Relacja ze spotkania z Bratem Elia w Warszawie – nowy przemysł świętych?

0
0
0
/

Już po raz kolejny Brat Elia odwiedził Warszawę. 17 maja, w ostatni czwartek był w parafii pw. Najczystszego Serca Maryi.             Organizator wydarzenia określił go jako „współczesnego włoskiego stygmatyka”. Zamieścił też jego charakterystykę: „Fra Elia doświadcza fizycznie obecności Bożej. W swoim życiu widział Anioła Stróża, Matkę Bożą. Jest pełen pokory, miłości, spokoju. Nosi stygmaty które otrzymał kiedy wstąpił do kapucynów. Stygmaty, które otrzymał otwierają się co piątek, a co roku w Wielkim Tygodniu jego ciało krwawi, a on współprzeżywa mękę Pańską. Kiedy był wysłany do Stanów Zjednoczonych na badania lekarskie, tamtejsza komisja zadawała mu pytania czy z kimś rozmawia, pytała o świat duchowy, o aniołów, o Matkę Bożę... Poczuł aby nie odpowiadać na to pytanie, a po kolejnych pytaniach wewnętrzny głos podpowiedział mu, aby zaprosić ich do kościoła i aby zrobić w kościele zdjęcie ściany. Komisja zakupiła więc aparat fotograficzny, taki jednorazowy na 12 zdjęć. Po sfotografowaniu i wywołaniu okazało się, że ze wszystkich zdjęć wyszło tylko ostatnie na którym była twarz Jezusa. Mieszka on obecnie we Włoszech, a nad jego posługą i duchowością nieustannie sprawuje pieczę wysłannik miejscowego ks biskupa, ks don Marco Belladelli, który towarzyszy bratu Elia również w jego podróżach”. Nie zamierzam wypowiadać sądów na temat świętości samego Brata Elii, który może faktycznie jest świętym człowiekiem. Chodzi jednak o to, jak się go wykorzystuje. W ostatni czwartek miała miejsce Msza święta, podczas której delegat biskupi wygłosił kazanie. Trwało ok. 30 minut i było w pełni poświęcone biografii włoskiego Stygmatyka i jego świętości, która dała o sobie znać niedługo po narodzeniu (urodził się przed Wielkim Postem i kiedy ten nastał, przestał jeść. Tak jest do dzisiaj w każdy Wielki Post). Na koniec Mszy (ale przed błogosławieństwem) wystąpił sam Brat Elia, który mówił zaledwie koło 15 minut. Jego krótkie świadectwo było spontaniczne. W jego czasie prowadził dialog z ludźmi („Modlicie się?”, sala: „Tak!!!” itd.). Podzielił się dwiema refleksjami: należy modlić się codziennie przynajmniej przez 10 minut i małżonkowie powinni mówić sobie przed snem „kocham cię”. Potem nastąpiło indywidualne błogosławieństwo wiernych przez Brata Elię, który nakładał ręce na kolejne osoby. Brat Elia jest obecnie w trasie po całej Polsce. Wszędzie gdzie jest, prawdopodobnie układ spotkania jest podobny. Jego struktura ma w sobie natomiast pewne cechy manipulacji. Ludzie, którzy przychodzą na Mszę świętą, po której jest zapowiedziane spotkanie z włoskim stygmatykiem, wiedzą, kim on jest. Długie kazanie mu poświęcone, w którym delegat biskupi już za życia go kanonizuje (zupełnie niekatolicki zwyczaj), jest formą budowania napięcia. Podkreślanie, że Brat Elia żyje z opatrzności Bożej we wspólnocie świeckich, przyczynia się do pełnej tacy zbieranej dla niego. Po jego krótkim wystąpieniu i to raczej dość banalnym, następuje zapowiadane nałożenie rąk przez stygmatyka. Znowu podkreślenie, że to on, święty dotyka wiernych. To wszystko dzieje się przed błogosławieństwem, w czasie trwania Mszy świętej, co jest sprzeczne z zasadami liturgii, ale skłania ludzi do pozostania. Brat Elia jest nazywany „drugim ojcem Pio”. Skoro tak, wyobraźmy sobie, że to o. Pio przyjeżdża do Polski. Czy naprawdę zgodziłby się na to, żeby zamiast kazania ktoś wychwalał go przez półgodziny? Czy naprawdę prowadziłby dialog z wiernymi, urządzając im ciekawe show, podczas którego dzieliłby się oczywistymi prawdami? Czy zgodziłby się, żeby sztucznie przedłużać Mszę świętą, która była dla niego Ofiarą Pana Jezusa, być w jej centrum i jako kulminacyjny moment – nakładać ręce na ludzi, którzy przyszli zobaczyć jego, Bożego człowieka? Wiemy, jak wielkie cierpienia i to niezasłużone spotkały o. Pio z rąk przełożonych. Działo się to przed Soborem Watykańskim II, chociaż wiele nieprzyjemności pochodziło od papieża Jana XXIII. Nie zamierzam usprawiedliwiać ataków na niego, ale czy Kościół, wydając swoje zakazy dla o. Pio. nie kierował się pewną obawą właśnie przed tym, żeby o. Pio nie stał się atrakcją religijną? Dzisiaj po Soborze mamy Kościół otwarty i Brat Elia jeździ po świecie bez przeszkód. Czy jednak nie popadliśmy w drugą skrajność, gdzie być może zbytnia ostrożność hierarchów została zastąpiona przez wesołą beztroskę? Podkreślam, że nie wypowiadam się o jego świętości. Widzę jednak pewne szersze zjawisko. W ostatnich latach całe tabuny mistyków, stygmatyków i cudotwórców przetaczają się przez Polskę. Pochodzą z Europy i z najodleglejszych krajów, jak Indie czy Uganda. Przyciągają tłumy i wszyscy cieszą się, że wzbudzają ożywienie religijne. Czy to jednak autentyczne ożywienie czy szukanie sensacji?

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną