Wiceprezes IPN o antypolskiej żydowskiej książce: „bardzo nieuczciwe jest kolportowanie danych niepopartych żadnymi dowodami"

0
0
0
/

Instytut Pamięci Narodowej przedrukował na swojej stronie wywiad, jakiego udzielił Piotrowi Legutce z tygodnika „Gość Niedzielny" wiceprezes IPN Mateusz Szpytma, oceniając antypolską książkę „Dalej jest noc" autorstwa Barbary Engelking i Jana Grabowskiego sfinansowaną z pieniędzy podatników, które Centrum Badań nad Zagładą Żydów otrzymało od Narodowego Centrum Nauki w 2013 r. Autorzy antypolskiej książki stwierdzili w swojej pracy, że w czasie II wojny światowej „Z każdych trzech Żydów, którzy w czasie wojny uciekli Niemcom, dwóch zamordowali Polacy". Według dziennika „The Guardian" Jan Grabowski miał twierdzić, że Polacy zamordowali 200.000 Żydów. Komentując liczbę 200.000 rzekomych ofiar rzekomych zbrodni Polaków na Żydach wiceprezes IPN stwierdził, że „bardzo nieuczciwe jest kolportowanie danych niepopartych żadnymi dowodami. W „Biuletynie IPN" z czerwca 2017 r. opublikowaliśmy tekst prof. Grzegorza Berendta, z którego jasno wynika, że ta liczba jest niemożliwa choćby dlatego, że tylu Żydów nie podjęło nawet prób ucieczki. Wykazaliśmy też, że powoływanie się w tym względzie na badacza Holokaustu Szymona Datnera (a na jego hipotezach oparta jest ta liczba) jest całkowicie chybione". Zdaniem prezesa takie kłamstwa o rzekomych 200.000 ofiar to gra medialna, „której skutki są bardzo poważne, bo ta liczba utrwaliła się już w zachodniej prasie mimo wielokrotnego dementowania przez IPN lub polskie placówki dyplomatyczne. Wysyłaliśmy także nasze komunikaty do agencji prasowych AP, JTA czy Reutersa, ale nie skorzystano z żadnego z nich". Komentując stwierdzenie Andrzeja Żbikowskiego z Żydowskiego Instytutu Historycznego, który stwierdził, że „Najlepszą strategią ratowania się był obóz koncentracyjny, a nie zdanie się wyłącznie na pomoc Polaków. Takich uratowanych było dużo mniej, niż nam się wydawało", wiceprezes IPN przypomniał, że „prezes IPN Jarosław Szarek skomentował niedawno tę wypowiedź stwierdzeniem, że nie jest znany przypadek, by ktokolwiek z Żydów ukrywających się po wsiach uciekał do niemieckiego obozu koncentracyjnego, aby tam szukać bezpiecznego schronienia przed Polakami". Pytany o przyczyny głoszenia takich ordynarnych antypolskich tez mających niewiele wspólnego z prawdą, wiceprezes IPN stwierdził, że takie antypolskie tezy „zwykle jest to oparte na jakichś dziwnych wyliczeniach, porównywaniu liczby osób w różnych okresach wojny i wyciąganiu z takiego żonglowania statystykami nieuprawnionych wniosków, które jednak niekiedy trudno kontrować dokładnymi wyliczeniami, bo brak jest podstawowych badań. Często jest stosowana prowokacja medialna i stawia się tezę, której ktoś nie potrafiłby udowodnić, ale by jej naukowo zaprzeczyć, potrzeba olbrzymich historyczno-matematycznych sprawdzeń. Na przykład, że Polacy zabili więcej Żydów niż Niemców. Takie stwierdzenia padają specjalnie, bo też łatwo wywołać dzięki nim szum medialny. I co z tym można zrobić? Wolność wypowiedzi dotyczy także tych niemądrych i szkodliwych". Jak przypomina wiceprezes IPN osoby szerzące antypolskie kłamstwa i stwierdzające, „że stawia taką tezę na podstawie badań naukowych, nie" ponoszą zgodnie z polskimi przepisami żadnej odpowiedzialności karnej. Komentując tezę autorów antypolskiej książki „Dalej jest noc" (Barbary Engelking i Jana Grabowskiego) insynuujących, że polscy chłopi wyłapywali dla Niemców ukrywających się Żydów wiceprezes IPN stwierdził, że polscy chłopi nie brali udziału w takich działaniach „z własnej woli i chęci zysku" tylko dlatego, że „Niemcy wymagali" takich działań. „To był obowiązek, od którego nie wolno się było uchylać. Za to groziły surowe kary". W tym i kara śmierci. Według wiceprezesa IPN za sytuacje w Polsce odpowiadał niemiecki okupant, bo „na podstawie ustawy haskiej z 1907 r. to okupant odpowiadał za zapewnienie bezpieczeństwa ludności cywilnej i za wszelkie zbrodnie". Komentując insynuacje o karaniu przez Niemców Polaków okradających Żydów, wiceprezes IPN przypomniał, że „Niemcy faktycznie prowadzili postępowania przeciw Polakom, ale przecież nie chcieli w ten sposób chronić Żydów. Uruchamiali sądy, gdy zabierano im to, co oni sami chcieli ukraść. Polacy mogli grabić Żydów wyłącznie w porozumieniu z Niemcami. Byli szmalcownicy i byli szantażyści, czyli ludzie wyłudzający pieniądze za to, że nie doniosą o osobach ukrywających się. I to oni podlegali karze. Bo dla Niemców do przyjęcia był tylko taki szmalcownik, który nie szantażował Żydów, lecz informował o nich Niemców i mógł być za to przez nich wynagrodzony". W opinii wiceprezesa IPN bzdurne pretensje do Polaków o to, że nie protestowali „przeciw zakładaniu na polskich ziemiach obozów koncentracyjnych" wynikają „z gigantycznej niewiedzy mieszkańców świata zachodniego na temat tego, jak wyglądała okupacja w Polsce i na Wschodzie. Okupacja okupacji nierówna. Inaczej wyglądała w Polsce, inaczej we Francji, Belgii czy Holandii. Tu był olbrzymi terror" a na zachodzie takiego terroru nie było. Wiceprezes IPN przypomniał również, „że siedem lat temu ukazała się już podobna praca Jana Grabowskiego, napisana na podstawie badania jednego powiatu. Została poddana druzgocącej merytorycznej i metodologicznej krytyce w recenzjach opublikowanych przez osoby związane z IPN: Krystynę Samsonowską i Bogdana Musiała".  

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną