Ginekolodzy, którzy zabijają dzieci w Polsce przyjmują najczęściej, że legalność takich praktyk w przypadku podejrzanego o chorobę dziecka ma miejsce do 24 tygodnia ciąży. Co więcej niektórzy z nich wypowiadają się publicznie na temat rzekomego humanitaryzmu wywoływania przedwczesnego porodu. O kwileniu duszących się dzieci, które przeżyły swoją aborcję i ich często wielogodzinnym umieraniu nie chcą jakoś wspominać.
Nie porusza się bowiem ani tematu przeżywalności noworodków, ani faktu, że śmierć przez uduszenie jest jedną z najgorszych sposobów zabójstwa. W dzisiejszych czasach taką śmiercią nie giną już najgorsi zbrodniarze. Ten rodzaj tortur pozostawia się jedynie najmłodszym dzieciom, których „przestępstwem” jest bycie podejrzanym o chorobę.
Tymczasem statystyki podawane w medycznych czasopismach, m.in. British Medical Journal podają, że ogromna ilość dzieci przeżywa przedwczesny poród: 12% w 20 tygodniu, 20% w 21 tygodniu, 37% w 22 tygodniu i 56% w 23 tygodniu. Co więcej, średni czas przeżycia tych dzieci wynosi 80 minut w 20 tygodniu ciąży i 6 godzin w 23 tygodniu.
O tym z ust aborterów nie usłyszymy. Kto towarzyszy tym dzieciom w agonii? Dlaczego w żadnym z sumień nie obudzi się jeśli nie pragnienie ratowania takiego dziecka, to choćby chęć ulżenia mu w cierpieniach? Wreszcie – jak to możliwe by takie barbarzyństwo prawo polskie traktowało jako naturalną konsekwencję „nieskutecznej” aborcji?
Przecież każdy lekarz ma prawny obowiązek ratowania życia. Dlaczego w tym wypadku może bezkarnie patrzeć na wielogodzinne duszenie się noworodka?
Źródło: StopAborcji