Wielkie fermy przemysłowe powodują upadek kolejnych rodzinnych gospodarstw rolnych w Polsce

0
0
0
/

Rolnik musi czekać 4-7 lat, żeby uzyskać pozwolenie na rozbudowę budynku inwentarskiego, tymczasem wielkie fermy nie mają z tym problemu i uzyskują te pozwolenia bardzo szybko. Po tych siedmiu latach może się okazać, że w ogóle go nie będzie – alarmował poseł Jarosław Sachajko (Kukiz'15) podczas konferencji „Polskie społeczeństwo w obliczu ekspansji ferm przemysłowych”, która odbyła się w Sejmie RP 9 kwietnia i zgromadziła różne środowiska związane z branżą hodowli drobiu, w tym koalicję „Stop fermom”. - Jest społeczna potrzeba pilnej zmiany prawa, aby gospodarstwa rodzinne mogły się rozwijać – ocenił. Strona społeczna zwróciła uwagę na znaczne pogorszenie się sytuacji rodzinnych hodowców drobiu w związku z silną ekspansję wielkich ferm wysokoprzemysłowych, za rozwojem których nie nadążają rozwiązania legislacyjne. Piotr Jerzy Kwiatkowski ostrzegał przed uciążliwościami związanymi z istnieniem wielkich ferm hodowlanych, do których zaliczył odpady, hałas i antybiotyki. Rzeczywiście funkcjonowanie wielkich ferm hodowlanych powoduje degradację środowiska. Azot i fosfor dostają się do gleby, to skutkuje rozwojem glonów w wodach powierzchniowych. - Jak jest duża ferma przemysłowa, to wokół nie ma nic – małe oczka wodne są likwidowane, łąki – orane – ostrzegał Kwiatkowski. Dodał, że eutrofizacja wód prowadzi do niszczenia gatunków ryb i żyjątek wodnych (np. sieja, kumaki, traszki). Kwiatkowski zauważył, że jeżeli chcemy mieć tanie mięso to jesteśmy skazani na duże fermy przemysłowe, tym bardziej, że mała produkcja się zwyczajnie nie opłaca. Warto jednak doprowadzić do sytuacji, w której ta ostatnia byłaby jednak opłacalna, ponieważ – jak wskazywali inni prelegenci – wielkie fermy znacząco przyczyniają się do wzrostu bezrobocia. Kwiatkowski zwrócił uwagę, że Polska wydała bardzo dużo pieniędzy na wybudowanie systemów oczyszczalni ścieków, ochronę siedlisk i gatunków, program Natura 2000 i jeżeli nic nie zrobimy w sprawie ferm przemysłowych łamiących prawo, to jest to tylko gra pozorów, a sam wysiłek – zmarnotrawiony. Szacuje się, że w samym tylko warmińsko-mazurskim jest ok. 300 ferm wielkoprzemysłowych. Te ostatnie ogniskują się w pięciu województwach w Polsce, w tym w mazowieckim i świętokrzyskim. Nieuczciwe raporty nie tylko środowiskowe - Nigdy nie zdarza się w raportach, aby zanieczyszczenia przekraczały granicę działki inwestora, czy dopuszczalne normy - dr Anicenta Bubak nie ma wątpliwości co do jakości prezentowanych raportów. Tymczasem mieszkańcy wsi, w których zlokalizowane są wielkie fermy hodowlane mają nie tylko poważne problemy z podstawowymi czynnościami codziennymi w związku z uciążliwym sąsiedztwem, ale poważnie podupadają na zdrowiu. - Skargi mieszkańców obejmują objawy zdrowotne typu: ból głowy, łzawienie, pieczenie oczu, cieknący nos, chrypki, podrażnione gardło, przewlekłe stany zapalne górnych dróg oddechowych, astmy czy też inne objawy – wyliczała dr Bubak. Wskazywała na brak możliwości spacerowania małych dzieci i kobiet w ciąży. - Dzieci nie mogą korzystać z takich dobrodziejstw, jak „orliki” - kontynuowała. - Mamy utrudnienia w poruszaniu się na rowerach, spadek efektywności pracy, codzienny stres oraz poważne ograniczenia w korzystaniu z nieruchomości – nie możemy wietrzyć codziennie pomieszczeń, czy suszyć prania, wietrzyć pościeli, zrobić grilla, czy korzystać z przydomowego basenu - dodała. Kolejny aspekt to są bioareozole, zarówno bakterie, jak i grzyby, jak i wirusy, powodujące stany zapalne w obrębie płuc, skóry, jelit, narządów rodnych, opon mózgowych. Do tego dochodzą – o czym w ogóle się nie mówi - infradźwięki. - Skąd się biorą na fermach infradźwięki (znane nam z farm wiatrowych)? Transport drogowy, systemy wentylacyjne, przenośniki taśmowe do usuwania gnojowicy, czy też urządzenie do przeładunku pasz. Są one odczuwane jako ucisk w uszach, dudnienie, buczenie i odczuwamy je nie jako hałas słyszalny, tylko za pomocą receptorów odczuwania wibracji. Powodują senność, zaburzenia równowagi, zaburzenia motoryczne. Nie są pochłaniane przez ściany budynków mieszkaniowych, stąd ich duża uciążliwość - tłumaczyła. Fermy wielkopowierzchniowe powinny przestrzegać zasad - Nie można powiedzieć, że fermy wysokoprzemysłowe nie powinny powstawać, bo powinny, ale powinny też przestrzegać pewnych zasad – podkreślała Danuta Makowska. - Chaotyczny i nadmierny rozwój ferm jest zagrożeniem i to bardzo poważnym dla wielofunkcyjnego rozwoju obszarów wiejskich. Co to oznacza? Że jeżeli nie powstrzymamy tej fali, nie będziemy mieli za chwilę polskiej wsi, taką jaką znamy – skonstatowała, dodając, iż do tego dochodzi zagrożenie dla turystyki. Ale to nie jedyny problem... - Przemysł rolny poprzez produkcję dużej ilości taniej żywności wypiera z rynku gospodarstwa rodzinne a tam, gdzie się pojawia ze swoimi olbrzymimi areałami i wielkimi fermami zwierząt, decyduje o cenach skupu żywca. Bardzo często wielkie fermy są powiązane w korporacjach z ubojniami, przetwórcami mięsa oraz nabiału. Również producenci pasz często są kooperacyjnie powiązani z przemysłem rolnym. Wszystko to powoduje, że rolnik, który produkuje żywność znacznie lepszej jakości, jest zupełnie pozbawiony wpływu na lokalny rynek, a słaba pozycja przetargowa powoduje, że dostęp do rynku zbytu, ale i rynku zaopatrzenia, jest mocno utrudniony – skarżył się Jacek Piechocki, właściciel gospodarstwa rodzinnego. Ubolewał, że takie gospodarstwa, jak jego, znikają jedno po drugim. Dał przykład dwóch wsi, w których nie ma już ani jednego gospodarstwa rodzinnego, są za to dwa wielkopowierzchniowe gospodarstwa przemysłowe. Podkreślał, iż pojawianie się wielkich ferm przemysłowych powoduje bezrobocie na wsi – rolnicy pracują za najniższą krajową w branżach niezwiązanych z rolnictwem Do tego dochodzi jeszcze jedna kwestia, co ciekawe zupełnie pomijana przez tzw. obrońców zwierząt i ekologów, a mianowicie to, że zwierzęta na wielkich fermach potwornie cierpią. - Jest to nieludzkie, nieetyczne i budzi sprzeciw zwykłych rolników – stwierdził Piechocki. Dodał, że traktowanie zwierząt na fermach wielkotowarowych nosi znamiona znęcania się nad zwierzętami. Kukiz'15 przedstawił do społecznych konsultacji Obywatelski Program Rolny, który ma ochronić małe i średnie gospodarstwa. - UE, jak i polskie prawodawstwo zachowuje się nieco schizofrenicznie: z jednej strony mówi o konieczności ochrony środowiska, z drugiej zaś przez swoje prawodawstwo promuje żywność masową – podsumował współautor wspomnianego wyżej programu, poseł Jarosław Sachajko. Fot. Pixabay

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną