To tylko mafia

0
0
0
/

Znany dziennikarz śledczy Wojciech Sumliński odniósł się na swoim profilu na jednym z portali społecznościowych do  kwestii sporu pomiędzy Andrzejem Żuromskim, a Jarosławem Sokołowskim - odnośnie do którego został "przywołany" przez obie strony. "Jeśli Andrzej Żuromski twierdzi, że mamy wspólne projekty, plany, etc., tudzież bieżący kontakt, to jest to nieprawdą. Ostatni raz, o ile dobrze pamiętam, widzieliśmy się na przełomie 2015/2016 roku, przy okazji nagrywania programu dla telewizji internetowej - i to wszystko" poinformował Sumliński, który w kwestii kontaktów z Jarosławem Sokołowskim miał do powiedzenia zdecydowanie więcej. "Jest faktem, że relacje z Jarosławem Sokołowskim pseudonim „Masa” rozpoczęliśmy od negacji. Byłem pierwszym dziennikarzem, który już na początku 2003 roku przeczytał obwarowane klauzulą najwyższej tajności tzw. „akta Masy” - i tę część, w której zeznawał o działalności pospolitych przestępców, których przez lata kreowano na prawdziwą mafię, a którzy w rzeczywistości byli tylko „pionkami” w rękach decydentów – polityków i służb specjalnych – i którym w zamian za świadczone usługi (służby specjalne jeszcze w PRL posługiwały się regularnymi przestępcami oferując im w zamian bezkarność – to była straszna broń w rękach SB i WSW) pozwalano na czerpanie zysków z napadów na tiry, haraczy, wymuszeń rozbójniczych, itp., - ale także tę część, w której mówił właśnie o politykach i służbach specjalnych, a która na skutek decyzji ludzi na wysokich stołkach miała nigdy nie ujrzeć światła dziennego" napisał. "Jeden z bardzo ważnych w owym czasie prokuratorów, którego nazwisko jest i pozostanie moja tajemnicą, miał dość takiej hipokryzji i przekazał mi całość tajnych akt. Częściowo, po długich bojach, wielkich naciskach i dzięki wsparciu Jarosława Kaczyńskiego udało się opublikować część tych materiałów - ale jedynie część, bo w owym czasie, gdy rządził SLD, a prezydentem był Kwaśniewski, nie było mediów skłonnych do opublikowania całości takich akt, w których była mowa także o podziale rynku automatów do gier pomiędzy SLD i tzw. „mafię pruszkowską”. Zrozumiawszy to i poznawszy do cna tę załganą rzeczywistość, od której nie byli wolni także decydenci mediów, zamierzałem opublikować całość materiałów w niezależnej książce, ale po prowokacji WSI i Bronisława Komorowskiego nazwanej przez media „aferą marszałkową”, po próbie samobójczej i dziesiątkach procesów, w które mnie wmanipulowano, na długo zostałem wyłączony z działalności dziennikarza śledczego. W efekcie dopiero po latach, gdy powstałem z kolan i gdy napisałem kilka książek, w jednej z nich powróciłem do sprawy tajnych „akt Masy”, które znałem, jak żaden inny dziennikarz, zwracając uwagę także na ich słabości, braki i przede wszystkim na fakt, że najważniejsze wątki te dotyczące prawdziwej mafii – kończą się tam, gdzie w rzeczywistości powinien być ich początek. Jednym słowem wszedłem w polemikę z „Masą”, której końcowym akordem było nasze spotkanie prowadzone przez Marcina Rolę w programie w realu24 wiosna 2017 roku, gdzie Jarosław Sokołowski przyznał: „tak, w swoich książkach skupiłem się na gangsterach, bo za rządów SLD, a później PO, nie było woli politycznej, by zająć się prawdziwą mafią”" relacjonował dziennikarz. Zwrócił uwagę, że było to niejako rozwinięcie jego wcześniejszego wywiadu, którego udzielił dla portalu Onet, przytaczając fragment tego ostatniego: „W czasie rządów Lecha Kaczyńskiego doszło do likwidacji WSI. Służb, do których "Pruszkowa" nawet nie chciał Pan porównywać. Mówił Pan: "przy nich to my byliśmy mafia trzepakowa". Cała ta esbecja, ludzie z WSI... - Jakie mają dziś wpływy? - Nieograniczone. Tylko dziś nie latają jako wywiad, tylko jako biznesmeni. Kliki układowe, kolesiostwa, przyjaźnie zawarte w wojsku, na szkoleniach, wyjazdach. Z pełnym dostępem do służb, CBŚ, CBA. Dziś mówimy o nich "szara strefa", a w następnym dziesięcioleciu powiemy wprost: mafia. - Na czym polega ich siła? - Mają haki na wszystkich. Ta cała stara esbecja, WSI, może roztoczyć przed każdym czerwony dywan do gigantycznej kariery. Haki na polityków, którzy przecież są upier... w tym gównie od karku po pięty. Czemu oni nie chcieli weryfikacji? Rozliczeń komuny? Wchodzimy już w politykę, ale przynajmniej wiem, dlaczego krzyczano o Okrągłym Stole, że to zdrajcy. - Grupa pruszkowska robiła niezłe interesy z WSI. Dlaczego nie zgodził się Pan zeznawać na ten temat? - Powiedziałem Mierzewskiemu wprost, że nie powiem ani słowa. Nie chcę z nimi zadzierać. Uwierzcie mi, żaden program świadka koronnego by mi nie pomógł. Pewnie komuś się kiedyś wszystko znudzi i powie, jak to wyglądało. Zanim go upier..., to będzie sensacja na całą Polskę. Wspomnicie moje słowa.” "Po debacie prowadzonej przez Marcina Rolę wrealu 24 wiosną ubiegłego roku spotkaliśmy się z Jarosławem Sokołowskim, w obecności Tomasza Budzyńskiego - byłego szefa delegatury ABW w Lublinie i współautora kilku moich ostatnich książek – kilkakrotnie, rozmawiając, sprawdzając w oparciu o wiedzę moją i majora i weryfikując w źródłach, którym ufamy, to wszystko, o czym pisaliśmy w książkach patrząc na to od strony oficera ABW i dziennikarza śledczego, a o czym dotąd „Masa” mówić nie chciał, ale zaczął mówić podczas naszych spotkań: o prawdziwej mafii - nie tej trzepakowej" relacjonował dalej dziennikarz, podkreślając, iż "rozmowy te toczą się od kilku miesięcy i przynoszą zaskakująco wiele informacji - więcej, niż ciekawych…"

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną