Cipriano Vagaggini jest uważany za największego ze współczesnych liturgistów, który wywarł olbrzymi wpływ na reformę liturgiczną. Warto więc zapoznać się z jego poglądami na temat teologii, które zawarł w swojej książce „Teologia. Pluralizm teologiczny”. Polski wydawca ocenił ją mianem „znakomitej syntezy teologii katolickiej”. Autor opisał w niej „wielkie historyczne modele teologiczne i ich dzisiejszą funkcję”. Zaliczył do nich „model gnostyczno-mądrościowy w tradycji biblijno-patrystycznej i wczesnochrześcijańskiej”, „model scholastyczny”, „pozytywny model scholastyczny” i współczesny model, który dopiero powstaje.
Pierwszy z nich, wbrew absurdalnej nazwie (użycie terminu gnoza w tym kontekście sugeruje, że Ojcowie Kościoła mieli z nią coś wspólnego, a to nieprawda) opisuje ortodoksyjną teologię pierwszych wieków. C. Vagaggini uznał, że problemem tego modelu (i tym samym myśli Ojców Kościoła) są historyczne braki w lekturze Biblii, eklektyzm, brak podstawy filozoficznej i brak precyzji w dokonywaniu odpowiednich rozróżnień. Wydaje się, że te zarzuty są, przynajmniej do pewnego stopnia, uzasadnione.
Drugi model, „model scholastyczny”, który obejmuje rozważania choćby św. Tomasza z Akwinu i stał u podstaw rozstrzygnięć Soboru Trydenckiego (który ostatecznie sformułował wiele prawd katolickich), zawiera według tego Autora znacznie poważniejsze braki. Ma zaliczać się do nich rzekomo fakt, że skupiono się w nim na jakichś abstrakcyjnych rozważaniach („z płaszczyzny ontologicznej, esencjalistycznej, dialektyczno-metafizycznej, idealnie-apriorycznej”) i pominięto to co konkretne („płaszczyznę historyczną, religijną, zbawczą, afektywną, wolicjonalną, kontemplatywną, pochwalną, związaną z aktywnym działaniem i z miłością do Boga”). W ten sposób nastąpiło rozdzielenie, które trwało aż do Soboru Watykańskiego II, między teologią a życiem duchowym, liturgicznym, mistycznym, duszpasterskim i czynnym. Doprowadzić to miało do utraty zainteresowania samymi podstawami wiary („perspektywą historyczno-zbawczą i symboliczną”).
Jest to ocena nieprawdziwa i tendencyjna, która na dobrą sprawę podważa w praktyce znaczenie „modelu scholastycznego”. Niektóre zarzuty w niej zawarte można by odnieść do późnej, schyłkowej formy scholastyki. Nie dotyczą one jednak absolutnie myśli świętego Tomasza z Akwinu, który jest najlepszym wyrazicielem scholastyki. Był on realistą, którego filozofia i teologia służyła za podstawę dla konkretnej wizji duchowości, kontemplacji i miłości.
Następny, „pozytywny model scholastyczny” dotyczy scholastyki nowożytnej, w której miano bardziej nawiązać do Biblii i do tradycji patrystycznej (ojców Kościoła). Model ten, choć odrobinę lepszy od poprzedniego, ma nosić jego istotne wady. Dziać się tak miało głównie ze względu na jego apologetyczny charakter, który przejawiał się w tym, że skupiał się on na obronie katolickiej nauki.
W końcu następuje opis najnowszego modelu, który dopiero się tworzy. Ma być on zupełnie pozbawiony postawy apologetycznej i otwarty na współczesną myśl. C. Vagaggini napisał, że w obszarze filozoficznym chodzi o pozytywizm; nowoczesny idealim Kartezjusza, Kanta, Hegla; filozofię życia Nietzschego i Bergsona; materializm historyczny Feuerbacha, marksizm, myśl filozoficzno-historyczną Hegla oraz Diltheya; fenomenologię; egzystencjalizm; personalizm dialogiczny; neopozytywizm, „filozofię utopii i nadziei skierowaną na konstrukcję przyszłości w sensie neomarksistowskim u Blocha”; filozofię języka; hermeneutykę i myśl Gadamera.
C. Vagaggini podsumował, że myśl ta jest antropocentryczna i zauważył, że współczesna teologia, która na niej bazuje, też się taka stała. Nie widział w tym jednak problemu. Uznał, że dawniejsza teologia zbyt skupiała się na tym, co obiektywne i przedmiotowe, a więc na Bogu. Obecnie więc następuje akcentowanie tego, co subiektywne i podmiotowe, a więc człowieka. Ostatecznie jednak nowy model uzupełnia to, czego brakowało w starych. Stąd także zamiast apologetyki proponuje asymilację „pozytywnych wartości” tkwiących we współczesnej kulturze, w tym w filozofii, w innych religiach, i w ateizmie.
Ostatnim wnioskiem Autora jest uznanie, że może istnieć jednocześnie wiele wykluczających się teologii, byle były one zgodne z doktryną katolicką.
Jeżeli prześledzić to, co zostało dotychczas powiedziane, to trzeba zauważyć, że omawiana książka zawiera mnóstwo manipulacji i antykatolickich treści. C. Vagaggini wiele rzeczy upraszcza, przemilcza, nadinterpretuje, czy wprost fałszuje.
Po pierwsze, używa w sposób nieuprawiony terminu „model teologiczny”. To w naukach szczegółowych tworzy się modele, na podstawie pewnych cząstkowych danych, po to, by osiągać jakieś konkretne cele. Modele te nieraz wykluczają się wzajemnie, opisując zupełnie inaczej rzeczywistość. Nie jest to jednak problem, bo zasadniczo spełniają one jedynie określone funkcje. Przykładem są choćby modele fizyki Isaaca Newtona i Alberta Einsteina. O tym, że tak właśnie pojmuje model C. Vagaggini jest choćby fakt, że pisał on o współczesnej „funkcji” tych modeli.
Teologia katolicka ma zupełnie inną naturę. Jest to nauka, która opiera się na Objawieniu Bożym.
Uprawiana pod okiem i w ramach Magisterium Kościoła służy ona temu, by coraz lepiej wyjaśniać depozyt wiary. Od I wieku, aż do II Soboru Watykańskiego rozwijała się ona, ale się nie zmieniała. Oznacza to, że chociaż historycznie miało miejsce wiele dyskusji i sporów, które prowadziły do wytworzenia różnych wyjaśnień, to jednak nie podważano podstawowych prawd katolickich. Podstawową kategorią była prawda, prawda wiary katolickiej objawiona przez Boga w Piśmie Świętym i Tradycji. Zdarzało się, że teolodzy odchodzili od niej, ale byli wówczas stanowczo piętnowani.
W związku z tym nie można sprowadzać teologii do roli funkcjonalnej, gdzie służy ona jedynie np. jakiś celom pastoralnym. To zaś właśnie robi C. Vagaggini wprowadzając tym samym do nauki katolickiej relatywizm i modernizm, który głosił, że dogmaty ewoluują i wszystkie wyjaśnienia Kościoła są historyczne i zmienne.
Po drugie, C. Vagaggini wyróżnił kilka modeli, które traktował w sposób typowy dla nauk szczegółowych, jako zupełnie różne teorie wyjaśniające Objawienie. Jest to nieprawda. Istnieje bowiem tylko jedna nauka katolicka, w której jest ciągłość. Nie można przeciwstawiać sobie nauki ojców Kościoła i scholastyki. Jedno bowiem wypływa z drugiej. Św. Tomasz chociażby nieustannie powoływał się na świętych z pierwszych wieków, powtarzając ich naukę, uzupełniając ją, a czasami ją korygując.
W tym, co najważniejsze podzielał jednak ich doktrynę. Scholastyka późniejsza także była jedynie próbą rozwinięcia scholastyki średniowiecznej (choć nieraz ją źle odczytywała).
Po trzecie, fałszywa jest teoria „jedności wszystkich modeli”. C. Vagaggini przyznając, że współczesna teologia zawiera zupełnie inną naukę, próbuje dowieść (jak czyni się to we współczesnych naukach szczegółowych), że jest to tylko inne, uzupełniające spojrzenie (jak modele fizyki I. Newtona i A. Einsteina). W gruncie rzeczy jednak w posoborowej teologii nastąpiło zerwanie z nauką katolicką.
Nieprawdą jest też, że dzisiejsza teologia jedynie uzupełnia braki „poprzednich modeli”. Jej rozstrzygnięcia są bowiem sprzeczne z tym, czego nauczano przez wieki w Kościele. C. Vagaggini jest niekonsekwentny, bo w pewnym miejscu przyznaje to, pisząc, że w obecnym modelu możemy znaleźć zbieżne punkty z „modelem gnostyczno-mądrościowym”, a więc z nauką ojców Kościoła. Tym samym stwierdza, że nie ma on nic wspólnego z tym, co nauczano od czasów średniowiecza aż do ostatniego soboru.
Po czwarte, teoria „pluralizmu teologicznego”, która mówi, że może istnieć wiele wykluczających się teologii równocześnie, jest antykatolicka. Zauważmy, że zawsze istniało wiele szkół teologicznych, które ze sobą rywalizowały. Spory między nimi przybierały nieraz wielkie rozmiary. W średniowieczu istniała chociażby szkoła dominikańska i franciszkańska. Reprezentantami pierwszej byli tacy doktorzy Kościoła, jak św. Albert Wielki i św. Tomasz z Akwinu. Do drugiej należał choćby św. Bonawentura, także doktor Kościoła. Można wskazać między ich rozstrzygnięciami wiele różnic. Prezentowali różne duchowości. Różnice te były jednak dopuszczalne.
Nie dotyczyły bowiem uznawania lub nieuznawania samych prawd katolickich. Wynikały one m.in. z tego, że święci ci należeli do innych zakonów. Św. Tomasz z Akwinu tłumacząc, jak może istnieć w Kościele tak wielka liczba zakonów, które proponują trochę inną wizję dojścia do Boga (ale zawsze w oparciu i wierność nauce katolickiej) podkreślał, że są różne sposoby okazywania miłości i wzrastania w niej.
Teoria Vagagginiego ma uzasadnić, jak współczesna teologia może zaprzeczać wielowiekowemu nauczaniu Kościoła, a mimo to być katolicka. Jest to jednak sofistyczne rozumowanie, które próbuje ukryć, że odeszła ona od tego co katolickie. Żeby to zrozumieć wystarczy spojrzeć na doktryny filozoficzne, które przywołuje C. Vagaggini, jako podstawę dla współczesnej teologii. Jest tam myśl pozytywistyczna (A. Comte). Jej twórca głosił, że ma być ona bazą dla stworzonej przez niego religii, w której przedmiotem kultu jest ludzkość. Religia ta miała zastąpić chrześcijaństwo. To A. Comte jest twórcą współczesnej socjologii, w duchu której następowały reformy liturgiczne. Znakiem tego było postawienie nacisku na wspólnotę – stąd Kościół zaczął być pojmowany przede wszystkim jako lud Boży, Msza Święta jako uczta, Katolicka Nauka Społeczna jako narzędzie do promocji godności człowieka we wspólnocie.
Jest tam myśl Kartezjusza, Kanta i Hegla, która wyraża wprost doktrynę Różokrzyża. Jest myśl nihilisty Fryderyka Nietzschego. Jest pogański materializm i marksizm (K. Marks był jawnym satanistą). Jest tam ateistyczna fenomenologia (E. Husserl, jej twórca, tak bardzo stracił kontakt z rzeczywistością, że twierdził, iż trzeba udowodnić istnienie drugiego człowieka; dowód, który sformułował był zresztą tylko pośredni). Jest egzystencjalizm, który wywodzi się wprost z protestanckiego „mistycyzmu”. Jest personalizm dialogiczny (Jego twórcą był żyd Martin Buber, który bazował na judaizmie). Jest tam także filozofia języka, w ramach której dokonuje się destrukcji wcześniejszej myśli filozoficznej, uznając, że większość problemów ma jedynie naturę językową (co jest oczywistą nieprawdą). Jest tam w końcu myśl Gadamera, hermeneuty, który rozważania z zakresu filologii dotyczące interpretowania tekstów przenosił na całą kulturę. W ten sposób wszelkie problemy odczytywano nie w odniesieniu do prawdy, ale do kultury, w ramach której powstały.
Sam bardzo pobieżny rzut oka na te źródła współczesnej teologii pokazuje, że są one pogańskie, antykatolickie, a niektóre wprost masońskie i satanistyczne. Wyjaśnia to dlaczego najwięksi współcześni teolodzy wikłali się w panteizm. C. Vagaggini musiał to dostrzegać, ale bronił tej sytuacji. Pokazuje to, że nie posiadał on w rzeczywistości wiary katolickiej.