Marks i gnijąca Unia

0
0
0
/

Chłopcy odprasowali koszule, dziewczęta ubrały czerwone sukienki, rewolucyjny nastrój udzielił się wszystkim. Nawet Tusk nie poszedł poharatać w gałę, tylko grzecznie słuchał mądrości swego pryncypała w byłej bazylice Konstantyna w Trewirze. To nie był zwykły dzień. Słońce wstało, bo musiało. Maski z twarzy brukselskich cwaniaczków pospadały wraz ze spadającą wielką, czerwoną płachtą. Wszystkim ukazał się wielki, prawie pięciometrowy i ważący ponad 2 tony, brodaty dureń, czyli Karol Marks. Dureń wysokiego lotu, jak na pseudofilozofa przystało. Dodajmy, że ofiarowany przez Chiny. Chłopcy bili brawo, dziewczęta płakały ze wzruszenia. Szampan na Kremlu, w Brukseli i w Pekinie odpalił z hukiem. Stalin z Leninem przybili sobie piątkę w zaświatach, a Hitler z Mao Zedongiem stali ze wzruszenia na baczność. Czerwona Bruksela pokazała swoją twarz. Niektórzy myśleli, że jest czerwona od nadmiaru alkoholu, ale okazało się, że bardzo się pomylili. Co bystrzejsi obserwatorzy od dawna wiedzieli, co tam się wyprawia, ale do wielu ludzi nie docierały te ostrzeżenia. Teraz będzie łatwiej. Marksiści, leniniści, trockiści, baraniści i wszyscy wyznawcy komunistycznych bredni świętowali 200. rocznicę urodzin Karola Marksa. I dobrze, że to się stało. Maski opadły. Wielki dzień, nawet Juncker był trzeźwy z tej okazji. Czy ktoś jeszcze się dziwi, że Unia gnije? W Polsce wiemy do czego doprowadziły pseudofilozoficzne brednie marksistów, ale w Brukseli do innych szkół chodzili i komunizmu na oczy nie widzieli. Im się wydaje, że szczytem osiągnięć komunizmu są koszulki z czerwonym mordercą Che Guevarą. No to się zdziwią. Podobno Marks „poszerzył rozumienie świata” Junckerowi. I ja wcale się nie dziwię, że on tak mówi. Ja mu wierzę. Jemu poszerzył rozumienie świata z pewnością. Wyznawcy brukselizmu rewolucynego właśnie złożyli wyznanie wiary. Rozpoczął się proces przyspieszonego gnicia. Normalnie zachodzi on w warunkach beztlenowych pod wpływem enzymów proteolitycznych wydzielanych głównie przez saprofityczne bakterie gnilne i niektóre grzybki, które występują w dużych ilościach wśród skorumpowanych polityków, zdemoralizowanych elit i w przewodzie pokarmowym. Przypomnę, że saprotrofy, roztocza i komuniści wszystkich pokoleń, to są cudzożywne organizmy pobierające energię z obumierających szczątków organicznych i przetrąconych, zdemoralizowanych społeczności. Wspomniani delikwenci wchłaniają duże ilości gotówki, dostępnej dzięki korupcji i biurokratycznym machlojom. Jest to typowe dla grzybów i marksistów z końca XX wieku. Wszelkie tego typu organizmy, żerujące na cudzym dorobku, nazywane są również nekrofagami, elitami, koprofagami albo padlinożercami – w zależności od rodzaju zjadanej materii. Padlinożercy tworzą w ekosystemach społecznych wraz z innymi organizmami poziom troficzny reducentów, ponieważ same są jednocześnie pożywieniem dla olbrzymiej liczby banksterów i protistów. Wszyscy oni biorą udział w krążeniu głupoty z pokolenia na pokolenie, materii w ekosystemach i ludobójczych skłonności w totalitaryzmach. Wiemy, że wysoka wilgotność, temperatura i bezgraniczna korupcja przyspieszają gnicie, natomiast walka z patologiami, niska temperatura i nietolerancja dla głupoty opóźniają ten proces, a w niektórych przypadkach nawet całkowicie go wstrzymują. Jest więc nadzieja. Jednak nad pomnikiem Marksa unosi się smród siarkowodoru, skatolu, indolu, ptomainy i ślepoty komunizującej. Może ktoś zatrzyma to szaleństwo inaczej Unia Europejska upadnie z hukiem i pozostaną po niej jedynie opary absurdu i wspomniane zapachy, o których tak proroczo pisał George Orwell w „Folwarku Zwierzęcym” i „Roku 1984”. Dr Paweł Janowski Redaktor naczelny miesięcznika „Czas Solidarności” Felieton ukazał się w najnowszym wydaniu „Tygodnika Solidarność”

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną