Podatek bankowy i od hipermarketów - populizm i klapa

0
0
0
/

PiS deklarował od początku, że opodatkuje banki i hipermarkety. Teoretycznie obie obietnice spełnił, ale skutek jest jedynie symboliczny. W przypadku hipermarketów odpowiednia ustawa weszła w życie 1 września 2016 r. Już 19 września tego samego roku Komisja Europejska wszczęła postępowanie sprawdzające, zarzucając Polsce, że małym przedsiębiorcom daje niesłuszną przewagę nad wielkimi (!). Unia wystąpiła tym samym w obronie interesów niemieckich i francuskich a przeciwko polskiemu interesowi narodowemu. Nie pierwszy i z pewnością nie ostatni raz. W efekcie resort finansów się ugiął i najpierw zaniechał poboru tego podatku do 31 grudnia 2016 r., następnie zaś ustawą zawieszono stosowanie na 2017 r. ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej. Komisja Europejska uznała, że polski podatek od sprzedaży detalicznej narusza unijne zasady pomocy państwa. Uznała, że progresywny charakter stawek podatkowych w nieuzasadniony sposób działałby na korzyść niektórych przedsiębiorstw kosztem innych - w zależności od ich obrotów i wielkości. Co najlepsze: PiS wprowadził dwie stawki podatku od handlu: 0,8 proc. od przychodu między 17 mln zł a 170 mln zł miesięcznie i 1,4 proc. od przychodu powyżej 170 mln zł miesięcznie. Kwota wolna od podatku w skali roku miała wynosić 204 mln zł. Według założeń rządu w 2017 roku podatek ten miał przynieść budżetowi 1,6 miliarda złotych wpływów. Biorąc pod uwagę, że dochody budżetu państwa w 2017 r. wyniosły 350,5 mld zł to wpływ ten należałoby i tak uznać za symboliczny. Zresztą same przychody Jeronimo Martins Polska (właściciela Biedronki) za rok 2017 to ponad 40 mld złotych. Podobnie jest z podatkiem bankowym. W ciągu dwóch lat obowiązywania tego podatku do budżetu państwa wpłynęło 8 mld złotych, co stanowi nikły wpływ do budżetu (4 mld rocznie). Z Raportu NIK-u wynika zresztą, że i tak większość tych pieniędzy zapłaciły banki i instytucje krajowe: banki krajowe (83,5 proc.) i krajowe zakłady ubezpieczeń (15,8 proc.). Pozostałe podmioty zrealizowały łącznie jedynie 0,7 proc. wpływów (w tym 0,6 proc. instytucje pożyczkowe). Banki zagraniczne prawie w ogóle nie zapłaciły tego podatku. Dane te pokazują, że opodatkowanie banków i hipermarketów to czysta fikcja, przejaw propagandy sukcesu i populizm, albo też skrajna nieudolność w egzekwowaniu podatków od wielkich tego świata. Zapewne zresztą i to, i to. Niektórzy mówią, że opodatkowywanie banków czy hipermarketów mija się z celem, bo i tak przerzucą one koszty na obywateli. Tak dzieje się w przypadku monopolu. Gdyby polski sektor bankowy był w polskich rękach w znacznie większym stopniu to banki państwowe mogłyby zadbać o nie podnoszenie cen. Gdyby zrobiły to banki zagraniczne po prostu straciłyby konkurencyjność i klientów.      

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną