Jeszcze Polska czy już syjonistyczna Polin?

0
0
0
/

A jednak – powstaną polsko-izraelskie grupy eksperckie mające zająć się zapisami nowelizacji polskiej ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. Ich powołanie uzgodniono podczas rozmów premierów Mateusza Morawieckiego i Benjamina Netanyahu. Otóż władzom Izraela nie podoba się, że z chwilą wejścia rzeczonej nowelizacji w życie mówienie o „polskich obozach zagłady” będzie penalizowane. Taki zapis to z pewnością poważny cios dla środowisk, które Norman Finkelstein nazwał obrazowo „przedsiębiorstwem holokaust”, a które w przedziwny sposób milczą na temat udziału samych żydów w niemieckich zbrodniach dokonywanych na ich braciach w wierze. Są to dokładnie te same środowiska, które wrzucają polski nacjonalizm ściśle związany z katolicyzmem do jednego worka ze zbrodniczym nacjonalizmem niemieckim, czy jeszcze bardziej zbrodniczym – ukraińskim. Są to w końcu te same środowiska, których celem jest zrzucenie na Polskę odium winy za wybuch II wojny światowej i zagładę żydów. Teraz te środowiska premier Mateusz Morawiecki dopuszcza do prac nad ustawą, której głównym celem jest ich unieszkodliwienie i ukaranie za oszczerstwa. Nie przypominam sobie, aby państwo Izrael, od czasu swojego powstania w 1948 roku ścigało tych żydów, którzy w ramach pełnionych w żydowskiej policji funkcji w sposób brutalny, wręcz nieludzki traktowali swoich współbraci w gettach. Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek domagało się ukarania amerykańskich żydów za ich bierność w obliczu Holokaustu mimo że przecież mieli o nim informacje z pierwszej ręki, czy Stanów Zjednoczonych jako kraju, który jeszcze przed rozpoczęciem przez Niemców masowych mordów nie zgodził się na ratowanie zagrożonych żydów, uszczelniając granice i tak zaostrzając przepisy imigracyjne, aby uniemożliwić wjazd uciekającym żydom. Nie przypominam sobie w końcu, aby domagało się sprawiedliwości dla żydowskich oprawców polskich patriotów, zatrudnionych w szeregach komunistycznych służb nie tylko bezpieki – wręcz przeciwnie, Izrael udzielił im schronienia i nigdy nie wydał. Władze w Tel-Awiwie nie reagują również na sformułowania „polskie obozy śmierci” propagowane przez izraelskich obywateli, a przecież w świetle faktów stanowią one poniekąd negację prawdy o Holokauście. Tymczasem teraz, zupełnie skutecznie, wymagają od rządu Polski, kraju, który najwięcej zrobił dla ratowania ludności żydowskiej, przelewając za to krew swoich obywateli, aby włączył izraelskich ekspertów, zapewne rewizjonistów, w tworzenie polskiego prawa stanowiącego narzędzie polityki historycznej. Chciałabym zobaczyć reakcję Tel-Awiwu, gdyby Polska zażądała dokładnie tego samego... „Myślę, że Izrael nie zdaje sobie jeszcze sprawy co zrobił, a mianowicie odwrócił w polskim społeczeństwie dotychczasową tolerancję dla uwypuklania tylko martylologii Żydów” zauważył dr hab. Andrzej Zapałowski i nie sposób nie zgodzić się z jego opinią. O ile bowiem dotychczas Polacy przymykali oczy na próby zawłaszczenia uroczystości w Auschwitz przez środowiska żydowskie i akceptowali narzucanie sobie teologii holokaustu, nie zwracając też zbytniej uwagi na wmawiany im antysemityzm, to w obliczu centralnego ataku na prawdę historyczną oraz polską tożsamość z pewnością nie pozostaną bierni. Tym bardziej, że jak niegdyś zauważył prof. Jan Żaryn w słowie wstępnym do monografii Dariusza Walusiaka „Winni. Holokaust i fałszowanie historii”: „Opowieść o Polakach ratujących Żydów nie mieści się w schemacie opowiadania o Zagładzie, wedle którego Niemcy z Hitlerem na czele wyrośli na gruncie chrześcijańskiej, czyli antysemickiej Europy. Nie, Niemcy, depcząc chrześcijańską Europę, szukali sojuszników, by wymordować Żydów, ale na ziemiach polskich ich nie znaleźli”. Obecnie kluczowym pytaniem jest to, czy rząd Polski postąpi jak wszystkie pozostałe rządy, uginające się pod naciskami środowisk żydowskich, nawet jeżeli żądania były najbardziej absurdalne, jak chociażby przerwanie przez Lecha Kaczyńskiego ekshumacji w Jedwabnem, mogącej definitywnie obalić twierdzenia o polskim sprawstwie tej zbrodni. Jak celnie i nie mniej złośliwie zauważył prof. Jacek Bartyzel: „"Polski Likud", czyli PiS, znalazł się w potrzasku: albo się przed tym ultimatum ugnie, czyli nie tylko straci twarz (co najmniej ważne), ale zobowiąże się wobec szantażystów wycisnąć z nas ten okup, o który naprawdę chodzi, albo wygłosi patetyczną mowę o tym, jak bezcenny jest honor i że nie oddamy ani guzika, w konsekwencji czego, jako zbuntowany wasal Wielkiego Protektora Izraela, przeskoczymy błyskawicznie do kategorii państw "osi zła", a takie już można nawet humanitarnie zbombardować. Tak skończy się ta wieloletnia polityka obłędnej i jednostronnej judeofilii: albo hukiem, albo skomleniem”. Słowa o wasalu Wielkiego Protektora Izraela nie są tu ani trochę na wyrost – żadne niepodległe i niezależne państwo nie pozwoliłoby sobie na to, aby jego politykę, a już tym bardziej politykę historyczną, kształtowali lobbyści obcego kraju, dla niepoznaki nazwani ekspertami. Pytanie zatem, czy żyjemy jeszcze w Polsce, czy w syjonistycznej Polin wydaje się zupełnie uzasadnione.

Źródło: prawy.pl

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną