Słów kilka o ustawie degradacyjnej

0
0
0
/

Kilka dni temu, na jednym ze spotkań wywiązała się dyskusja na temat weta prezydenckiego, dotyczącego ustawy degradacyjnej, Padały różne argumenty za i przecie. Oburzano się, że nie powinno się ruszać zmarłych. Nasza kultura tego nie akceptuje, bo postępujemy w myśl zasady, że o zmarłych albo mówi się dobrze, albo milczy. To dotyczy jednak zwykłych ludzi. Inaczej sprawa ma się z tymi, którzy kształtowali naszą historię. Wymaga się od nich stania w prawdzie przed narodem. Drugi argument krytyczny wobec ustawy, to zbyt późne działanie. Jeżeli chcieliśmy rozliczyć, był na to wcześniej czas . Teraz nie ma po co jątrzyć i grzebać w historycznych już faktach. Prawda! Już dawno powinniśmy się uporać z rozliczeniami winnych za stan wojenny, za wcześniejsze lata komunizmu. Ale co zrobić, gdy to okazało się niemożliwe. Układy Okrągłego Stołu chroniły winnych dramatów Polski skutecznie. Pierwszy rząd Tadeusza Mazowieckiego z teorią „grubej kreski” skutecznie umocnił pozycję dawnych władców Polski. Groteskowe rozprawy sądowe przeciwko członkom Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, trwające w nieskończoność z powodu domniemanych chorób oskarżonych, do końca nie rozliczyły przestępczej grupy. Przyznać trzeba, że groteskowo dziś brzmią tytuły wojskowe, odznaczenia. Postawienie ich w jednym szeregu z dowódcami dzisiejszej armii jest nie na miejscu. Trzeba by dla tego rodzaju generałów Ludowego Wojska Polskiego stworzyć osobną kastę. Łatwiej i logiczniej jest ich zdegradować. Do czasów rządów Antoniego Macierewicza, w MON obowiązywały stare zasady, według których z honorami wojskowymi grzebano kolejnych prominentów komunistycznej władzy. Dobrze pamiętamy pogrzeb Wojciecha Jaruzelskiego z obecnością na nim prezydenta Bronisława Komorowskiego, z miejscem na Powązkach, ze wszystkimi honorami wojskowymi. Miało się wrażenie, że żegnamy bohatera, a nie człowieka, który wprowadził stan wojenny, a wcześniej był współodpowiedzialny za grudniową masakrę na Wybrzeżu. Gdy umierał kolejny generał Ludowego Wojska Polskiego, MON z namaszczeniem organizował pogrzeb ze sztandarami, z salwami. Zupełnie, jak z groteski grzebano zbrodniczego prokuratora płk. Krzyżanowskiego lub gen. Pietrzaka ze stalinowskiej Informacji. W MON pracowano nad ustawą degradacyjną pisaną pod dyktando Macierewicza. Później jego następca, minister Błaszczak przeforsował tę ustawę w rekordowym tempie przez rząd i została uchwalona przez Sejm. Znalazła się na biurku prezydenta i wbrew oczekiwaniom większości społeczeństwa została zawetowana. Zdaniem Antoniego Macierewicza ta decyzja zaszkodzi polskiej armii, w której nadal oddaje się honory wojskowe dawnym komunistycznym aparatczykom. Ten przekaz jest dla każdego jasny. Natomiast argumenty Andrzeja Dudy są dość pokrętne i nie potrafią przekonać o ich słuszności. Mówi się w nich o błędach prawnych. Zdaniem kancelarii prezydenckiej nie można wobec komunistycznych generałów stosować „odpowiedzialności zbiorowej”. W prawie karnym wyraźnie jest powiedziane, że „tzw. odpowiedzialność zbiorowa polega na przeniesieniu odpowiedzialności na osobę inną aniżeli sprawca czynu”. A przecież odpowiedzialność za stan wojenny nie zostanie przeniesiona na rodziny i bliskich członków WRON. To oni sami jako osoby fizycznie brali udział w zamachu stanu i firmowali swoimi nazwiskami uczestnictwo w Wojskowej Radzie Ocalenia Narodowego. Drugi argument prezydencki jest równie nielogiczny i dotyczy braku prawa do obrony. Jeżeli zostało ustalone, że dana osoba należała do WRON, a organizacja ta przez sąd została uznana za organizację przestępczą, to nie ma mowy o żadnej obronie. Trzeci argument prezydencki związany jest z brakiem rzecznika, który powinien występować w obronie degradowanego, nie będącego członkiem WRON. Ale taka degradowana osoba zostaje doskonale prześwietlona przez IPN. Argumenty natury prawnej prezydenckiego weta są bardzo problematyczne , a w konsekwencji łatwe do obalenia. Dlaczego zatem prezydent zdecydował się na ten krok, budząc niechęć obozu antykomunistycznego, kierownictwa rządzącej partii, krytyki ze strony szefa gabinetu premiera? Czyżby w najbliższych wyborach prezydenckich liczył na poparcie wielbicieli dawnego PRL-u? Oby się nie zawiódł na wdzięczności tych ludzi.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną