Ks. prof. R. Jaworski: Syndrom postaborcyjny istnieje, ale nie w nozologii psychiatrycznej, ponieważ nie da się pogodzić z polityczną poprawnością

0
0
0
/

Temat aborcji jest tematem aktualnym, ważnym i kontrowersyjnym, co widzimy po tych różnych marszach i czarnych i białych - mówił ks. prof. Romuald Jaworski (psycholog, wykładowca KUL i UKSW) podczas czwartkowej konferencji "Życie po aborcji: stan obecny i perspektywy" zorganizowanej w Sejmie RP przez Fundację Edukacja Przez Media, Fundację SOS Obrony Poczętego Życia i Fundację Ordo Caritatis pod patronatem eurodeputowanego Marka Jurka, przy współpracy posła Jana Klawitera, zwracając uwagę, że w rozmowach na temat aborcji wśród młodych ludzi praktycznie nie istnieje temat dziecka, tylko i wyłącznie kobiety. - To pokazuje, jak temat syndromu poaborcyjnego jest tematem ważnym - zauważył. W sposób bardzo szczegółowy wyjaśnił, czym jest syndrom postaborcyjny, a można go określić jako zespół zaburzeń somatycznych, psychicznych, społecznych i duchowych, które pojawiają się u osób, szczególnie u kobiet, które poddały się zabiegowi aborcji. - Może się on ujawniać również u aborterów, szczególnie u pielęgniarek, które towarzyszą lekarzom, bo lekarze są tutaj bardziej twardzi i decyzyjni, a także u ojców abortowanych dzieci. To jest zespół niepokojących objawów, które świadczą o zaburzeniu normalnego funkcjonowania człowieka. To są takie objawy jak zupełna dysocjacja, drażliwość, wyrzuty sumienia, poczucie winy, ból, uczucie pustki, straty, nieprzepracowana żałoba, lęki - to wszystko dotyczy prawie każdej kobiety, która dobrowolnie usunęła, albo została zmuszona do aborcji, dlatego, że presja na te kobiety nieraz jest ogromna i one są w amoku, nie są w stanie samodzielnie podejmować tych decyzji. U niektórych objawy te następują natychmiast po zabiegu, a w innych sytuacjach objawy pojawiają się po kilku miesiącach, czasami po kilku latach - dzielił się swoim doświadczeniem pracy z kobietami chcącymi wyjść z syndromu postaborcyjnego. Tłumaczył, że nawet jeżeli część kobiet zaraz po zabiegu odczuwa ulgę, to jest to chwilowe i po pewnym czasie wracają wszystkie negatywne doświadczenia psychofizyczne i duchowe. - W nozologii psychiatrycznej sam postaborcyjny syndrom nie występuje, ponieważ nie bardzo się godzi to z poprawnością polityczną. Natomiast od lat 80. jest kojarzony ze stresem postraumatycznym (PTSD). Osoby, które chcą liczyć na terapię, muszą się odwołać do jakiejś jednostki nozologicznej. Jeżeli nie ma takiej jednostki nozologicznej, to nie może być taka osoba leczona - uwrażliwiał. Wyjaśnił też mechanizm działania syndromu postaborcyjnego: stałe napięcie psychiczne powoduje szybkie męczenie się osób z syndromem poaborcyjnym i poczucie wyczerpania, a co za tym idzie - problemy z koncentracją. Do tego dochodzi poczucie wstydu, złości, w zależności od przekonań. Pojawia się lęk o siebie, czy mogę być dobrą matką w przyszłości, czy mogę zyskać przebaczenie. To wszytko prowadzi do stanów depresyjnych, a nawet prób samobójczych. Osoby dotknięte syndromem poaborcyjnym szukają sposobu na uśmierzenie bólu. Sposobem na to stają się leki, alkohol, narkotyki, zakupoholizm, uzależnienie od internetu, pracoholizm. Pojawiają się objawy psychosomatyczne: bóle głowy, bóle z układu pokarmowego, utrata apetytu, zaburzenia snu, zaburzenia życia seksualnego, symptom utraty zaufania do partnera/męża, który nie stanął w obronie tego abortowanego dziecka. Efektem wahań nastroju jest też inne funkcjonowanie w społeczeństwie: te osoby nie są pewne siebie, mają wybuchy agresji, złości, dlatego ograniczają kontakty z ludźmi, zaczynają się izolować. Do tego dochodzi obsesyjne myślenie o usuniętym dziecku. - To są obsesje, to są natręctwa, to są myśli, z którymi ta osoba nie jest w stanie sobie poradzić - wyjaśniał psycholog. Z badań przeprowadzonych na Uniwersytecie w Minnessocie w 1980 roku wynika, że 100 proc. kobiet, które dokonały aborcji, doświadczyło smutku i poczucia utraty, 92 proc. przeżywało poczucie winy, a więc tak naprawdę tych, które nie mają poczucia winy jest niewielki odsetek. Ponadto 85 proc. badanych kobiet, które dopuściły się aborcji wchodziło w stany depresyjne - radość życia się skończyła, 73 proc. doświadczyło depresji, 69 proc. - niechęci do pożycia seksualnego (aborcja kończy związek rodziców, którzy zdecydowali się zabić swoje dziecko). Tendencje samobójcze i nieumiejętność poradzenia sobie z negatywnym obrazem siebie to rzeczywistość, w której przychodzi żyć tym kobietom, które zdecydowały się na zabicie swojego dziecka. Dlaczego kobiety decydują się na aborcję? Ks. prof. Romuald Jaworski wyjaśnia, iż przede wszystkim przyczyną jest lęk, ale bywa też, że przyczyną zabicia własnego dziecka jest zwykłe wygodnictwo i niechęć do posiadania dzieci i to jest coraz częściej spotykane. - 70 proc. kobiet, które dokonały aborcji cierpi na syndrom postaborcyjny, przy czym on niekoniecznie może się przejawiać we wszystkich tych symptomach - podsumowuje psycholog. Z kolei kanadyjski psychiatra Philip Ney twierdzi, że istnieje związek między złym traktowaniem dzieci, a aborcją, ponieważ żeby dokonać aborcji, kobieta musi przekroczyć pewną granicę agresji. Lepiej byłoby zapobiegać aborcji niż ją leczyć. Dlaczego to zapobieganie jest takie trudne? - Ponieważ akcentuje się bardzo mocno problem niechcianych ciąż i sytuacji trudnej dla kobiety. Tworzy się negatywne scenariusze życia, które bardzo obciążają kobiety, dlatego te scenariusze kończą się jednoznacznie: "Musisz to zrobić". Ciągle jest zbyt mało wiedzy o skutkach aborcji, o zespole postaborcyjnym, o zespole ocaleńca - konkluduje ks. prof. Jaworski. Na rozwiązanie tego problemu daje jednak konkretną receptę. - Trzeba dać wsparcie - i to musi być bardzo mocno osadzone w ustawie - dla osób, które zdecydowały się wycofać z aborcji. Potrzebne jest wsparcie materialne, społeczne, psychologiczne, duchowe. To jest najbardziej istotny aspekt tej sprawy - konstatuje.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną