Latkowski o trójmiejskiej mafii. Układ polityki, służb i gangsterów silny dziś, zakorzeniony w PRL

0
0
0
/

Nakładem wydawnictwa Zysk ukazał się 380-stronicowy zbiór reportaży Sylwestra Latkowskiego „Układ Trójmiejski", w których znany dziennikarz śledczy opisuje okoliczności afery Amber Gold, udział w niej Michała Tuska zatrudnionego w OLT Express, powiązania oskarżonych z legendarnymi gangsterami z Trójmiasta, miliarderem Ryszardem Krauze (który w 1984 wyjechał z PRL do RFN i w 1989 wrócił z Niemiec z kapitałem) i jego rodzicami, szokującą bezczynność policji, CBŚ, ABW, prokuratury, w tej sprawie i innych, w tym w sprawie zaginięcia Iwony Wieczorek oraz powiązanej z tą sprawą sprawy wykorzystywania seksualnego setek nastolatek (popularnego wśród elit, akceptowanego przez policjantów pracujących na bramkach klubów) oraz zabójstwa Magdaleny Żuk. W pracy Latkowskiego czytelnicy odnajdą znanych z innych afer, historie śledztwem przeciwko Lepperowi, Januszowi Kaczmarkowi. Informacje o politykach SLD, PO, PiS, policjancie Majamim znanym z filmów Patryka Vegi, porwaniach, zarabianiu mafii na dotacjach z Unii Europejskiej, postaci Tygrysa, ogromną skali przestępczości w PRL, księdzu Jankowskim. Książkę Latkowskiego strach opisywać, choć czyta się ją z zainteresowaniem. Zbyt wiele niebezpiecznych i wpływowych osób jest na jej kartach wspomnianych. Autor opisuje świat, który nam ubogim nie jest znany, ale, który decyduje o naszym losie, który na nas Polakach bezlitośnie i bezkarnie pasożytuje. Z lektury pracy Latkowskiego wynika, że dzisiejszy układ mafijny jest zakorzeniony w PRL. Już wtedy milicja i bezpieka robiły interesy z kryminalistami – co nie dziwi, komunistyczne władze były zainteresowane zwalczaniem opozycji a nie bliskich im klasowo kryminalistów, którzy nie zagrażali władzom komunistycznym a dodatkowo zapewniali dodatkowe kolosalne dochody milicjantom i bezpieczniakom. Układ ten, podobnie jak struktury postkomunistyczne, sprawnie kreował rzeczywistość III RP po transformacji ustrojowej. Przez cały okres III RP nie niepokojony funkcjonował. Więc trudno się dziwić, że dziś układ, w tym i sędziowie, są zdziwieni, zaszokowani i zgorszeni, tym, że mają ścigać jakiś kryminalistów, służyć jakimś Polakom, a nie być beneficjentami układów mafijnych. Widać jak bardzo nasze - ludzi ubogich-  wyobrażenia o tym jak funkcjonować powinno państwo, o tym, że rolą sądów, prokuratury i policji, jest ochrona obywateli przed kryminalistami, odbiegają od wyobrażeń elit rządzących Polską (i uważających nas Plaków za stado baranów, które należy strzyc, doić i zarzynać na mięso). W 1984 roku w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, któremu podlegała w PRL SB i MO powstał Zarząd Ochrony Funkcjonariuszy, w województwach podlegały mu Inspektoraty Ochrony Funkcjonariuszy – był to wydział spraw wewnętrznych. Czesław Kiszczak, szef MSW PRL, przez ZOF i IOF zbierał haki na esbeków i policjantów. Większość funkcjonariuszy zaangażowanych w przestępstwa kryminalne nie była karana. Po 1989 roku akta ZOF i IOF zostały zniszczone i zapewne ''sprywatyzowane'', do dziś mafia (i najpewniej Rosja) wykorzystuje zawartą w nich wiedzę. Dzieci umoczonych funkcjonariuszy z MO i SB porobiły w III RP kariery w Policji i służbach. Zapewne opisana przez autora sytuacja w Trójmieście niewiele odbiega od tego co się dzieje w całej Polsce. Zdaniem Latkowskiego „trójmiejski świat przestępczy krzyżuje się (...) z polityką, władzą, samorządami, policją, służbami specjalnymi, prokuratorami, sędziami, wielkim i małym biznesem". Układ jest dobrze zorganizowany i zdyscyplinowany. Oficjalnie jest spokój, realnie przestępczość jest powszechna, a przestępcy bezkarni. Ci sami, non stop bezkarni, sprawcy przewijają się w wielu sprawach. Barwnym przykładem bezkarności przestępczości jest afera Amber Gold. Oficjalnie 25 letni Marcin P. na przepustce z więzienia, gdzie odbywał karę, założył w 2009 roku firmę Amber Gold, która oferowała rzekome zyski z rzekomych inwestycji w złoto, a zdobyte pieniądze od inwestorów inwestowała w linie lotnicze OLT. W tym właśnie 2009 roku Komisja Nadzoru Finansowego poinformowała prokuraturę, że Amber Gold popełnia przestępstwa prowadzenia działalności bankowej bez zezwolenia. Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania. Afera wybuchła w 2012 roku, kiedy Amber Gold ogłosił upadłość i nie wypłacił ani zysków ani wpłat. Po aresztowaniu szefostwa firmy odnaleziono tylko 57 kilogramów złota, 1 kg platyny i mniej niż kilogram srebra. Kiedy siedząc w wiezieniu Marcin P. zakładał Amber Gold miał roczny dochód w wysokości 572 złote 89 groszy. W Amber Gold Marcin P, i jego żona Katarzyna mieli umowy o prace z rocznym wynagrodzeniem do 600.000 złotych. Z tytułu prac zleconych Katarzyna zarobiła 3.342.000 złotych w 2010 roku, a Marcin 4.253.000 złotych w 2010, a w 2011 aż 9 milionów złotych. Powszechnie uważa się, że małżeństwo P. było słupami, czyli firmowało swoją osobą cudzy przekręt. Organizacja przekrętu wymagała środków i wiedzy, które małżeństwo P. nie miało. Przez Amber Gold dziennie przechodziło od 7 do 9 milionów złotych. Podejrzewa się, że firma służyła praniu (legalizacji) pieniędzy z działalności przestępczej. W 2011 roku przychód Amber Gold wyniósł 198.665.000 złotych (w tym zyski 53 miliony). W swoich planach Amber Gold miała udzielanie pożyczek chwilówek. W 2015 roku szefostwu Amber Gold przedstawiono akt oskarżenia. Czytając o Amer Gold z przykrością uświadomiłem sobie, że w III RP ludzie poszkodowani nie walczą o swoje. Choć w aferze Amber Gold było 19.000 poszkodowanych, przez grabież kamienic w Warszawie 50.000, kilkaset tysięcy przez kredyty we frankach. I prawie nikt z nich nie protestował przeciwko PO odpowiedzialnej (swoją bezczynnością) za te afery, poszkodowani z pokorą i w milczeniu przyjmowali swój los. W 2016 roku powstała sejmowa komisja śledcza w sprawie Amber Gold. Syn lidera PO Michał Tusk pracował dla linii lotniczych OLT związanych z Amber Gold od 2012 roku. Wcześniej był publicystą „Gazety Wyborczej" gdzie zarabiał na rękę 4.000. W pracy w mediach zrezygnował, by jednocześnie zatrudnić się w gdańskim porcie lotniczym (gdzie zarabiał 3.200) i w spółce korzystającej z tego portu OLT, co ewidentnie było konfliktem interesów – prace w OLT rozpoczął wcześniej niż na lotnisku. Nieporadnie ukrywał swoją obecność w OLT wysyłając maile w sprawach OLT adresu mailowego o innym nazwisku – Michał Tusk wiedział, że zatrudnia się w firmie z ''problemami''. Według tego co podsłuchali kelnerzy, Donald Tusk wiele miesięcy przed wybuchem afery, czyli wtedy kiedy jego syn zatrudniał się w OLT, wiedział od Marka Belki szefa NBP, o ''problemach'' Amber Gold.  

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną