługo szli na Wielkanoc do spowiedzi, do Komunii, odnosimy się do wiary chrześcijańskiej, katolickiej. Jeżeli jesteście chrześcijanami, jeżeli wierzycie w Boga, to prosimy, żebyście wnieśli tutaj teraz, przy nas, wniosek o całkowite odrzucenie i zakaz stosowania GMO w Polsce. Jeżeli wierzycie w Boga, to jest to wasza powinność wobec nas wszystkich, bo przeżyliśmy gestapowców, przeżyliśmy zabory, przeżyliśmy III RP, a teraz chcecie nas skazać na powolną śmierć – apelował jeden z obecnych na komisji przedstawicieli polskich obywateli. Poselskiej arogancji w końcu nie wytrzymała przedstawicielka Narodowego Instytutu Studiów Strategicznych. - W związku z tym, że posłowie komisji sprzeciwem głosują wszystkie proobywatelskie poprawki Narodowy Instytut Studiów Strategicznych przyłączył się do inicjatywy stowarzyszenia Polska Wolna od GMO w sprawie zawiadomienia o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa w trybie art 304 kpk o przestępstwo z art. 321 kk §1 o przekroczeniu uprawnień, niedopełnieniu obowiązków i działaniu przeciwko interesowi publicznemu – oświadczyła. Kiedy i to nie pomogło, a posłowie nadal lekceważyli przedstawicieli strony społecznej, w geście protestu opuścili oni obrady komisji. „Dobra zmiana” zaczyna pokazywać, na co ją stać i w czyim interesie zamierza działać.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną