Medytacje ewangeliczne z dnia 12 lutego 2018 roku, Mk 8, 11-13.
Faryzeusze zaczęli rozprawiać z Jezusem, a chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku. On zaś westchnął w głębi duszy i rzekł: «Czemu to plemię domaga się znaku? Zaprawdę, powiadam wam: żaden znak nie będzie dany temu plemieniu».
A zostawiwszy ich, wsiadł z powrotem do łodzi i odpłynął na drugą stronę.
Wystawianie Boga na próbę zawsze kończy się dla człowieka źle. Zawsze też podszyte jest złą intencją. Pan Bóg oczekuje od nas miłości i szczerości, nie zaś egzaminowania Go z bycia Bogiem. Stawianie się w takiej relacji do Pana Jezusa jak uczynili to faryzeusze jest niczym innym jak tylko czynieniem bożka z samego siebie, stawianiem własnej osoby w miejscu Boga. A to już szataństwo w czystej postaci - pamiętamy scenę z Ewangelii św. Mateusza (Mt 4,1-3), gdzie diabeł tymi słowami kusił Jezusa poszczącego na pustyni: „Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem”. I tak jak wówczas Jezus nie uczynił żadnego znaku, tak i nie zrobił tego nagabywany przez faryzeuszy.
Mamy tu wyraźne wskazanie rodzaju faryzejskiej duchowości, która jest delikatnie mówiąc daleka od Bożej.
„Zaprawdę, powiadam wam: żaden znak nie będzie dany temu plemieniu” zapowiedział Jezus, po czym zostawił faryzeuszy i odpłynął łodzią. Stało się tak nie dlatego, że Jezus nie chciał czynić znaków, ale zwyczajnie nie mógł. Zabrakło bowiem szczerości, autentycznej wiary i otwartości na Boże działanie. Być może tu leży przyczyna, dla której wiele naszych modlitw nie doczekało się wysłuchania. Zastanówmy się, jak rozmawiamy z Bogiem. Czy jest to przepełniona pokorą i uwielbieniem autentyczna relacja bliskości i miłości, czy też może lista żądań nacechowanych emocjonalnym szantażem? To, jak rozmawiamy z Bogiem, jest niezmiernie ważne. Czy autentycznie zapraszamy Go do wszystkich obszarów naszego życia, czy też może ograniczamy się do wyuczonych gestów i formułek, serce mając zamknięte na cztery spusty?