Zamiatania pod dywan szczepionkowej afery ciąg dalszy

0
0
0
/

Posłowie sejmowej Komisji Zdrowia wysłuchali w czwartek informacji ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego w sprawie nieprawidłowości przy przechowywaniu oraz podawaniu pacjentom szczepionek uznanych przez Główny Inspektorat Farmaceutyczny jako niespełniających standardów. - Szczepionki, które znalazły się poza łańcuchem dystrybucji, badamy na jak długo, w jakich warunkach i do jakiego stopnia, w sposób bezpieczny według ekspertów WHO, Światowej Organizacji Zdrowia, mogą być podawane pacjentom i użycie takich szczepionek, to są szczepionki, które są skuteczne i są bezpieczne. Nie znaczy to, że jakkolwiek opowiadamy się za tym, że takich szczepionek należy używać. Takich szczepionek nie należy używać – przekonywał Łukasz Szumowski, zaprzeczając przy tym sam sobie, ponieważ nie byłoby wymogów przechowywania, gdyby dla preparatów było obojętne, czy ciąg chłodniczy zostanie zachowany czy też nie. Jak poinformował minister zdrowia, liczba zgłoszonych przypadków przerwania zimnego łańcucha poza województwem lubuskim od października 2017 roku wyglądała następująco: woj. lubuskie – 70, dolnośląskie – 4, lubelskie – 1, łódzkie – 10, małopolskie – 6, mazowieckie – 2, podlaskie – 4, świętokrzyskie – 1, zachodniopomorskie – 1. Warto w tym momencie zastanowić się, dlaczego okres kontrolny wytyczono na czas od października, skoro do największych awarii prądu dochodziło w całej Polsce w lipcu i sierpniu wskutek gwałtownych burz? Podobnie dwa lata wcześniej. Były miejscowości, w których prądu nie było nawet przez kilka dni. Ale to nie koniec absurdów. W ocenie Ministerstwa Zdrowia podanie źle przechowywanej szczepionki to tylko „proceduralny błąd”. Tymczasem, jak zwrócił uwagę poseł Paweł Skutecki, „raport WHO, na który powołuje się Ministerstwo Zdrowia mówi o skuteczności szczepionek, w przypadku których został przerwany łańcuch chłodniczy, nie zaś o ich bezpieczeństwie”. Obecna na sali poseł prof. Alicja Chybicka, lekarz-pediatra z wieloletnim stażem nie pozostawiła na ministerstwie przysłowiowej suchej nitki. - Dla mnie to, co mówi pan minister, brzmi przerażająco – stwierdziła. - Jakie kroki podjęło Ministerstwo Zdrowia, żeby stwierdzić, czy te dzieci są rzeczywiście w porządku? - pytała. - Mówienie o tym, że ta szczepionka była dobra i skuteczna? Przepraszam bardzo, ale na jakiej podstawie? Odporność u dziecka wytwarza się przez jakiś czas. Czy państwo zdążyli pokontrolować tych 448 dzieci przeciwciała na choroby, na krztusiec itd.? - pytała. - Dlaczego nie zadziałały rozporządzenia Ministra Zdrowia? Na państwa stronie czarno na białym jest napisane, że w przypadku wyłączenia prądu szczepionki te powinny zostać zutylizowane – stwierdziła, domagając się jednocześnie informacji, czy winni podania wadliwej szczepionki zostali pociągnięci do odpowiedzialności. - Potem się dziwimy, że mamy tak silne ruchy antyszczepionkowe – podsumowała. Na żadne z jej pytań minister nie odpowiedział. Z kolei poseł prof. Józefa Hrynkiewicz zauważyła, że skoro w tym roku doszło do takiej sytuacji, że nastąpiły przerwy w dostawie prądu, a co za tym idzie został przerwany łańcuch chłodniczy, oznacza to, że do podobnych sytuacji musiało dochodzić w przeszłości i nikogo nie interesowało, że szczepionki przechowywane są w urządzeniach narażonych na przerwy w dostawie prądu. Zwracając się do byłego już ministra Arłukowicza zapytała, jak resort pod jego kierownictwem radził sobie z tym problemem. Były minister, mocno zdenerwowany, odesłał ją do stron internetowych odpowiednich służb nadzoru nad produktami farmaceutycznymi. - Nadzór działał zgodnie z procedurami. Nie było tutaj wady systemowej. Szczepionki zostały podane przez jednostki podległe wojewodzie i co do odpowiedzialności osób toczy się postępowanie prokuratorskie i zostaną wyciągnięte konsekwencje wobec tych osób – twierdzi resort, dodając, iż „to, co się dzieje w mediach w tej chwili, to jest pożywka dla ruchów antyszczepionkowych”. - Proszę nawet nie myśleć o wstrzymaniu kalendarza szczepień – oświadczył minister Szumowski. Zdaniem ministra nie trzeba badać poziomu przeciwciał u zaszczepionych wadliwymi szczepionkami, ponieważ nie ma to sensu, ale trzymać się kalendarza szczepień [sic!]. Okazuje się, że resort zdrowia nie potrzebuje żadnych naukowych dowodów, aby mieć przekonanie, że wszystko jest w porządku. - Jak to się stało, że ci lekarze weszli w posiadanie tych szczepionek? – indagowała poseł prof. Józefa Hrynkiewicz, zwracając uwagę, że resort zdrowia całą winę zrzuca na lekarzy, którzy podali szczepionki. W odpowiedzi usłyszała fragment stosownej ustawy prawo farmaceutyczne, z której wynika, że to ZOZ-y są obciążane kosztami w sytuacji, kiedy dany preparat, zakupiony przez Ministerstwo Zdrowia, należy zutylizować. Nie jest zatem wykluczone, że poszczególne placówki chciały w ten sposób minimalizować straty – kwestię tę będzie musiało wyjaśnić prokuratorskie śledztwo. Posłowie sejmowej Komisji Zdrowia domagali się ujawnienia listy podmiotów, w których doszło do nieprawidłowości oraz przekazania wszystkich dokumentów dotyczących tej sprawy, a znajdujących się w posiadaniu resortu.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną