Tajemniczy skandal w klubie Kukiz z posłem Wilkiem. W tle wielka kasa i sojusz z Korwinem

0
0
0
/

Jak informuje TVP Info „Prezydium klubu Kukiz'15 podjęło decyzję w trybie pilnym, że poseł Jacek Wilk zostaje zawieszony w prawach członka klubu". Stało się tak na wniosek „prezesa Kongresu Nowej Prawicy Stanisława Żółtka". Według listu europosła w 2015 roku „prezes KNP Michał Marusik zawarł z Jackiem Wilkiem (prowadzącym własną kancelarię prawną) umowę „o doradztwo i świadczenie usług prawnych"". W artykule TVP Info można przeczytać, że „Żółtek napisał, że według Marusika powstał problem, bo do partyjnego konta wówczas uprawnienia mieli jedynie były prezes KNP Janusz Korwin-Mikke i byli członkowie zarządu. Jak podał, Wilk doradził ówczesnemu prezesowi Marusikowi, by dotację złożyć w depozycie prowadzonej przez niego kancelarii adwokackiej. 25 lutego 2015 r. prezes Marusik zawarł z Kancelarią Adwokacką „Jacek Wilk" umowę depozytu. Zgodnie z nią na konto depozytowe wpłacono ok. 573 tys. zł. Część tych pieniędzy za zgodą zarządu przeznaczono na kampanię prezydencką Wilka (ok. 150 tys.), a ok. 29,5 tys. zł wypłacono mu za umowę doradztwa prawnego". Według listu europosła Żółtka, cytowanego przez TVP Info, „na początku września 2015 r. zostało założone konto bankowe partii i prezes Marusik zażądał od Wilka zwrotu reszty depozytu. „Wilk wpłacił na konto partyjne część pozostałego depozytu, ale niestety nie oddał kwoty prawie 200 tys. zł" - napisano. W 2016 r. Wilk - jak zaznaczono – wpłacił 100 tys. zł". Jak informuje TVP Info „z pisma wynika, że w 2016 r. Wilk poprosił prezesa Marusika o rozłożenie zwrotu pozostałych kilkudziesięciu tys. zł na raty. Umowa została zawarta, ale od stycznia 2017 r. Wilk przestał płacić raty. Równocześnie - pod koniec 2016 r. – „PKW stwierdziło, że (wbrew poradzie prawnej P.J Wilka) wpłata dotacji na depozyt w jego kancelarii była niezgodna z prawem i partia musi całą kwotę dotacji (573 tys. zł) oddać Skarbowi Państwa"". W cytowanym przez TVP Info piśmie można przeczytać, że „w połowie stycznia 2017 r. (...) prezes Marusik złożył rezygnację z funkcji (jako przyczynę podał m.in. sytuację ze zwrotem depozytu przez J. Wilka), a Żółtek został prezesem. „Jesienią 2017 r. PKW poinformowało nas, że fakt posiadania przez J. Wilka pieniędzy partyjnych jest bezwzględnym powodem nieprzyjęcia sprawozdania za 2016 r."". W liście cytowanym przez TVP Info europoseł Żółtek stwierdził, że „Wilk na dzień 30.12.2017 r. (...) zachował sobie ok. 11 tys. 500 zł partyjnych pieniędzy, a ja zmuszony zostałem do poinformowania o sytuacji prokuraturę" Komentując sprawę poseł Jacek Wilk w swoim wpisie na jednym z portali społecznościowych wyraził oburzenie z powodu zawieszenia go w prawach członka klubu Kukiz. Zdaniem posła „nikt z członków Klubu Kukiz'15 nie zapytał mnie nigdy o zdanie w tej sprawie; nie zechciał poznać nigdy mojej wersji wydarzeń, czy choćby ustalić najistotniejsze, kluczowe dla sprawy fakty. Nikomu z tego grona nie przyszło niestety do głowy zastosować fundamentalną (w naszym kręgu cywilizacyjnym) w takich sytuacjach zasadę: zanim zawyrokujesz – wysłuchaj obu stron. To bardzo przykre zważywszy, że oświadczenie Klubu zostało wydane na podstawie de facto anonimów (a już na pewno – na podstawie treści przez nikogo w żaden sposób nie potwierdzonych), wrzucanych na fb przez osoby powszechnie znane ze swych destrukcyjnych, napastliwych i pozbawionych jakiejkolwiek powagi (zwłaszcza politycznej) poczynań". Zdaniem posła Wilka „twórcy ww. Oświadczenia najwyraźniej zapomnieli przy tym, że to dopiero jego publikacja uczyni temat „ważnym" – robiąc z niego w naturalny sposób przedmiot zainteresowania mediów - a przez to sprawi, że nie tylko osoby niepoważne i żądne wszelkiego rodzaju sensacji uznają go za istotny, ale też także i to, że ze sprawy niegodnej zainteresowania kogokolwiek poważnego zrobi się „temat" na pierwsze strony gazet. Jednym słowem ww. Oświadczenie Klubu Kukiz'15 podniosło (z całkowicie niezrozumiałych dla mnie powodów) anonimowe internetowe wrzutki do rangi „sensacji" sprowadzając na mnie niczym nie zasłużoną falę hejtu, pomówień i najbardziej wyszukanych inwektyw; że o skutkach w postaci ewentualnej utraty reputacji już nawet nie wspomnę". Zdaniem posła Wilka „komuś najwidoczniej bardzo zależało na tym, aby odpalić przeciwko mnie ten brudny, oszczerczy granat". W opinii posła Wilka „nie miał z tym osobiście nic wspólnego sam Paweł Kukiz; mimo swej impulsywności i częstych emocji przy podejmowaniu różnych decyzji, jest on bowiem dla mnie wzorem człowieka szlachetnego i uczciwego do granic możliwości (w naszej polityce to prawdziwa rzadkość) i z całą pewnością nie pozwoliłby na tak bezsensowne niszczenie kogokolwiek w tak bezmyślny sposób. A zwłaszcza kogoś z kręgu swoich najlojalniejszych, politycznych przyjaciół". W swoim wpisie poseł Wilk przedstawił także swoją wersje zdarzeń. Jego zdaniem „na przełomie 2014 i 2015 roku doszło do rozłamu w KNP. Poza problemami politycznymi spowodowało to szereg kłopotów innej natury – w tym organizacyjnej i administracyjnej – związanej między innymi z dostępem do kont partyjnych. Zmiany we władzach partii zostały dokonane, ale proces rejestrowania tychże zmian w sądzie (zwłaszcza przy obstrukcji zwaśnionych stron) jest długotrwały, a jeszcze więcej czasu zabiera dokonanie zmian odpowiednich uprawnień w banku i innych instytucjach. KNP po prostu de facto nie miał na początku 2015 roku dostępu do swoich kont bankowych (co gorsza, dostęp ten miały nadal osoby, które zakładały już inną partię – posiadając przy tym wciąż możliwości dysponowania tymiż kontami, jak przelewy, wypłaty itp.), a tym samym tak naprawdę NIE MIAŁ SWOICH KONT i (co gorsza) nie był ich w stanie szybko utworzyć". Jak relacjonuje poseł Wilk „zbliżał się bardzo szybko i nieuchronnie końcowy okres do zwrotu partii kosztów poniesionych w związku z kampania wyborczą do europarlamentu. Sytuacja wydawała się bez wyjścia, gdyż niepodanie w terminie „bezpiecznego" konta groziło przepadkiem wszystkich tych środków. Ktoś wówczas podrzucił pomysł skorzystania z konta depozytowego. Zostałem zapytany o opinię w tej sprawie. Odpowiedź była niełatwa, gdyż ustawa o partiach politycznych milczy na ten temat (odnośny przepis mówi jedynie o obowiązku przechowywania przez partię środków pieniężnych na koncie – nie wyłączając nigdzie expressis verbis możliwości korzystania z rachunków depozytowych), a jak wszyscy wiemy (zwłaszcza Wolnościowcy), co nie jest zabronione – powinno być dozwolone. Oczywiście w normalnym, naprawdę szanującym prawo, państwie. Dokonałem wówczas szybkiej analizy (bo czas na decyzję już się kończył) i nie znalazłem żadnych komentarzy, opinii, ani orzeczeń dotyczących takiej możliwości. Po prostu nikt wcześniej nie próbował stosować takiego rozwiązania". Według posła Wilka „każde nowatorskie rozwiązanie niesie ze sobą ryzyko, ale są argumenty pozwalające bronić możliwość korzystania z konta depozytowego (choćby ww. zasada swobody umów i inne). Były dwie możliwości – albo „spróbować", albo pozwolić na utratę tych środków, co mogło już wówczas spowodować faktyczny koniec Kongresu Nowej Prawicy. Prezes zdecydował się skorzystać z tej możliwości. Zwłaszcza że nikt (w tym prezes Żółtek) nie widział i nie proponował wówczas żadnego innego rozwiązania lub innego pomysłu na rozwiązanie problemu". Zdaniem posła Wilka „nikt inny nie brał (i nie chciał wziąć) na siebie ewentualnego ryzyka (związanego z takim rozwiązaniem) – tylko prezes KNP Michał Marusik (który jest wspaniałym człowiekiem - aż do bólu uczciwym, odpowiedzialnym, skrupulatnym i odważnym) i ja. Czy było to działanie – zważywszy na ciężkie okoliczności - w duchu odpowiedzialności za los i przyszłość partii? Moim zdaniem tak (skoro brak decyzji mógłby tak naprawdę zakończyć istnienie KNP – partii której zawdzięczam karierę polityczną). Ale oceńcie to sami – zawsze byłem i jestem otwarty na wszelką konstruktywną krytykę. Czy odwaga i umiejętność podejmowania ryzyka (w granicach zdrowego rozsądku), to znaczy – nawet trudnych decyzji (w warunkach niepewności i ciśnienia czasu) są w polityce ważne? Uważam osobiście że tak. Jeśli ktoś boi się ryzyka – niech się nie pcha do polityki. Tak się składa, że nigdy nie byłem przesadnie strachliwy i nie uchylam się od decyzji nawet w warunkach dużej presji ryzyka i terminów. Dlatego chciałbym prosić, aby nikt nigdy nie zarzucał niczego Panu Prezesowi Michałowi Marusikowi – podpisał umowę depozytu w duchu odpowiedzialności, w bardzo trudnych warunkach, z należną politykowi odwagą i dla dobra wspólnego. Zawsze będę uważał, że to była mądra i słuszna decyzja". Jak informuje poseł Wilk „umowa ta była następne wykonywana dokładnie z jej postanowieniami. Wszelkie rozporządzenia partyjne (środki na określone przez Władze KNP cele) były dokonywane na podstawie odnośnych dyspozycji Prezesa". Według posła Wilka „do ww. umowy sporządzono 15 lipca 2016 roku (czyli po tym, KNP miał już założone nowe rachunki bankowe - z uprawnieniami nowych Władz) specjalny aneks, który dokonywał szczegółowego rozliczenia umowy pierwotnej: umowa rozliczeniowa określiła dokładnie kwotę pozostającą w depozycie (zostało już jedynie ok. 55 tys. zł) i szczegółowy sposób jego ostatecznego przekazania (jak nadmieniłem wyżej, wówczas już KNP dysponował nowymi, "bezpiecznymi" kontami w banku). Środki były systematycznie – zgodnie z umową – przekazywane dokładnie wg ustalonego przez Strony harmonogramu (było jedno opóźnienie – zostało ono w uzgodnionym czasie wyrównane)". Zdaniem posła Wilka „w styczniu 2017 roku Prezesem KNP został pan Stanisław Żółtek. Od tej pory miał on pełny (zresztą wcześniej również – jeśli tylko zechciał) wgląd we wszelkie dokumenty – w tym w obie ww. umowy – i nie zgłaszał nigdy publicznie żadnych zastrzeżeń do ich treści, zapisów itd". Jak informuje poseł Wilk „w listopadzie 2017 roku poprosiłem o zwołanie Konwentyklu KNP – gdyż chciałem na nim przestawić uczciwie „starszyźnie" KNP swój plan przyjęcia członkostwa partii Wolność. Liczyłem się oczywiście z możliwością różnych reakcji na taką informację, ale zakładałem że moje dążenia do łączenia różnych środowisk wolnościowych są powszechnie znane i że moja decyzja spotka się ze zrozumieniem osób myślących strategicznie, odpowiedzialnie i przyszłościowo. Przede wszystkim jednak chciałem być uczciwy wobec kolegów". Według posła Wilka „na tymże Konwentyklu – już pod koniec (już prawie wychodziłem na pociąg) – usłyszałem jednak niespodziewanie od Prezesa Żółtka, że całość środków pozostających jeszcze w depozycie ma być przekazana niezwłocznie. Było to co prawda w oczywistej sprzeczności z ww. umową rozliczeniową, ale rozumiejąc zdenerwowanie Prezesa moją decyzją o dołączeniu do Wolności (doszły mnie słuchy - nie wiem oczywiście czy prawdziwe - że chciał wciągnąć KNP w sojusz z Gowinem; mój ruch w stronę Wolności praktycznie zniweczył ten plan), byłem gotów – dla polubownego zakończenia sprawy (już wówczas bowiem czułem, że będzie wniosek o natychmiastowe usunięcie mnie z KNP; chciałem jednak – mimo wszystko – rozstać się z partią po przyjacielsku) – renegocjować warunki umowy rozliczeniowej i dokonać przyspieszonego przekazania środków z depozytu". Poseł relacjonuje, że „ostatecznie uzgodniliśmy, że całość depozytu zostanie zwolniona do końca roku 2017 (i to nawet bez podpisywania kolejnego aneksu – umówiliśmy się po dżentelmeńsku, że tak ugodowo zakończymy raz na zawsze tę sprawę; teraz widzę, że mogłem wykazać się w tej kwestii karygodną naiwnością)". Według relacji posła Wilka „tak też się stało: do końca 2017 roku CAŁOŚĆ WYŻEJ WSKAZANEJ W UMOWIE ROZLICZENIOWEJ KWOTY (czyli wspomniane ok. 55 tys. zł.) ZNALAZŁA SIĘ NA KONTACH KNP, co mogę wykazać odnośnymi poleceniami przelewów". Jak informuje poseł Wilk „sprawa była od lat (tzn. od początku) znana w KNP - bo nikt nie robił z niej tajemnicy (ale też nikomu nie przyszło do głowy robić z niej sensacji i wynosić do mediów: KNP składa się w ogromnej większości ze wspaniałych – rozsądnych i bardzo koleżeńskich – ludzi). Jednak nikt – do listopada 2017 roku – nie stawiał mi z jej powodu praktycznie żadnych zarzutów, gdyż wszyscy świetnie zdawali sobie sprawę z faktu, że depozyt był jedynym dostępnym rozwiązaniem mogącym uratować wówczas finanse partii i ją samą, jako taką". Kończąc swój wpis poseł Wilk stwierdził, że „komuś z Prezydium najwyraźniej zależało jednak na tym, aby wykorzystać ten pretekst (tj. internetowe, anonimowe wrzutki trolli) do jak najszybszego „załatwienia Wilka" (nie jest wszak tajemnicą, że moje wysiłki zmierzające do zbudowania koalicji Kukiz-Wolność, były mocno nie na rękę paru "ważnym" osobom)". Dlatego według posła Wilka jego „decyzja o odejściu z Klubu poselskiego Kukiz'15 – podjęta po złamaniu jasnych uzgodnień ws koalicji (badania opinii wyborców itd.) – była jak najbardziej słuszna i zasadna. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania w środowisku pozbawionym elementarnego zaufania, koleżeńskości i minimalnej choćby lojalności. Że o zwykłej rzetelności (choćby w badaniu spraw takiej jak ta) już nawet nie wspomnę". Nie mając nic do zarzucenia Pawłowi Kukizowi poseł Wilk radził „mu jednak z serca zastanowić się głęboko nad tym, jakim ludziom powierza władzę. Bo taka władza może być władzą niszczenia (jak widać pięknie na tym przykładzie). Bo może być ktoś następny (ofiarą tak podłej nagonki). I Prezydium potraktuje go tak samo – bez zapytania o zdanie i sprawdzenia choćby podstawowych faktów".

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną