Wyświetlany w kinach film „Pomiędzy słowami”, współfinansowany jest z pieniędzy polskich i europejskich podatników przez Polski Instytut Sztuki Filmowej i Eurimages - fundusz wspierający kino europejskie, administrowany przez Radę Europy. Kolejny dowód na to, że lepiej by stało, gdyby pieniądze podatników zostawały w kieszeni podatników, a nie - były wydawane na sztukę nowoczesną.
Artyści powinni tworzyć swoją sztukę za swoje pieniądze albo pieniądze prywatnych inwestorów, bądź mecenasów, a nie - za pieniądze, które powinny pozostawać w kieszeniach podatników (podatki można przeznaczać tylko na np. kanalizacje, wodociągi, drogi itp.).
Reżyserką i scenarzystką filmu jest Urszula Antoniak. W głównych rolach w ty czarno białym filmie wystąpili: Andrzej Chyra, Jakub Gierszał, Justyna Wasilewska. Akcja filmu rozgrywa się we współczesnym Berlinie. Czarno białe zdjęcia oraz aryjska uroda głównego bohatera i jednej z bohaterek, zapewniają perwersyjny, odwołujący się do nazistowskiej - klimacik, podobnie jak niedopowiedziana relacja bohatera z swoim niemieckim pracodawcą, które mogą nasuwać skojarzenia z homoseksualnym Berlinem lat trzydziestych.
Bohaterem filmu jest Michał. Młody Niemiec urodzony w Polsce i odnoszący sukcesy zawodowe jako prawnik w Niemczech. Pewnego dnia do Michała przybywa ojciec z którym przed laty utracił kontakt, do młodego człowieka wracają złe wspomnienia. Choć właściwie nie do końca wiadomo, czy ojciec jest rzeczywistą postacią czy projekcie chorego umysłu bohatera, o zaburzeniach bohatera może świadczyć wiele elementów, od jego wyalienowania, relacje z ojcem, szefem, kobietą, aż do jego dziwnych autodestruktywnych zachowań. Widz ma wrażenie jakby w trakcie obcowania z filmem słyszał opowieść schizofrenika albo relacje z koszmarnego snu przepełnionego bezpodstawnym lękiem.
Trudno powiedzieć jakie przesłanie ma film, choć nie wiele się w nim dzieje. Można co najwyżej na siłę doszukiwać się kwestii wyobcowania imigrantów w nowych krajach, ich imigrantów do swobody przemieszczania się, rzekomo wrodzonej Polakom ksenofobii, czy rzekomo destruktywnej roli rodziny w życiu człowieka. Filmów mających taki lewicowy przekaz jest wiele, ale w innych przynajmniej się coś dzieje. W „Pomiędzy słowami” nie wiemy jaki dramat, czy jaka proza życia ukrywa się w opowiadanej przez twórców filmu historii.
Oczywiście kino bez akcji i bez przesłania może się widzom podobać.
Nie ma jednak żadnego powodu by takie filmy były finansowane z budżetu (podobnie jak wszelkie inne). Oczywiście, gdy krytykuję finansowanie pewnych filmów, rodzi się kwestia, kto ma decydować o tym, co ma być finansowane. Najlepiej by, pozostawiono podatnikom decyzję jaki film, sztukę czy wystawę, wesprze zakupem biletu, mecenatem czy własna inwestycją i ich pieniądze w ich kieszeniach.
Męczą opowieści bez przesłania i bez akcji, czy są one aspirujące do miana kina artystycznego filmy, czy są wielogodzinne opowieści emerytek o tym jak pół wieku temu kupowały kalafior. Zawsze słuchając takich opowieści czy oglądając je na ekranie, mam wrażenie, że ktoś zrabował mi kilka godzin życia, i o te kilka godzin przybliżył mnie do śmierci. Takie poczucie jest dla mnie bolesne oraz frustrujące. Oczywiście, twórcy filmu mogą być dumni, że ich sztuka tak silnie oddziałuje na widza, jednak wolę, gdy sztuka mnie bawi, wzrusza, a nie wywołuje u mnie bólu i przygnębienia.