Dr Marta Cywińska: Błędy rodziców brzemieniem dziecka

0
0
0
/

W pierwszych dniach wojny bomba uderzyła w dom moich dziadków. Po latach podczas odnajdywania wspomnień i choćby szczątkowych śladów jego obecności dziwnym trafem odnalazła się też książka „Szczęśliwy chłopiec” Ludwiki Czarskiej, przez laty przechowywana w domowej bibliotece zniszczonego domu. Była ona jedną z najpiękniejszych książek mojego dzieciństwa. Tytułowy bohater odnalezionej książki – Kocio ma najlepsze maniery i wychowany jest w fundamentalnym świecie wartości. Autorka idealizuje go tak bardzo – i podkreślam to z czułością, bez pretensji – jak tylko może idealizować swoje dziecko kochająca bezwarunkowo matka lub kobieta, która nie może mieć dzieci, a usilnie pragnęłaby przysposobić obce dziecko jako własne: Kocio jest bardzo drobny i wszyscy przypuszczają dlatego, że ma dopiero siedem lat. Mimo to jednak Kocio jest mądry jak dorosły człowiek. Tak przynajmniej uważają wszyscy wokoło, i babusia, i niania, i Lala, i monsieur Diro, i Mik-mik. Kocio ma w sobie nieprzebrane pokłady dobra, umie i chce się dzielić. Jest czuły dla swej chorej siostrzyczki (rzadki opis tak głębokiej siostrzano-braterskiej więzi w literaturze polskiej),szanuje swych bliskich i domowych nauczycieli. Aspiruje do pięknie niemożliwego przykładu dziecka wychowanego w miłości bezwarunkowej, w pełnej kochającej rodzinie, w świecie moralnych fundamentów dających poczucie bezpieczeństwa zarówno dorosłym, jak i dzieciom. Po lekturze „Szczęśliwego chłopca” wracam do lektury tragiczno-teoretycznej. W dwa lata później w warszawskich księgarniach pojawiło się dzieło Kazimierza Dąbrowskiego „Nerwowość dzieci i młodzieży” – szybko wykupione przez coraz bardziej zaniepokojonych rodziców oraz nauczycieli. W dziele tym zadziwiają liczne przypadki dzieci i młodzieży ze skłonnością do dramatyzowania dla osiągnięcia zachcianek, do nadmiernego entuzjazmu i nawracających depresji, dokonujących „zemsty na sobie samych”, wręcz cyklicznego samoudręczenia. Nie mniej liczne wydają się tu przypadki uciekających z domu, dzieci tyranizujących swoich własnych rodziców – w tym dwunastoletniego M., jedynaka, który dla „(…) wywołania niepokoju matki o siebie, zdobycia jej pieszczot, podpudrował się i podmalował sobie oczy „na chorego”. Dąbrowski podkreśla dobitnie, że te i inne odstępstwa w zachowaniu dzieci i młodzieży są skutkiem rodzicielskiej sprzeczności w wydawaniu zakazów i nakazów, cofania wydanych poleceń, nadmiernej egzaltacji czy nawet… Eksplorując literaturę piękną oraz pedagogiczno-psychologiczną szukam odpowiedzi, w którym momencie zaczął się – często za przyzwoleniem społecznym – proces krzywdzenia dzieci przez własnych rodziców. Swego czasu Kaja Godek opisała dwa pozornie różne przypadki dzieci „w służbie ideologii gender”: Ryland Whittington, biologicznej dziewczynki, która w dzieciństwie zaczęła sięgać po chłopięce zabawki i ubrania. Rodzice przemianowali ją – wskutek rad „specjalistów” na chłopca i za to jeszcze otrzymali nagrodę środowisk LGTB! Ryland Whittington jest prawie w wieku „szczęśliwego chłopca” – Kocia. Co stanie się z Ryland za dziesięć – piętnaście lat? Jaką cenę zapłaci za niszczycielską decyzję rodziców? Kaja Godek podaje też przykład Davida Reimera, znanego jako John/Joan, któremu w wyniku nieudanego obrzezania postanowiono zmienić płeć na żeńską. Jako nastolatka/nastolatek dowidział/a się, że urodził/a się jako chłopiec i podjął próbę – po interwencji chirurgicznej – powrotu do swojej właściwej płci. Próg dorosłości przekroczył targany nieustającym niepokojem i skłonnościami do depresji. Ożenił się, przysposobił trójkę dzieci swej żony i w wieku trzydziestu ośmiu lat popełnił samobójstwo. Jakie dziecko jest w stanie – również w dorosłości – udźwignąć brzemię błędów popełnionych przez rodziców? Jacy rodzice – krzywdziciele mają pełną świadomość, co uczynili własnym dzieciom?   (fragment książki „Spory niegdysiejsze, spory współczesne” Marty Cywińskiej opisującej naszą rzeczywistość w sposób niewygodny dla lewicy, feministek oraz hedonistów. Autorka jednocześnie pokazuje konstruktywne podejście do problemów, jakie napotyka współczesny człowiek prawicy i jego rodzina. Wśród patronów „Sporów niegdysiejszych, sporów współczesnych” znalazły się: Fundacja S.O.S. Obrony Poczętego Życia oraz miesięcznik „Moja Rodzina”). Fot. Pixabay

Źródło: prawy.pl

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną